Jack-Pol wydał oświadczenie. "Jesteśmy wstrząśnięci i zaskoczeni"
Nadal trwa wyjaśnianie sprawy zatrucia Odry. Pierwsze sygnały o katastrofie ekologicznej na rzece pojawiły się w okolicach Oławy, przez co podejrzenia padły na firmę Jack-Pol, która działa w tym rejonie. Oławskie przedsiębiorstwo postanowiło jednoznacznie odpowiedzieć na "bezpodstawne zarzuty".
22.08.2022 | aktual.: 22.08.2022 12:22
Pierwsze sygnały o śniętych rybach w Odrze pojawiły się pod koniec lipca. Martwe okazy zarejestrowano w okolicach Oławy na Dolnym Śląsku. Rządzący zainteresowali się jednak sprawą dopiero po dwóch tygodniach, gdy śnięte ryby zaczęły się pojawiać masowo również w województwie lubuskim i zachodniopomorskim. Od tego momentu z wody wyłowiono ponad 150 ton martwych ryb.
Nadal nie jest jasne, co doprowadziło do zatrucia Odry. Ostatnie wyniki badań sugerują, że w rzece doszło do zakwitu tzw. złotych alg, które prowadzą do pojawienia się toksyn - zabójczych dla ryb i małż. Złote algi występują jednak zwykle w wodach słonych z wysokim pH. Dlatego zadaniem służb jest ustalenie, co przyczyniło się do wysokiego zasolenia Odry.
Oskarżają ich o zatrucie Odry. "Pragniemy zdementować kłamstwa"
Krótko po tym, jak sprawą zatrucia Odry zaczęła żyć cała Polska, pierwsze oskarżenia skierowano pod adresem firmy Jack-Pol z Oławy. To przedsiębiorstwo, które działa na rynku od 27 lat i produkuje papiery higieniczne z białej makulatury. Jej prezes niedawno wydał oświadczenie, w którym zapewniał, że Jack-Pol nie ma związku z katastrofą ekologiczną na rzece.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jako że w sieci dalej nie brakuje komentarzy, że to Jack-Pol przyczynił się do tragedii na Odrze, oławskie przedsiębiorstwo wydało kolejny komunikat. Czytamy w nim, że firma "w procesie produkcji przestrzega zasad ekologii, co więcej przetwarza sortowaną makulaturę na wyroby higieniczne".
"Wszystkie materiały i surowce spółki Jack-Pol przeznaczone do produkcji posiadają certyfikaty ekologiczne. W procesie produkcji nie są stosowane środki do wybielania surowca, ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen czy chlor, ani inne trucizny. Wbrew informacjom pojawiającym się w mediach, Spółka Jack-Pol nie jest firmą produkującą celulozę" - napisano w oświadczeniu.
Jack-Pol miesięcznie produkuje 1000 ton papieru. Równocześnie firma odprowadza wody technologiczne, które nie mają negatywnego wpływu na środowisko - czytamy w komunikacie. Średnio z oławskiego zakładu odprowadzanych jest 200 m3 wody na dobę (w tym też są już wody opadowe oraz odwodnienie z placu budowy nowych, ekologicznych instalacji). Tymczasem przez kanał Odry obok firmy Jack-Pol przepływa 3 456 mln m3 wody na dobę.
"Aktualny udział odprowadzanej przez Jack-Pol oczyszczonej wody technologicznej w całej ilości wody, która przepływa w kanale Odry na dobę, to zaledwie 0,006 proc. (sześć tysięcznych procenta). Taki wskaźnik jasno dowodzi, niezależnie od neutralnego charakteru czystych wód technologicznych, że nie zatruliśmy wody w Odrze" - stwierdzono w oświadczeniu firmy.
W oświadczeniu prezes firmy Jack-Pol odniósł się też do oświadczenia Wód Polskich, jakoby nie wydały one oławskiemu przedsiębiorstwu zgody na dokonywanie zrzutów do Odry. "Wody Polskie nie mogły wydać nam takiego dokumentu, gdyż nie jest to podmiot wydający takie pozwolenia. Właściwym organem jest Starostwo" - podkreślono w komunikacie. Firma ma posiadać stosowne pozwolenie, które starosta oławski wydał w 2019 roku.
"W tym miejscu pragnę także zdementować kłamstwo na nasz temat, które jest ciągle powtarzane w mediach i na portalach społecznościowych, jakoby Zakład Miejski w Oławie zrezygnował ze współpracy z nami w 2009 roku. Domniemaną przyczyną miało być zbyt duże zanieczyszczenia naszych odpadów. Pragnę podkreślić, że to my rozwiązaliśmy tę umowę, ponieważ podpisaliśmy kontrakt z innym odbiorcą, którego stawka była blisko 10-krotnie niższa" - dodano w oświadczeniu prezesa firmy.
"Jesteśmy wstrząśnięci i zaskoczeni taką skalą oszczerstw i kłamstw"
Jack-Pol broni się też, że w ostatnich latach wielokrotnie zakłady były kontrolowane przez służby ochrony środowiska i nigdy nie stwierdzono, aby "doprowadziły do skażenia wód czy zatrucia środowiska naturalnego". Przedsiębiorstwo w ostatnich dniach nie zmieniło też zasad swojego funkcjonowania, gdyż, jak twierdzi, to nie ono zatruło Odrę.
"Jednak bezpodstawnie, bez żadnych dowodów zostaliśmy oskarżeni. I muszę powiedzieć, że jesteśmy wstrząśnięci i zaskoczeni taką skalą oszczerstw i kłamstw kierowanych w naszą stronę. Trudno nam to wytłumaczyć, gdyż pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą jazu w miejscowości Lipki - na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu Spółki Jack-Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy. Pragnę także podkreślić, że w miejscu, w którym się znajdujemy w Oławie, na przestrzeni kilkuset metrów, a także w górę rzeki Odry, swoją siedzibę ma wiele fabryk i firm produkcyjnych. Zatem dlaczego podejrzenia zostały skierowane tylko w naszą stronę? To pytanie oraz wiele innych pozostaje na razie bez odpowiedzi" - przekazano w piśmie, pod którym podpisał się Jacek Woźniak, prezes Jack-Pol.
Równocześnie Jack-Pol zamierza podjąć kroki prawne względem osób, które "świadomie wprowadzają opinię publiczną i dziennikarzy w błąd kłamliwie twierdząc, jakoby to nasza firma miała cokolwiek wspólnego z katastrofą ekologiczną na Odrze lub ogólnie zatruwaniem środowiska naturalnego".
Czytaj także: