Pierwsi lokatorowie Eko-Sękocina za progiem
W pierwszej połowie grudnia do kontrowersyjnego osiedla Eko-Sękocin wprowadzą się pierwsi mieszkańcy. Zamieszkają tam m.in. zastępcy nowego szefa Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, Janusza Dawidziuka.
Afera Eko-Sękocin wybuchła w sierpniu 1997 roku. Okazało się, że w Raszynie za pieniądze Lasów Państwowych powstaje osiedle luksusowych domów. Większość z nich ma powyżej 140 metrów kwadratowych. Jest też 6 apartamentów po 300 metrów, z dwoma garażami dla jednej rodziny. W jednym z nich miał zamieszkać były wicepremier Grzegorz Kołodko.
Osiedle budowała firma Insbud z Mławy. Oficjalnie domy stawiano dla pracowników Lasów Państwowych.
Ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz zlecił kontrolę budowy osiedla Eko-Sękocin po artykułach prasowych w "Gazecie Wyborczej. Kontrolerzy z Kancelarii Premiera wykryli wiele nieprawidłowości, m.in. niezgodność budowy z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, a pozwolenie na budowę wydano w urzędzie gminy Raszyn, choć teren należy do obszarów leśnych i przyleśnych i nie można na nim w ogóle budować.
Budowa, która była prawie na ukończeniu, została wstrzymana. Proponowano między innymi, by osiedle rozebrać, przeznaczyć na cele społeczne, na przykład rodzinne domy dziecka lub sprzedać na wolnym rynku i w ten sposób odzyskać pieniądze.
Z kontroli NIK wynikało, że na budowę osiedla dyrekcja lasów wydała około 7,5 mln złotych z tzw. funduszu leśnego, przeznaczonego na pomoc dla nadleśnictw, którym zawsze brakuje pieniędzy na właściwą ochronę lasów. NIK zobowiązała Dyrekcję do zwrotu pieniędzy.
W marcu 1998 r. prezes NIK oświadczył, że nie ma wystarczających podstaw prawnych, aby skierować do prokuratury sprawę budowy osiedla. Jego zdaniem, istniały jedynie zastrzeżenia co do źródeł finansowania budowy. (kar)