Paweł Wiejas: "Nie zmieniajmy ustaw, gdy z oczu ciekną łzy. Tak zniszczymy wolność" (Opinia)
Żadne przepisy, nawet najlepsze, nie ustrzegą nas przed atakiem szaleńca. Pomysły, by zmienić ustawę o imprezach masowych wrzućmy do kosza. Skupmy się na tym co istotne – walczmy z nienawiścią. To nie jest rozwiązanie idealne, ale przynajmniej daje nam szansę.
16.01.2019 | aktual.: 16.01.2019 16:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie oczekujcie, że odpowiem wam jak wygląda świat idealny, w którym nigdy nie doszłoby do zamordowania prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Do tego potrzebny jest większy umysł i lepsze pióro. Mogę mówić tylko o swoich odczuciach.
A myśląc o Gdańsku – i siłą rzeczy o śp. Pawle Adamowiczu, którego znałem, teraz to widzę, niewystarczająco – myślę od kilku dni o wolności człowieka. I o granicy, której w tej wolności nie powinien przekraczać.
Zaciągnij się Gdańskiem. Zrozumiesz, dlaczego tolerancja jest ważna
Proszę, dajcie mi jeszcze chwilę na przejście do ustaw. To że właśnie w Gdańsku doszło do tej zbrodni, jest wstrząsające w dwójnasób.
Ja "zaciągnąłem się" Gdańskiem na początku lat 90. To nieuchwytne, nienamacalne przeżycie, ale przeżycie uzależniające. Nie ma wyjścia. Z każdym kolejnym machem, tak jak ja, wcześniej czy później, ale wciągnięcie tu historię.
Będziecie mieli "w płucach" różnorodność miasta.
Zobaczycie – choćby nie było to waszym zamiarem - Polaków walczących o polskość miasta (Boże, cóż za "suchar”). Chłopaków w większości z kieleckiego którzy walczą na Westerplatte. Będziecie widzieć stocznię i Grudzień 70’. Niemal fizycznie poczujecie Sierpień 80’ (Walentynowicz, Wałęsę, Krzywonos, Gwiazdę i Borusewicza – to nie encyklopedia, wszystkich bohaterów nie wymienię, za co przepraszam).
Jeśli dokładnej przyjrzycie się, zobaczycie jak w Cotton Club gromadzą się pierwsi liberałowie (wtedy ujrzycie Donalda Tuska grającego w bilard). Dostrzeżecie jak konserwatysta śp. Maciej Płażyński (Marszałek zginął w Smoleńsku), potrafił łączyć wszystkich gdańszczan, wszystkich pomorzaków.
Gdy już to poczujecie, zrozumiecie dlaczego Gdańsk jest miastem wolności i solidarności.
Zrozumiecie i tym większy będzie wasz ból, że to w tym miejscu zamordowano człowieka tak otwartego na innych, jak Paweł Adamowicz. Który sam przeszedł długą drogę, aby zrozumieć, że siła jest w różnorodności.
Teraz posłuchajcie "The Sound Of Silence”, który odtworzono 14 stycznia, gdy przestało bić serce Pawła Adamowicza. Ja, tak po ludzku, popłakałem się. I nie wstydzę się tych łez. To był facet, z którym można było się nie zgadzać, którego można było krytykować, który może i miał "coś za uszami”, ale któremu nie można było odmówić tego, że słuchał innych.
I który pomimo wad - bo, kto ich nie ma - kochał Gdańsk. Dawał wolność miastu i ludziom.
Ustawa, która może zabić wolność
Jeszcze raz przeproszę za długą, może zbyt długą, refleksję. Dopiero teraz będzie o ustawach.
Pojawiły się informacje, że partia rządząca chce nowelizacji ustawy o imprezach masowych. Nie ma oficjalnego potwierdzenia. Wierzę, że do tego nie dojdzie.
Bo co tu nowelizować? Ustawa przez wiele lat sprawdzała się znakomicie. Do 13 stycznia, dnia w którym nożownik zaatakował śp. Pawła Adamowicza, nie było poważnych ekscesów. Wtedy ktoś popełnił błąd wpuszczając na scenę WOŚP zabójcę na podstawie plakietki "media".
Jeśli przemoże chęć pokazania, że "państwo działa”, dojdzie do sytuacji, że na organizację imprez masowy (mgliste pojęcie, rozpoczynające się od 1 tys. uczestników) będzie stać tylko najbogatszych. Zabijemy w ten sposób wolność, bo nikogo na imprezę masową nie będzie po prostu stać.
Z całym szacunkiem. Z wypowiedziami tzw. ekspertów od zabezpieczeń, jest jak z pytaniem lwa, czy nie przestałby być jaroszem. Więc eksperci mówią, że są potrzebne nowe zabezpieczenia (a gdy dojdzie do kolejnych porażających aktów, powiedzą pewnie, że są potrzebne następne – interes się kręci).
Twarde dane pokazują – do czasu ataku na Pawła Adamowicza, wszystko było OK. Egzekwujmy to, co jest, nie twórzmy nowych obostrzeń. Zostawmy pole do działania dla policji i służb wywiadowczych.
Wsłuchanie się w głos "ekspertów", szczególnie wtedy, gdy z oczu płyną łzy, a serce pęka, nie jest dobrym rozwiązaniem.
Porozmawiajmy za to o tym, o czym rozmawiać warto już teraz. To temat dalej aktualny. Posłanka Scheuring-Wielgus chce "odmrozić" uchwałę ws. mowy nienawiści. Już raz została ona odrzucona przez Sejm. Czy zakaz piętnowania innych m.in.: "za poglądy polityczne, wyznanie preferencje seksualne, narodowość", to zbyt wiele?
Nie pozwólmy po prostu na czyste akty nienawiści kierowane do konkretnych ludzi – "dorżnięcie watah", "strząsanie szarańczy", wieszanie portretów na szubienicach, wystawianie "aktów zgonu”, nazywanie kogoś zdrajcą narodu, głoszenie wyższości "białej rasy". Zacznijmy do siebie mówić, a nie wzajemnie się obrażać.
Jeśli tego nie zaprzestaniemy, jeśli nie nauczymy młodych (chwała Wrocławiowi i Warszawie, że rozpoczną lekcje o tym, czym jest nienawiść), że postrzeganie innych jako gorszych, jest zwyczajnie podłe, jeszcze nie raz będziemy płakali i słuchali "The Sound Of Silence”. W Gdańsku, jutro w Poznaniu, a później na targu w Pcimiu Dolnym. Spuścimy flagi do połowy masztu, zapłaczemy.
Szybko zapomnimy o prawdziwych przyczynach dramatu, którego ofiarą stał się Paweł Adamowicz. Przed kolejnymi nie ustrzegą nas nawet najbardziej restrykcyjne ustawy. Pomóc – nie uchronić – może normalny dialog. Dialog bez nienawiści.
Często mówimy, że zmarły chciałby tego, albo tego. Że postąpiłby tak, albo tak. W większości to nieuprawnione hipotezy.
Bezczelnie napiszę: Paweł chciałby, żebyśmy się wzajemnie szanowali.