Ostatnia faza konfliktu na Sri Lance
"Do dziś liczymy zabitych" - porażające relacje świadków
Książka "Do dziś liczymy zabitych" zebrała porażające relacje świadków
Był maj 2009 r. Na południu Sri Lanki kończył się sezon turystyczny, a zagraniczni goście cieszyli się słońcem i pięknymi plażami. Na drugim krańcu wyspy kończył się za to jeden z najdłuższych konfliktów na świecie - wojna z separatystami, Tamilskimi Tygrysami. Widok też był zgoła inny: palmy przy plaży połamały bomby, piasek nasiąkł krwią, w lagunie pływały ciała zabitych. Świat długo jednak nie znał całej prawdy o tych wydarzeniach.
Władze w Kolombo nie wpuszczały bowiem na teren walk niezależnych dziennikarzy. Dopiero Tamilowie, którym udało się przeżyć piekło ostatnich miesięcy konfliktu, a potem uciec z kraju, mogli zaświadczyć o tych wydarzeniach. Ich relacje zebrała brytyjska dziennikarka Frances Harrison w książce "Do dziś liczymy zabitych", która niedawno ukazała się w polskich księgarniach nakładem wydawnictwa Czarne.
Tak Harrison pisze o epilogu wojny: "W tym świecie śmierć była tak wszechobecna, że mało kto oczekiwał, iż ujdzie z życiem. Matki kuliły się w rowach, zasłaniając oczy wygłodzonym dzieciom, żeby nie widziały rozrywanych na strzępy kolegów. Zrozpaczone rodziny szukały swoich bliskich wśród trupów i części ciał. Jeszcze gorsze było to, że uciekając przed kulami, trzeba było zostawiać rannych i okaleczonych, którzy nie mogli biec".
Na zdjęciu: widok na obszar, który był ostatnim przyczółkiem tamilskich separatystów; 23 maja 2009 r.
Źródła: Frances Harrison "Do dziś liczymy zabitych", wyd. Czarne; WP. Oprac. Małgorzata Gorol.