PolitykaParlament Europejski przyjął rezolucję krytykującą Polskę

Parlament Europejski przyjął rezolucję krytykującą Polskę

• Parlament Europejski przyjął rezolucję krytykującą Polskę
• Dokument przygotowało pięć grup w PE
• Rezolucję poparło 510 europosłów, a 160 było przeciw
• Krytykują one Polskę m.in. za przedłużający się kryzys konstytucyjny
• PiS: podwójne standardy w PE
• PO: to jest coś więcej niż porażka

Parlament Europejski przyjął rezolucję krytykującą Polskę
Źródło zdjęć: © AFP | FREDERICK FLORIN

14.09.2016 | aktual.: 07.10.2016 23:27

Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję na temat sytuacji w Polsce. Europosłowie ocenili, że "paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce" i wezwali polski rząd do rozwiązania kryzysu.

Rezolucję poparło 510 europosłów, a 160 było przeciw.

To druga rezolucja europarlamentu dotycząca Polski. Pierwsza została przyjęta w kwietniu i odnosiła się tylko do sporu wokół TK.

W przyjętym w środę dokumencie europosłowie odnoszą się też do innych spraw, które budzą zaniepokojenie części z nich, w tym do ustaw: o mediach, o policji, o prokuraturze, Kodeksu postępowania karnego, ustawy antyterrorystycznej, o służbie cywilnej, a także planów wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej oraz kwestii "zdrowia reprodukcyjnego kobiet".

PE wyraża zaniepokojenie, że zmiany te "przyjmowane są szybko i bez właściwych konsultacji". Wezwano Komisję Europejską, by - wobec braku w pełni funkcjonalnego TK - zbadała wspomniane ustawy pod kątem zgodności z prawem UE.

W rezolucji europarlament wyraża ubolewanie, że do tej pory nie udało się znaleźć kompromisu w sprawie sporu wokół TK, a polskie władze nie zastosowały się do opinii Komisji Weneckiej Rady Europy w tej sprawie, ani też nie opublikowały i nie wdrożyły wszystkich wyroków TK, w tym z 9 marca br. w sprawie grudniowej ustawy o Trybunale oraz z 11 sierpnia br. w sprawie ustawy lipcowej.

Europosłowie udzielają też poparcia Komisji Europejskiej, która prowadzi procedurę ochrony państwa prawa wobec Polski, a w lipcu wydała zalecenia dla władz w Warszawie w sprawie rozwiązania kryzysu wokół TK. Parlament Europejski "wzywa polski rząd do współpracy z Komisją zgodnie z zasadą lojalnej współpracy, która jest określona w Traktacie oraz wzywa go do wykorzystania trzech miesięcy przyznanych przez Komisję na zaangażowanie wszystkich partii reprezentowanych w polskim Sejmie w szukanie kompromisu, który pozwoli rozwiązać trwający kryzys konstytucyjny, przy pełnym poszanowaniu opinii Komisji Weneckiej i zalecenia Komisji Europejskiej" - napisano w dokumencie.

Preambuła rezolucji mówi o obawach dotyczących innych spraw, poza TK. Napisano m.in., że "przyjęte i nowo proponowane zmiany w polskiej ustawie o mediach publicznych, w szczególności dotyczące zarządzania, niezależności wydawniczej i autonomii instytucjonalnej mediów publicznych, wzbudzają obawy co do poszanowania wolności wypowiedzi oraz wolności i pluralizmu mediów".

Przypomniano też, że Komisja Wenecka Rady Europy uznała w swojej opinii, że nowelizacja ustawy o policji (zmieniająca zasady inwigilacji) nie zapewnia wystarczających gwarancji, które zapobiegną nadużyciom i nieuprawnionej ingerencji w prywatność i ochronę danych osobowych. Dokument wskazuje także na obawy związane z ostatnimi zmianami w Kodeksie postępowania karnego i ustawie o prokuraturze, które "mogą osłabić ochronę prawa do rzetelnego procesu w postępowaniach karnych, domniemanie niewinności i prawo do obrony, szczególnie w przypadku stwierdzenia braku wystarczających gwarancji zapobiegających nadużyciom władzy, a także zasadę podziału władz".

Według rezolucji PE nowa ustawa o służbie cywilnej może z kolei naruszać zasadę, że skuteczna, bezstronna, profesjonalna i politycznie neutralna służba cywilna jest fundamentalnym elementem demokratycznych rządów.

