Szpitale pod ostrzałem
W czasie trwania ofensywy rząd w Kolombo wyznaczał aż trzy strefy bezpieczeństwa, gdzie mieli się chronić cywile. Według opisu bohaterów "Do dziś liczymy zabitych" nie było tam jednak bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej. Lankijski lekarz, przedstawiający się jako Niron, wyznał Harrison, że owe strefy bez ognia lokowano bardzo blisko linii frontu i pozycji rebeliantów, co tylko pogarszało sytuację. Celem mogło być - jak ocenił inny rozmówca brytyjskiej dziennikarki, anonimowy urzędnik ONZ - "wywołanie chaosu na tyłach Tamilskich Tygrysów".
Jakikolwiek był zamysł władz, faktem pozostaje, że pociski wielokrotnie spadały na oznaczone szpitale. Co więcej, dr Niron jest przekonany, że atakowano je specjalnie. Nad strefą walk latać miały bowiem zwiadowcze drony, a i sami pracownicy medyczni podawali wojskom swoje pozycje. Za to punktu rebeliantów bez oznaczeń czerwonego krzyża omijały bomby.
Część świadków, z którymi rozmawiała brytyjska dziennikarka, jest przekonanych, że wojsko używało także zakazanej na obszarach zaludnionych broni - białego fosforu, który powoduje bardzo głębokie oparzenia.
Na zdjęciu: pacjenci prowizorycznego szpitala w Mullivaikkal.