"Jak ktoś może patrzeć na twarze w tym filmie i nie dostrzec prawdy?"
Przedstawiciel Duńskiego Czerwonego Krzyża nie dał się zwieść maskaradzie, w przeciwieństwie do delegacji szwajcarskiej. Szwajcarzy sporządzili raport po myśli nazistów, głoszący, że Żydzi mają się stosunkowo dobrze w porównaniu z niemieckimi cywilami mieszkającymi w bombardowanych miastach. Król Danii, Christian X, zażądał natomiast zwolnienia i bezpiecznego powrotu do domu 466 duńskich Żydów. Naziści ulegli, wkrótce kolumna białych autokarów i ambulansów przekroczyła linię frontu, aby wywieźć i uratować wszystkich duńskich więźniów. Dla 50 Duńczyków zmarłych w obozie było już jednak za późno.
Latem 1944 r., po wyjeździe delegatów Czerwonego Krzyża i aż do końca zdjęć Gerron stąpał po kruchym lodzie, usiłując zaspokoić żądania nazistów, a jednocześnie ujawnić prawdę. Mimo sztucznego tła i scen z udziałem dobrze ubranych statystów Gerron zdołał uchwycić w zbliżeniach przygnębione, pozbawione życia twarze, które go otaczały. W nakręconym materiale znalazło się np. kilka ujęć pięknej dziewczyny, która podlewając ogród, odwraca się w stronę kamery ze sztucznym uśmiechem. Można było zauważyć pusty wzrok starych ludzi siedzących na "ławeczkach parkowych" i rzekomo napawających się widokiem zieleni, a także przerażone spojrzenia malutkich dzieci, pędzących na koniach na patyku.
Gdy tylko Gerron skończył zdjęcia, na rozkaz ministra propagandy Rzeszy Josepha Goebbelsa z Terezina odjechał do Auschwitz pociąg wiozący w zapieczętowanych wagonach ostatni ładunek - ponad 2 tys. osób, które uczestniczyły w produkcji filmu. Gerron został wyróżniony "specjalnym traktowaniem" na rozkaz dowództwa Gestapo, które chciało mieć pewność, że reżyser nie będzie z nikim rozmawiał. Z podniesioną wysoko głową, nie oglądając się za siebie, Gerron pomaszerował wprost do komory gazowej. Miał wówczas 47 lat. "Jak ktoś może patrzeć na twarze w tym filmie i nie dostrzec prawdy? Wszyscy widzimy tylko to, co chcemy widzieć" - stwierdza Alice.