Dokument mówi też o planach wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej oraz decyzji ministra środowiska Jana Szyszki o odwołaniu 32 spośród 39 członków Państwowej Rady Ochrony Przyrody, która sprzeciwiła się tym planom.

W jednym z punktów projekt rezolucji wskazuje, że z Europejskiej Karty Praw Podstawowych, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że "zdrowie seksualne i reprodukcyjne kobiet ma związek z wieloma prawami człowieka, w tym z prawem do życia i godności, do wolności od nieludzkiego lub poniżającego traktowania, prawem dostępu do opieki zdrowotnej, prawem do prywatności, prawem do edukacji oraz z zakazem dyskryminowania, co jest również odzwierciedlone w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej".

W głosowaniu odrzucono natomiast poprawki Zielonych i Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, które krytykowały m.in. projekt obywatelski dotyczący zaostrzenia przepisów o aborcji. Obywatelski projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji został złożony w Sejmie przez Komitet "Stop Aborcji".

PiS: podwójne standardy w PE

- KE i PE tą rezolucją występują przeciw wyborcom, którzy ten rząd polski zaaprobowali, którzy ten rząd wybrali - stwierdził Ryszard Legutko, PiS. - Ten spór dotyczy tego, na ile KE może ingerować w działanie suwerennego państwa - dodał.

- Tu nie ma obiektywizmu, stosowane są podwójne standardy - podsumowali politycy PiS.

- Platforma realizuje twardo swój plan szkodzenia Polsce. Zrobią wszystko, żeby zaszkodzić Polsce. Głosując za tą rezolucją godzą w interes swojego kraju - powiedziała Jadwiga Wiśniewska z Prawa i Sprawiedliwości.

- Patrzymy na przyjętą przez PE rezolucję nt. sytuacji w Polsce bez większych emocji, bo nie ma ona większego znaczenia - mówił Łukasz Schreiber (PiS). Dodał, że PiS patrzy na wtorkową debatę w PE z ubolewaniem, bo są ważniejsze problemy, m.in. kryzys po Brexicie czy problem imigrantów.

Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję na temat sytuacji w Polsce, w której ocenia, że "paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce". Rezolucję poparło 510 europosłów, a 160 było przeciw. To druga rezolucja europarlamentu dotycząca Polski. Pierwsza została przyjęta w kwietniu i odnosiła się tylko do sporu wokół TK.

- To, że ta rezolucja nie ma konsekwencji prawnych, to jest oczywiste - podkreślił poseł PiS Jacek Sasin. Jak dodał, PiS postrzega rezolucję, jako "element walki politycznej z polskim rządem, z Polską".

Sasin ocenił, że przychylenie się do oczekiwań części elit europejskich, które - jego zdaniem - promują rezolucję "jest po prostu niemożliwe, bo to oznaczałoby zakwestionowanie porządku konstytucyjnego w Polsce".

- Oczekiwanie, że my dzisiaj uznamy, że Polska jest krajem, który nie szanuje swojego systemu prawnego, nie szanuje swoich instytucji demokratycznych, nie szanuje swojej konstytucji, tylko po to, żeby spełnić jakieś niezrozumiałe dla nas oczekiwania urzędników europejskich, jest oczekiwaniem, które nie może być spełnione - zaznaczył Sasin.

Łukasz Schreiber ocenił, że wtorkową dyskusję w PE trudno nazwać debatą. - To były oświadczenia liderów frakcji, nie było interakcji - podkreślił poseł. Jak dodał, PiS patrzy na rezolucję "bez większych emocji", bo - jak ocenił - "nie ma ona większego znaczenia".

Poseł zauważył, że "dziś faktycznie jest o czym debatować w Parlamencie Europejskim".

- Dziś faktycznie Komisja Europejska ma problemy do rozwiązania - dodał. Wśród tych najważniejszych wymienił: kryzys przywództwa w Unii, kryzys w strefie euro, kryzys związany z Brexitem, sytuację na granicy ukraińsko-rosyjskiej, sytuację w Ankarze i - jego zdaniem największy problem - islamskich imigrantów.

- To są rzeczywiste i realne problemy. Jeśli ktoś uważa, że my dzisiaj największym problemem jest stan demokracji w Polsce, tzn. że jest kompletnie oderwany od rzeczywistości - stwierdził.

