Piotr Kadlcik: milczenie papieża Franciszka na pewno miało właśnie takie źródło
- Jeśli komuś własna wrażliwość podpowiada, że Auschwitz-Birkenau należy odbierać poprzez ciszę albo w inny sposób, to bardzo dobrze. To pierwsza taka milcząca wizyta papieża w obozie śmierci. Ważne, żeby zachowanie każdego z nas wypływało z serca. Milczenie papieża Franciszka na pewno miało właśnie takie źródło - mówi Wirtualnej Polsce Piotr Kadlcik z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, były przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich.
WP: Jacek Gądek: - Jakie wrażenie na panu zrobiły milczące uroczystości związane z wizytą papieża Franciszka w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau?
Piotr Kadlcik: - Sam byłem i czekałem na papieża w byłym obozie Birkenau.
Już po raz trzeci uczestniczę w papieskich uroczystościach w tym miejscu - najpierw z papieżem Janem Pawłem II w 1979 r., potem z Benedyktem XVI w 2006 r., a teraz z Franciszkiem.
WP: I?
Wiele osób pyta o tę ciszę. Brzezinka to jest miejsce, na które różni ludzie reagują w odmienny sposób. Nie ma więc jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak w tym miejscu należy się zachować i jak te chwile obecności powinny wyglądać. Tak naprawdę liczy się przede wszystkim szczerość intencji.
Jeśli komuś własna wrażliwość podpowiada, że obóz śmierci należy odbierać poprzez ciszę albo w inny sposób, to bardzo dobrze. Bo dobrze jest wtedy, gdy nie są to wyuczone gesty, ustalenia protokołu dyplomatycznego albo zalecenia specjalistów od PR.
WP: Nigdy wcześniej wizyta papieska w Auschwitz-Birkenau nie była tak cicha, bez wystąpień.
Tak. To pierwsza taka milcząca obecność papieża w obozie śmierci. Ważne, żeby zachowanie każdego z nas wypływało z serca. Milczenie papieża Franciszka na pewno miało właśnie takie źródło.
WP: Wcześniej przybywali tutaj: Jan Paweł II - Polak, Benedykt XVI - Niemiec, a teraz Franciszek - papież z Argentyny, która po II wojnie światowej była schronieniem dla wielu nazistów.
Myślę, że tę wizytę należy traktować nie jako obywatela Argentyny, ale jako głowy Kościoła katolickiego. Kolejna wizyta kolejnego papieża, a więc kontynuacja zwyczaju, który zapoczątkował Jan Paweł II.
Papież Polak zapoczątkował tę tradycję, a kolejni papieże podążają wyznaczoną przez niego drogą. Benedykt XVI, będąc tutaj, mówił dość dużo, ale jego przemówienie - moim zdaniem - w niektórych fragmentach było kontrowersyjne i wywołało też niezbyt pozytywne reakcje. Teraz na wizytę papieża z Argentyny nie można patrzeć przez pryzmat narodowości.
WP: Coś szczególnie w czasie uroczystości zwróciło pana uwagę?
Cisza jest czymś nowym. Ten papież zaskakuje wieloma rzeczami - teraz zaskoczył nas nie słowami, ale ciszą. Musimy się przyzwyczaić do tego, że jest nieszablonowy.
WP: Można było odnieść wrażenie, że Franciszek, witając się z byłymi więźniami obozu, nie chce, aby całowali go w dłoń. To też wymowne?
Status byłych więźniów w tym miejscu jest absolutnie wyjątkowy. Wcale by mnie to więc nie zaskoczyło.
WP: W jaki sposób ta wizyta papieska może się zapisać w historii?
W kolejnych pokoleniach tworzymy sobie kolejną własną historię. To, co nam się wydaje momentem historycznym, młodszym może się takim wcale nie okazać. Albo wydarzeniem o symbolicznej wadze będzie coś innego.
Mam wrażenie, że rzeczą daleko ważniejszą jest to, że to, co wydarzyło się dziś, jest kontynuacją zwyczaju zapoczątkowanego przez Jana Pawła II. Kolejni papieże tu przyjeżdżają i na swój sposób oddają hołd pomordowanym.
Tytuł papieża to pontifex, który oznaczał najwyższego rzymskiego kapłana, ale dosłownie można go przetłumaczyć jako "budowniczy mostów". Gdy mówimy o pontyfikacie, to mówimy o tworzeniu mostów. Tradycja odwiedzania Auschwitz-Birkenau to właśnie jeden z takich mostów, po którym stąpają następcy Jana Pawła II.