Ostre słowa Czarnka. "Sikorski może sobie pajacować"
Szef MSZ podjął decyzję o rozpoczęciu procedury odwołania ponad 50 ambasadorów. Ruch Radosława Sikorskiego ostro skomentował Przemysław Czarnek.
MSZ przekazało w środę, że Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu.
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje prezydent na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez prezesa Rady Ministrów. Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta krytykują jednak decyzję szefa resortu. W podobnym tonie sprawę skomentował Przemysław Czarnek.
- Sikorski nie ma do tego żadnych kompetencji. Zgodnie z konstytucją to prezydent RP powołuje i odwołuje pełnomocnych przedstawicieli RP w innych krajach - powiedział w wywiadzie dla Radia Plus.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były szef MEiN podkreślił, że Andrzej Duda "po prostu podejmie albo nie podejmie decyzji". - Jak nie ma podpisu prezydenta, to nikt nie jest odwołany - stwierdził.
- Sikorski może pajacować i mówić, że odwołuje 50 ambasadorów. Może także odwołać 50 biskupów, jak chce, ale formalnie ma na to taki sam wpływ jak na odwołanie i powołanie polskich ambasadorów - oznajmił.
Echa nagłej decyzji Sikorskiego. Były ambasador RP zabrał głos
Jerzy Marek Nowakowski odniósł się do decyzji szefa MSZ w rozmowie z Wirtualną Polską.
Podkreślił, że "rolą urzędu prezydenta nie jest kreowanie polityki zagranicznej". - Prezydent ma władzę podpisu, ale tylko podpisu pod kandydatem, który jest zaproponowany przez ministra spraw zagranicznych i premiera. (...) Jeśli miałaby to być długa procedura negocjacyjna, to byłoby tak, jak za rządów PiS, kiedy zwlekano z powoływaniem ambasadorów - stwierdził.
Dyplomata wyjaśnia, że jeśli prezydent nie zaakceptuje decyzji szefa MSZ, "jest kilka możliwych ścieżek działania". - Najprostsza jest taka, że minister podejmuje decyzję o zakończeniu misji ambasadora. Ambasador wraca do kraju, zostaje mu tytuł i złotówkowa część wynagrodzenia do chwili gdy prezydent go odwoła (...) - wskazał.
- Rząd zdecyduje się prawdopodobnie na wysłanie do danego kraju osoby, która będzie pełniła faktyczną funkcję ambasadora w randze chargé d'affaires. (...) Rząd kraju przyjmującego doskonale wie wówczas, że to ambasador, który w wyniku wewnętrznych polskich konfliktów politycznych nie złożył listów uwierzytelniających - dodał Nowakowski.
Czytaj więcej:
Źródło: Radio Plus/WP/PAP