PO: to jest coś więcej niż porażka

- To coś więcej niż porażka; PiS prowadzi nas na obrzeża UE - tak przyjętą przez europarlament rezolucję na temat Polski skomentował w środę szef PO Grzegorz Schetyna. Rafał Trzaskowski (PO) przestrzegał, że z tego typu polityką, PiS będzie bardzo trudno bronić polskiej racji stanu.

Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję na temat sytuacji w Polsce, w której ocenia, że "paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce". To druga rezolucja europarlamentu dotycząca Polski. Pierwsza została przyjęta w kwietniu i odnosiła się tylko do sporu wokół TK.

- Dzisiaj to jest coś więcej niż porażka - to jest symbol drogi, która prowadzi nas naprawdę na obrzeża Unii Europejskiej, na margines polityki europejskiej - ocenił Schetyna na środowej konferencji prasowej w Sejmie.

Jak dodał, środowe głosowanie w Strasburgu pokazuje że zdecydowana większość europejskich sił politycznych, różnych proweniencji "mówi dość, nie akceptuje tego, co w Polsce się dzieje". - Dzisiaj rozpaczliwe krzyki eurodeputowanych PiS pokazują tak naprawdę fiasko tej polityki w Europie. Pokazują, że oprócz partii skrajnych, skrajnie nacjonalistycznych, antyeuropejskich, zostało nam w portfolio tylko wsparcie części eurodeputowanych węgierskich - podkreślił szef PO.

- Widzimy, że to chyba jest ta "kontrrewolucja kulturowa", którą zapowiadali Kaczyński i Orban w Krynicy kilkanaście dni temu. Jeżeli tak będzie wyglądać szukanie partnerów w Europie, jeżeli w ten sposób będziemy prowadzić polską politykę i szukać partii, krajów, z którymi chcemy budować pozycję Polski, to jest droga kompletnie donikąd - mówił lider Platformy.

B. wiceszef MSZ ds. europejskich Rafał Trzaskowski ocenił, że "PiS nie do końca rozumie, gdzie się znajduje". - Ja dziś słyszałem prof. Ryszarda Legutko, który mówi o tym, że jest jakaś interwencja zewnętrzna. Zdaje się, że PiS do dzisiaj nie rozumie, że jesteśmy w UE, jesteśmy częścią tego klubu i że absolutnie naturalne jest to, że nasi najbliżsi partnerzy są zaniepokojeni tym, co się dzieje w Polsce - zaznaczył polityk Platformy.

Jego zdaniem, przy okazji środowego głosowania w PE widać było osamotnienie Prawa i Sprawiedliwości w europarlamencie. - Żadna poprawka PiS nie przeszła w Parlamencie Europejskim. To jest niestety jasna ilustracja tego, jakie jest miejsce obecnego rządu w Europie, który jest całkowicie pozbawiony sojuszników, stoi tylko ramię w ramię z eurosceptykami. Pytam się, jak w takiej atmosferze załatwiać ważne dla Polski sprawy? - powiedział Trzaskowski.

Według niego, PiS, nie mając sojuszników w Unii, nie będzie w stanie bronić polskiej racji stanu". - A to niestety odbije się nas wszystkich - dodał b. wiceminister spraw zagranicznych.

Trzaskowski uważa ponadto, że możliwe jest uruchomienie przez Komisję Europejską kolejnego etapu postępowania wobec Polski. - A kolejny etap jest już oparty jasno o traktaty europejskie. Jest to art. 7 traktatu (o Unii Europejskiej) i niestety to się może zakończyć sankcjami - mówił poseł PO.

Zwrócił uwagę, że procedura opisana w art. 7 traktatu o UE nie została do tej pory zastosowana wobec żadnego z państw członkowskich Unii. - To będzie niosło za sobą olbrzymie konsekwencje dlatego, że Polsce będzie niesłychanie trudno załatwić cokolwiek w UE w momencie, kiedy znajduje się na cenzurowanym - podkreślił.

Schulz: spór z partią PiS to nie spór z Polską

- Szef Parlamentu Europejskiego Niemiec Martin Schulz oświadczył w środę, że różnice zdań między większością europarlamentu a Prawem i Sprawiedliwością nie mogą być uważane za spór z Polską. PiS to tylko jedna z polskich partii - powiedział Schulz dziennikarzom.

