PiS buja się na nisko zawieszonej huśtawce
PiS na nisko zawieszonej huśtawce, PO pomału traci poparcie - to wynika z ostatnich sondaży Wirtualnej Polski. Partia Jarosława Kaczyńskiego po odrobieniu 6 punktów procentowych w poprzednim badaniu, teraz znów zjeżdża w dół – o 4% i dziś deklaruję chęć głosowania na PiS 16% Polaków. To ponad dziesięć procent mniej niż to, jaki wynik PiS osiągnął w wyborach do europarlamentu - ale wtedy sondaż WP określał poparcie dla partii Kaczyńskiego na poziomie 14%. Gdyby posługiwać się tym odniesieniem można by stwierdzić, że PiS nieco od wyborów… zyskał.
Bez względu na to, jak wygląda faktyczne poparcie dla partii, jedno, co wynika z sondaży wydaje się bezsporne – przewaga PO nad PiS jest wciąż potężna i wysiłki polityków PiS nie zmniejszyły, lub zmniejszyły tylko w niewielkim stopniu dystans, jaki dzieli obie partie. Na dodatek partia Jarosława Kaczyńskiego zyskuje lub traci bardziej niż jej główny rywal na scenie politycznej, wahania w wynikach popularności tej partii różnią się o cztery czy sześć punktów procentowych, w czasie gdy PO traci lub zyskuje jeden czy dwa punkty. Świadczyć to może o tym, jak emocjonalnie Polacy patrzą na PiS, a z drugiej strony jak stabilne poparcie ma partia Donalda Tuska. Stabilne, choć warto zauważyć, że co najmniej o 10% mniejsze niż na początku rządów, gdy deklarowane poparcie dla PO było na średnim poziomie 50%. Dziś ta średnia to okolice 40%, choć w kolejnych trzech badaniach Platforma osuwa się poniżej tego poziomu. Dziś chęć głosowania na PO deklaruje 38% Polaków.
Najwyraźniej praca Pawła Piskorskiego przy tworzeniu Stronnictwa Demokratycznego jako głównego rywala Platformy na lewo od niej, nie przynosi jeszcze efektów. Nie znaczy to jednak, że PO nie ma się czego obawiać. Niedawno były szef UOP-u i oficer służb specjalnych PRL Gromosław Czempiński powiedział publicznie, że powstanie Platformy było jego pomysłem i że, by powstała, odbył „dziesiątki rozmów” z jej twórcami. Donald Tusk i liderzy PO tę wypowiedź zignorowali, ale wypowiedź ta pokazała, że przy okazji rywalizacji politycznej między Donaldem Tuskiem, a środowiskiem SD może dochodzić do ujawniania wielu niewygodnych dla PO sekretów. Nie jest tajemnicą przecież, że Gromosław Czempiński od lat dobrze zna się i współpracuje z Andrzejem Olechowskim.
Jeszcze groźniejsze niż ujawnianie tajemnic PO wydaje się jednak co innego – jeśli Piskorskiemu się uda, powstanie realna alternatywa dla wyborców, którzy wybierali dotąd Platformę z konieczności, bo żadna inna partia nie była silną alternatywą dla PiS. Jeśli więc Paweł Piskorski przekona wyborców, że oddanie na niego głosu nie będzie zmarnowanym gestem, może poważnie zagrozić Platformie. Zwłaszcza, że partia Tuska i jego gabinet znaleźli się w poważnych kryzysowych tarapatach, na wyjście z których nie mają chyba dobrego pomysłu. Chaos z konstruowaniem budżetu, łatanie dziury budżetowej gwałtownym cięciem wydatków, które, jak w debacie nad nowelizacją budżetu wypunktował poseł SLD Bartosz Arłukowicz, uderzą w najsłabszych (zmniejszą się kwoty na fundusz alimentacyjny, na dożywianie dzieci i najbiedniejszych, na dofinansowanie wakacji dla dzieci z rodzin najuboższych czy na refundację leków na niektóre przewlekłe choroby) to bomba, która może eksplodować znacznym niezadowoleniem z rządów premiera Tuska.
Zwłaszcza, że dotąd politycy rządzący wmawiali nam, że kryzys Polskę ominął, że jesteśmy samotną szczęśliwą wyspą na morzu światowej recesji.
Te zabiegi propagandowe mogą się teraz właśnie zemścić – mało kto lubi, gdy wobec niego stosowano technikę opisaną niegdyś przez Wojciecha Młynarskiego :„po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. Wyborcy mogą się więc zdenerwować, a wtedy… spindoktorzy PO będą mieli pełne ręce roboty, by odwrócić ich uwagę od patrzenia na to, co robią rządzący i zrobią wszystko by medialnie przerzucić odpowiedzialność na innych (najlepiej na prezydenta i PiS). Jeśli się to uda, to zważywszy na takie spektakularne sukcesy prestiżowe jak wybór Jerzego Buzka na szefa Parlamentu Europejskiego, Platforma wcale nie musi stracić gwałtownie poparcia i nadzieje środowiska PiS, że kryzys zmiecie PO lub tak ją osłabi, że zmusi do współpracy z prezydentem i partią Jarosława Kaczyńskiego mogą okazać się płonne. Ostatnia wypowiedź prof. Adama Glapińskiego, doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powrócił do pojawiającego się już w lutym tego roku pomysłu utworzenia wielkiej koalicji PO-PiS, świadczy, że takie kalkulacje
realnie istnieją. I to, zdaje się, po obu stronach politycznego podziału. W lutym pisano, że z pomysłem takim jako pierwszy wyszedł Donald Tusk, teraz sygnał pojawia się z otoczenia prezydenta. Dziś oczywiście koalicja PO-PiS wydaje się konceptem zupełnie nierealnym, ale proszę policzyć, ilu wydarzeń byliśmy świadkami, które wydawały się zupełnie nierealistyczne?
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski