Pedofil: nikt mi nie udowodni, że porwałem Madeleine
Raymond Hewlett, pedofil podejrzany o porwanie Madeleine McCann, twierdzi, że ma alibi na noc, gdy zniknęła dziewczynka, ale nie zamierza go ujawniać. - Dlaczego miałbym cokolwiek udowadniać? - miał powiedzieć Hewlett. O sprawie Hewletta pisze na swojej stronie internetowej telewizja Sky News.
64-letni Raymond Hewlett trzy razy odsiadywał wyrok za seksualne wykorzystywanie małych dziewczynek. Mężczyzna przyznaje, że 3 maja 2007 roku, kiedy Madeleine zniknęła, był niedaleko ośrodka wypoczynkowego, gdzie mieszkali jej rodzice, ale nie powie dokładnie gdzie. - Mam alibi, ale dlaczego mam je udostępniać? - miał powiedzieć Hewlett. - Są osoby, które mogą powiedzieć, gdzie byłem w dniu, gdy porwano Madeleine, ale nie rozumiem, dlaczego miałbym je w to mieszać. Nie zrobiłem nic złego - twierdzi mężczyzna.
Hewlett zaprzecza oskarżeniom o zabójstwo małej Madeleine. - Możecie mi zrobić test na wykrywaczu kłamstw - zapewnia. Twierdzi, że nigdy nie spotkał dziewczynki. Widział jedynie plakaty z jej zdjęciem już po zaginięciu.
Raymond Hewlett choruje na raka gardła. Obecnie przebywa w Akwizgranie w Niemczech. Lekarze twierdzą, że zostało mu zaledwie kilka tygodni życia.
Nazwisko Hewletta pojawiło się w śledztwie już w 2007 roku. Nie ma jednak dowodów na jego udział w porwaniu Madeleine, a on sam już dwukrotnie odmawiał rozmowy z prywatnymi detektywami pracującymi dla rodziców dziewczynki.
Teraz na spotkanie z Hewlettem przyjechał do Niemiec dwóch emerytowanych policjantów. Dave Edgar i Arthur Cowley liczyli, że uda im się porozmawiać z mężczyzną, aby wyeliminować go z grona podejrzanych. Jednak z powodu złego stanu zdrowia rozmowa z Hewlettem mogła trwać jedynie godzinę. Policjantom nie udało się podczas niej wydobyć z przesłuchiwanego nic, co mogłoby pomóc w prowadzonym śledztwie.
Madeleine McCann zniknęła z ośrodka wypoczynkowego w miejscowości Praia da Luz w Portugalii 3 maja 2007 roku, na kilka dni przed swoimi czwartymi urodzinami. Szuka jej policja na całym świecie.
Tłumaczyła Paulina Piekarska, Wirtualna Polska