- Chcę podkreślić, że spór z Prawem i Sprawiedliwością nie jest sporem z Polską, chyba że przyjęto by logikę, iż PiS i Polska to jedno i to samo, a tak nie jest. PiS to jedna z polskich partii, są też inne - oznajmił Schulz po głosowaniu nad rezolucją PE o Polsce.

- Muszę jednak żyć z tym, że jeśli mamy różnice zdań z Prawem i Sprawiedliwością, to oni twierdzą, że to jest wymierzone w Polskę. Ja kocham polski naród, kocham ten piękny kraj, moja żona urodziła się w Polsce, jestem wielkim miłośnikiem polskiej literatury i kultury, ale od czasu do czasu są różnice zdań między mną a różnymi partiami w Polsce, nie tylko PiS. Jednak spór o jedną sprawę nie oznacza, że jest się przeciwko Polsce - dodał Schulz.

Podkreślił, że debata i rezolucja PE o prowadzonej wobec Polski procedurze ochrony państwa prawa to "normalny krok". - Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, który negocjuje z rządem kraju członkowskiego, musi składać raport Parlamentowi Europejskiemu i to, że Parlament wyraża swoje opinie w tej sprawie, to absolutnie normalna rzecz - powiedział szef europarlamentu.

Petru apeluje do rządu, by wziął pod uwagę rezolucję PE

- Apeluję do rządu, by posłuchał, co PE ma do powiedzenia; rezolucja nie ma bezpośrednich skutków, ale są skutki pośrednie, np. pogorszenie wizerunku Polski i wstrzymywanie zagranicznych inwestycji w naszym kraju - powiedział w środę lider Nowoczesnej Ryszard Petru.

Lider Nowoczesnej nawiązał do tego, że w czasie poprzedniej debaty w europarlamencie dot. Polski w PE występowała premier Beata Szydło, a podczas obecnej jej nie było.

- Jeszcze parę miesięcy temu pani premier Beata Szydło leciała do Brukseli po to, by bronić polskiego stanowiska, by tłumaczyć czemu polski rząd robi to, co robi. Teraz już nie ma argumentów, by bronić polskiego stanowiska, by bronić Polski. Nieprzypadkowo nikt z polskiego rządu się tam nie pojawił, a jak wiadomo polscy ministrowie z przyjemnością latają na wycieczki zagraniczne - powiedział Petru.

Według niego, "pokazuje to tylko tyle, że w polskim rządzie mają pełną świadomość tego, że sprawa jest przegrana". Petru uważa, że niepojawienie się premier w PE było tchórzostwem. - Ona z pełną świadomością nie pojawiła się na debacie, bo nie ma argumentów na to, co się w Polsce dzieje - podkreślił polityk.

Dodał, że gdy w Brukseli krytykowano Węgry, to premier Viktor Orban "był tam, mówił po angielsku i bronił Węgier, lepiej czy gorzej tłumacząc swoje stanowisko".

Zdaniem Petru to źle dla Polski, że w PE przyjęto rezolucję, w której jest mowa "nie tylko o Trybunale Konstytucyjnym, ale i o mediach publicznych, służbie cywilnej, procesach sądowych, o tym, że w Polsce tak naprawdę zachwiana jest równowaga trójpodziału władz".

Polityk ocenił, że choć rezolucja nie ma bezpośrednich skutków dla Polski, to skutki pośrednie mogą być o wiele gorsze, przede wszystkim ze względu na pogorszenie wizerunku Polski za granicą.

Według Petru rząd Beaty Szydło doprowadził do tego, że o Polsce mówi się wyłącznie negatywnie, co - jak ocenił - wpływa też negatywnie na postrzeganie Polski przez inwestorów i w konsekwencji na wstrzymywanie zagranicznych inwestycji.

Lider Nowoczesnej zauważył, że podejmują oni decyzje, porównując Polskę z Czechami, Węgrami, Słowacją i Rumunią. - A dostają sygnały nieprzychylne, niejasne, że w Polsce nie ma urzędników niezależnych, że sędziowie mogą być wymienieni na posłusznych, że w Polsce nie działa TK, że łamana jest konstytucja, że media nie pokazują prawdy. To wygląda nie jak kraj demokratyczny, jako bliższy Turcji czy Rosji - zauważył Petru.

- Pan wicepremier Morawiecki opowiada bajki o tym, że (inwestorzy) chcą u nas inwestować. Rozważali to, ale wstrzymują się, bo widzą coraz większy chaos prawny - powiedział polityk.

