PublicystykaPiS odzyska Sejm siłą? Sławomir Sierakowski: opozycja złapała PiS w pułapkę

PiS odzyska Sejm siłą? Sławomir Sierakowski: opozycja złapała PiS w pułapkę

W amerykańskich filmach walki z lat 80. zazwyczaj grana jest taka sama figura. Tytułowy Rambo, Rocky albo inny amerykański heros walczy z silnym przeciwnikiem, który dodatkowo używa niedozwolonych środków, łamie zasady, postępuje niehonorowo. Nasz bohater najpierw długo przegrywa i przegrywa. Jeszcze jeden strzał albo cios i jest po nim. I nagle trafia przeciwnika. To dopiero jeden cios. Daleko do happy endu. Proporcje sił się prawie nie zmieniły, ale zaskoczony przeciwnik już wie, że ma do czynienia z nie byle kim. Wie, że po drugiej stronie stoi ktoś charakterny.

PiS odzyska Sejm siłą? Sławomir Sierakowski: opozycja złapała PiS w pułapkę
Źródło zdjęć: © East News | ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Sławomir Sierakowski

Jeśli podobnej ewolucji nie przejdzie opozycja w Polsce, nie będzie miała szans z nieuczciwie walczącym PiS-em. Czy po roku nieustannego przegrywania, zajęcie sali plenarnej jest takim pierwszym ciosem, po którym PiS nabierze respektu? To się jeszcze okaże. Ten rok należałby całkowicie do PiS-u, gdyby nie ten jeden ruch dwóch partii, które nie ekscytowały dotąd niemal nikogo. Ziewało się na widok PO i nie ufało się Nowoczesnej. Jedni już byli, drudzy to jakaś reprezentacja bogaczy, a nie zwykłych ludzi – tak z grubsza rzecz biorąc stereotypowo postrzegano dwie największe opozycyjne partie. Dlatego trudno się było spodziewać, że najsilniejsze uderzenie w partię Jarosława Kaczyńskiego może przyjść właśnie z tej strony. Zerkano raczej w stronę KOD-u albo pozaparlamentarnej opozycji, albo czekano na nowego gracza.

Dlaczego właśnie strajk okupacyjny w Sejmie może być tak istotny? Dlatego, że bardzo trudno wyobrazić sobie, jak PiS ma odzyskać salę plenarną inaczej niż siłą albo przyznaniem się do porażki. PiS nie ma dobrego rozwiązania, a przynajmniej nikt jeszcze takiego nie podał. Jeśli posłowie będą wyciągani siłą, zrobi się jatka i PiS może na tym bardzo dużo stracić, a Polska ostatecznie zostanie przeniesiona z kategorii państw demokratycznych do kategorii państw tylko z nazwy demokratycznych. Zacznie się wtedy walka polityczna, jaką znamy z czasów PRL, czyli władza będzie pacyfikować, a ludzie się buntować w coraz bardziej konfrontacyjny sposób. Czy to możliwe? 2016 rok nauczył nas, żeby niczego z góry nie wykluczać.

Na to można powiedzieć: ale przecież PiS może przenieść obrady do sali kolumnowej lub innej. Tylko, że na jak długo? Na tydzień, miesiąc, na rok? A może tak już się utrwali, że PiS będzie obradował w jednej, a opozycja w drugiej? Każda taka dziwaczna sytuacja będzie stale kłuła ludzi w oczy, dowodząc, że mamy do czynienia z wyjątkowym stanem wcześniej niespotykanym u nas. Jak dotąd, partia Jarosława Kaczyńskiego łamie konstytucje i prawo, ale robi to tak, żeby wszystko wyglądało w miarę normalnie. Mamy podrabiany Trybunał Konstytucyjny, ale wygląda jakby był prawdziwy. Mamy przekręcone media publiczne, ale z daleka wyglądają jak telewizja, więc można udawać, że nic wielkiego się nie stało. Ale okupacja sejmu przez opozycję i głosowania kolejnych ustaw w sali do tego nieprzystosowanej, to już normalnie wyglądać nie będzie ani z daleka ani z bliska.

