Jednostkowy przypadek posła PiS
Zima 2009 roku. Późny wieczór. Po korytarzach hotelu poselskiego niesie się głośny śpiew: "Ura, ura, ura. My kulturnyj narod, My wroga nie boimsa, na boj, na boj, na boj". Dochodzi z pokoju numer 1019, w którym mieszka Kazimierz Matuszny poseł PiS. Ta huczna impreza kończy się interwencją Straży Marszałkowskiej.
Sam zainteresowany, w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" potwierdził, że wizyta straży miała miejsce. - Zaczęło się tak, że mieliśmy coś do obgadania i wpadło do mnie kilka osób. Potem przyszło parę następnych i spotkanie przedłużyło się, ale to był jednostkowy przypadek - tłumaczył Matuszny.