Jak dodał, dziwi się, że PiS "bagatelizuje sprawę". - Jest taka zasada, że jak kilka osób mówi ci, że jesteś pijany, to lepiej się połóż. I ja miałbym apel do polskiego rządu, by wysłuchał tego, co mówią inni - podkreślił Petru.

Wyraził obawę, że rezolucja "to nie koniec i kolejne działania będą podejmowane". - Komisja Wenecka była tu w Polsce i na tej podstawie KE przedstawi swój raport i ja jestem przekonany, że to będzie szło dalej, czyli aż do głosowania nad wykluczeniem Polski z głosu w Radzie Europejskiej - powiedział lider Nowoczesnej.

Tyszka (Kukiz'15): PE nie powinien zajmować się wewnętrznymi sprawami Polski

PE nie powinien zajmować się wewnętrznymi sprawami Polski; konflikt wokół TK nie zagraża demokracji w Polsce, bo w naszym kraju nie mamy demokracji, tylko partiokrację - tak przyjętą przez europarlament rezolucję na temat Polski ocenił Stanisław Tyszka (Kukiz'15).

Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję na temat sytuacji w Polsce, w której ocenia, że "paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce". To druga rezolucja europarlamentu dotycząca Polski. Pierwsza została przyjęta w kwietniu i odnosiła się tylko do sporu wokół TK.

Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) powiedział w środę PAP, że Parlament Europejski w ogóle nie powinien zajmować się sytuacją w Polsce. - To wewnętrzna sprawa Polski - podkreślił.

- Konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego nie zagraża demokracji w Polsce, bo w naszym kraju nie mamy demokracji, tylko partiokrację. Konflikt o Trybunał, to jest konflikt stricte partyjny - ocenił poseł Kukiz'15.

Jak dodał, w Polsce dwa obozy partyjne, z jednej strony PiS, z drugiej - Platforma i Nowoczesna, biją się o to, kto będzie miał swoich sędziów w Trybunale, i kto będzie mógł bardziej efektywniej łupić obywateli, np. okradając ich z oszczędności emerytalnych, zgromadzonych w OFE.

- Parlament Europejski nie rozumie istoty konfliktu politycznego w Polsce, konflikt jest między partiami a obywatelami - ocenił.

Kosiniak-Kamysz o rezolucji PE: nie sądzę, by zmieniała sytuację w Polsce

- Nie sądzę, by przyjęta przez PE rezolucja zmieniała sytuację w Polsce, jeśli Sejm nie przyjmie proponowanej przez PSL ustawy konsensualnej ws. TK - powiedział w środę lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

- Mnie osobiście nie podoba się mieszanie i wrzucanie do tego Puszczy Białowieskiej, bo to powoduje rozmydlenie tej rezolucji; ona nie jest najlepsza w tym kształcie - ocenił na środowym briefingu w Sejmie Kosiniak-Kamysz. Skrytykował też "przenoszenie ciągłej wojny między PO a PiS na poziom europejski".

- Nie sądzę, by ta rezolucja - a mieliśmy już jedną - zmieniała sytuację w Polsce, jeśli nie będzie przyjęcia (przez Sejm) ustawy konsensualnej, którą proponuje PSL. To jest szansa na racjonalne wyjście z tej sytuacji, bo głównym tematem (rezolucji) jest Trybunał Konstytucyjny - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Propozycja PSL zakłada m.in. przejście w stan spoczynku sześciu sędziów TK, trzech wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu i trzech w obecnej, a także wybór nowych sędziów większością 2/3 głosów.

Autorzy projektu chcą przekazać kompetencje do zarządzenia ogłoszenia orzeczenia TK samemu Trybunałowi, z jednoczesnym wprowadzeniem przepisu, że nieogłoszone dotychczas orzeczenia podlegają ogłoszeniu "w starym trybie" - czyli przez Prezesa Rady Ministrów w terminie 7 dni od wejścia w życie ustawy konsensualnej. Takie rozwiązanie - według PSL - to uniezależnienie władzy sądowniczej od władzy wykonawczej.

Lider ludowców na briefingu dodał, że "PSL domaga się poważnego traktowania siebie nawzajem przez wszystkie formacje polityczne". - Skończcie z tą wojną polsko-polską, bo naprawdę wykopiecie szanowni państwo z PiS i PO takie rowy, których nikt nie zasypie. Trzeba wziąć się w garść i trochę otrzeźwieć - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

unia europejskapolskaparlament europejski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (524)