Czy więc PiS się wycofa? To najprostsze rozwiązanie. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma większość, więc nic łatwiejszego, tylko przegłosować jeszcze raz ustawę budżetową i zamknąć temat. Ale Kaczyński nie byłby Kaczyńskim, gdyby na to poszedł. To by była spektakularna porażka, która nauczyłaby opozycję jak walczyć z PiS-em. To jednocześnie przyznanie się do łamania prawa i do gigantycznej bezczelności, którą Kaczyński pokazał wyjeżdżając w asyście policji w nocy z Sejmu, śmiejąc się w twarz rozgniewanym ludziom.

W minionym roku Kaczyński cofnął się tylko dwa razy i w obu przypadkach niespecjalnie można się było z tego cieszyć. Dzień po czarnym proteście władza ośmieszyła własnych posłów, zmuszając ich do głosowania przeciwko czemuś, co chwilę wcześniej sami uchwalili. Tyle, że jednocześnie Kaczyński zapowiedział: „Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”. Podobnie było z ustawą ograniczającą prawo do demonstracji. Tu krok w tył był najprawdopodobniej od początku zaplanowany. Zaproponowano kuriozalne rozwiązanie, które miało dawać pierwszeństwo władzy i Kościołowi w organizowaniu demonstracji, a wojewodzie prawo do przyznawania stałego miejsca demonstracjom cyklicznym, postanowiono także rozdzielić kontrmanifestantów od manifestantów odległością stu metrów. Władza po ostrej krytyce wycofała się, pozostawiając jednak część rozwiązań, a więc w ostatecznym rachunku zrobiła krok do przodu. To wszystko przydarzyło się pod koniec roku. Czy można w tym dostrzec jakiś proces polityczny? PiS słabnie, a może przyjął nową taktykę „dwa kroki w przód, jeden w tył”, którą w nowym roku będziemy obserwować coraz częściej?

Jaki jest PiS, dowiedzieliśmy się w 2016 roku i nie sądzę, żeby miał się zmienić. Zmienić się za to może i powinna opozycja, jeśli coś ma się odwrócić w polskiej polityce. Obecna sytuacja w Sejmie to dopiero pierwszy raz, gdy opozycji udało się złapać Kaczyńskiego w pułapkę, czyli zostawić mu alternatywę, która zakłada tylko złe rozwiązania. Prezes jest wyraźnie zdenerwowany, skoro opowiada o puczu, co wszyscy od razu wyśmiali, bo związku znaczeniowego między tą sytuacją a słowem pucz, jest mniej więcej tyle, co między „Wiadomościami” TVP a faktami.

Niektórzy komentatorzy niekoniecznie krytycznych wobec opozycji krzywią się: ten protest jest groteskowy. No jak to wygląda, że poseł siedzi sześć godzin, a później zmienia go następny, co to więc za poświęcenie? Tyle, że nie o elgencję albo poświęcenie tu chodzi, tylko o zmuszenie władzy do cofnięcia się. PiS postępuje groteskowo i obciachowo bez przerwy. Ośmiesza siebie i Polskę na cały świat, ale rządzi nią. Jesli opozycja będzie się oglądała na elegancję, to nie nauczy się stawiać takiej władzy, jaką mamy. Nie mówię o tym, żeby walczyć z PiS-em jego metodami, bo z tym nie mamy i nie powinniśmy mieć do czynienia. Mówię o tym, że opozycja stanie się prawdziwą opozycją w 2017, gdy nabierze porównywalnej determinacji, konsekwencji, a czasem też bezwzględności w działaniu. Czy PO i Nowoczesna naprawdę nauczyły się PiS-u, szybko się przekonamy.

Sławomir Sierakowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)