Dzisiaj w programie Tłit u mojego szanownego kolegi Michała Wróblewskiego gościem był Wojciech Andrusiewicz,
rzecznik ministra zdrowia, który komentował między innymi na pytanie Michała o to, czy rzeczywiście znanemu
państwu, lubianemu doktorowi Grzesiowskiemu ktoś chce istotnie odebrać prawo wykonywania zawodu. Tak
pan rzecznik te doniesienia, czy też spekulacje, czy też fake newsy, skomentował. Proszę posłuchać.
Niestety pan doktor Grzesiowski niejednokrotnie zabierał głos, odnosząc się do sytuacji Głównego
Inspektoratu Sanitarnego i ogólnie sanepidu w całym kraju. Jak rozumiem zdaniem ministra Saczki deprecjonował
pracę, pracę ludzką i nikt nie powinien w dobie epidemii deprecjonować niczyjej pracy. Są nam
potrzebni zarówno lekarze, zarówno pielęgniarki, jak i inspektorzy sanitarni. Minister Saczka podjął taką, a nie inną decyzję,
ale nie wystąpił o pozbawienie kogokolwiek prawa wykonywania zawodu.
No to na jakim etapie, proszę państwa,
jest ten, nie wiem, spór, na pewno dyskusja doktora Pawła Grzesiowskiego. Zapytajmy najbardziej zainteresowanego. Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej
ds. COVID-19 jest gościem Wirtualnej Polski. Witamy, panie doktorze, uszanowanie. Witamy w Wirtualnej Polsce.
Witam pana, witam państwa. Dziękuję
bardzo za zainteresowanie moją skromną osobą, ale wolałbym komentować jednak
wydarzenia pandemiczne. To moje osobiste doświadczenie,
jakim zostałem obdarzony w postaci skargi będzie toczyć się swoim normalnym
trybem. Izba lekarska ma na taką okoliczność przewidziane
konkretne procedury i skarga trafiła do rzecznika odpowiedzialności zawodowej i
tam będzie rozpatrywana.
Jest pan spokojny o losy tego rozpatrywania?
Ja mam nadzieję, że to był jakiś krok, nie
wiem, emocjonalny może w trudnej sytuacji pandemicznej, ale ja nie mam do
zarzucenia sobie nic, w sensie co zostało umieszczone w tej skardze.
A więc czy to jakieś szerzenie
nieprawdziwych informacji, czy obniżanie wartości czyjejkolwiek pracy.
To jest absolutna nieprawda i będę bronił swego dobrego imienia, tylko muszę mieć takie
możliwości. Bo w skardze nie było ani jednego przykładu mojej negatywnej jakoby
działalności, w związku z tym nie miałem się nawet do czego odnieść.
Ale rozumiem, że będzie miał pan taką szansę, że to wciąż przed panem, bo tam jest mowa o jakimś sądzie
koleżeńskim, tak? Czy ja dobrze zrozumiałam? Czyli ktoś pana będzie, mam nadzieję, chciał wysłuchać, pańskie opinie poznać, pańskie zdanie w tej sprawie?
Procedura w izbie lekarskiej jest bardzo jasno określona. Jest rzecznik odpowiedzialności
zawodowej, on ocenia ciężar gatunkowy skargi, powołuje się, jeżeli taka
jest konieczność sąd lekarski i jest normalne, powiedzmy,
quasi sądowe postępowanie. Strony mają szansę przekazać uzasadnienie swoich
stanowisk. Tak że jest to procedura, jeszcze raz powtórzę, dobrze znana w naszej grupie
zawodowej i nie obawiam się o jej losy, natomiast boję się bardzo tego, że jest to
jakaś próba odwrócenia uwagi, przerzucenia moich
słów przeciwko komuś, a nie przeciwko czemuś. Bo ja przecież cały czas, jeżeli coś krytykuję,
to krytykuję bardziej koncepcję czy brak koncepcji, a nie konkretne osoby. Więc
jeżeli ktoś poczuł się dotknięty tego, że ja zgłaszam inne
pomysły niż są realizowane, no to bardzo mi przykro, ale to nie jest nigdy moim celem, aby personalnie
kogokolwiek atakować. Natomiast tutaj ewidentnie atak jest na moją osobę. Myślę, że jest to taki też,
dzisiaj mi uświadomiono to, że to może działać również mrożąco na innych kolegów ekspertów
czy koleżanki, którzy się wypowiadają niezależnie w mediach i może to być taki moment wahania,
prawda. Że skoro zaatakowano mnie, to również grozi to im. Moim zdaniem to jest absolutnie
nieuzasadnione przede wszystkim dobrem społecznym. Bo my nie mówimy nic przeciwko
społeczeństwu, tylko proponujemy inne rozwiązania czy uzupełniające rozwiązania w stosunku do tych, które są realizowane.