"Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać"
- Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem - powiedział Zygmunt Solorz-Żak w rozmowie z "Życiem Warszawy" w 2006 roku.
Według gazety, Solorz-Żak został zwerbowany do współpracy z wywiadem w październiku 1983 roku i był zarejestrowany do czerwca 1985 roku pod pseudonimem Zeg.
- To było kilka spotkań; cztery, może pięć na przełomie 1983-85 roku. Na jednym z nich musiałem podpisać jakieś zobowiązanie - relacjonował właściciel Polsatu.
- Dla mnie to było wymuszanie. Kazali mi to podpisać, więc podpisywałem. Gdy dali mi zobowiązanie do współpracy to mówili, żebym się nie podpisywał nazwiskiem Krok, tylko tak, aby nikt nie wiedział, że to ja. Spytałem, jak mam to zrobić, a oni powiedzieli, że wszystko jedno, że na przykład pseudonimem. Spojrzałem na rękę, zobaczyłem swój zegarek i tak powstał pseudonim Zeg jak zegarek. Nie używałem go, gdyż nigdy nie podpisywałem żadnych raportów - tłumaczył Solorz-Żak.
- Taka to była 'współpraca'. Ja się broniłem przed aresztowaniem za nielegalny wyjazd. Nie robiłem nikomu żadnej krzywdy - podkreślił biznesmen dodając, że "czuł awersję do samego faktu podpisania zobowiązania". - Pamiętajmy, że to były inne czasy. To był stan wojenny, ja byłem młody i przestraszony, bojąc się, że w każdej chwili mogą mi założyć na ręce kajdanki - mówił w wywiadzie Solorz-Żak.