Orbán w Watykanie, Węgry wciąż przy Rosji. "Mógł nie otrzymać do Polski zaproszenia"
Pierwszy raz od lat Viktor Orbán po zwycięskich wyborach na Węgrzech nie odwiedził Polski i nie spotkał się z liderami PiS. Poleciał do Watykanu na spotkanie z papieżem Franciszkiem, który nie jest w stanie przyznać, że Rosja jest odpowiedzialna za wojnę w Ukrainie. - To nie jest demonstracja wobec Polski, tylko uniknięcie blamażu przez Orbána - mówi nam dr Dominik Héjj z Instytutu Europy Środkowej, analityk Polityka Insight.
- Papież Franciszek ma zbyt mało wyrazisty stosunek do wojny w Ukrainie. Zawiódł tych, którzy oczekiwali od niego jednoznacznego stanowiska. Trudno jednak stwierdzić, czy miało to wpływ na wybór pierwszej powyborczej wizyty zagranicznej Viktor Orbána - przyznaje rozmówca Wirtualnej Polski.
- Wyprawa Orbána do Watykanu, biorąc pod uwagę to, jak niegdyś papież Franciszek mocno krytykował politykę migracyjną Węgier i to, jak traktują uchodźców, to rzecz zdumiewająca. Ale nie jest to moim zdaniem żaden przytyk premiera Węgier wobec Polski. Orbán mógł po prostu nie otrzymać do Polski zaproszenia, bo Polska ma bardzo krytyczny stosunek do jego polityki wobec Rosji - tłumaczy dr Dominik Héjj.
Nasz rozmówca uważa, że "Orbán otrzymał kubeł zimnej wody od polskich władz". - Dla premiera Węgier to pierwszy raz w historii, kiedy nikt już nie relatywizuje jego prorosyjskiej polityki - podkreśla znawca polityki węgierskiej, autor książki "Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość".
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, ze źródeł zbliżonych do rządu, premier Mateusz Morawiecki nie wystosował jeszcze oficjalnego zaproszenia dla premiera Orbána do Warszawy. Przedstawiciele rządu - zarówno z MSZ, jak i z Kancelarii Premiera - nie chcą jednak mówić nic więcej. Nie mamy zatem oficjalnego potwierdzenia tej informacji. Czekamy na odpowiedź KPRM.
Jak pisaliśmy wcześniej w Wirtualnej Polsce, od kilku tygodni kontakty z Węgrami w ramach Grupy Wyszehradzkiej są zamrożone. Do najbliższego spotkania premierów Polski i Węgier może dojść podczas szczytu Rady Europejskiej w maju.
Zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel mówił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski, że "polityka Węgier w stosunku do napaści Rosji na Ukrainę nie jest taką, którą Polska popiera". - Nie mam zamiaru usprawiedliwiać premiera Orbána, ani być jego rzecznikiem. Nie popieramy polityki Węgier wobec Rosji - dodał.
Od Orbána dystansował się też sam premier Mateusz Morawiecki. - Rząd węgierski musi być jednoznaczny w potępieniu tego, co się dzieje w Ukrainie. Nie ma tutaj wyjątków - mówił szef polskiego rządu. Stwierdził, że "należy potępić wszelkie słowa niedobre, niewłaściwe, krzywdzące, raniące, które płyną ze stolicy Węgier". - To jest wybór między prawdą a fałszem i my stoimy na pewno po stronie prawdy - mówił premier Morawiecki.
Wcześniej bardzo krytycznie o postawie Orbána wyrażał się prezydent Andrzej Duda. Jak stwierdził: - W tym momencie wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie, wobec śmierci tysięcy ludzi na Ukrainie, cywilów, wobec bombardowania osiedli mieszkaniowych, burzenia bloków mieszkalnych przez armię rosyjską, działań zbrodniczych w pojęciu prawa międzynarodowego, trudno mi tę postawę zrozumieć. Trudno mi ją zrozumieć także dlatego, że ta polityka będzie dla Węgier bardzo kosztowna. Bardzo.
Euforia Fideszu
Czy Budapeszt przejmuje się schłodzeniem relacji z Warszawą? Nie widać tego w medialnych przekazach i nastrojach w nowym-starym rządzie Fideszu Orbána.
- Po stronie rządowej jest euforia, poczucie wielkiego sukcesu, największego w historii mandatu społecznego - mówi nam dr Dominik Héjj o sytuacji na Węgrzech.
Czy po wyborach zmienił się sposób mówienia o wojnie w Ukrainie? - Usztywnienie stanowiska Węgier wobec Ukrainy trwa. Politycy rządu węgierskiego przyznają, że nie chcą takiej sytuacji jak we Lwowie [gdzie doszło do ostrzału dokonanego przez Rosję - przyp. red.], dlatego nie będą wysyłać broni do Ukrainy ani umożliwiać jej transportu. Niektórzy mieli nadzieję, że stanowisko Węgier wobec Rosji i Ukrainy po wyborach zmieni się, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
A jakie są nastroje wśród społeczeństwa węgierskiego? - Węgrzy zagłosowali przeciwko wojnie, której nie chcą, a więc nie chcą i płacić jej ceny. W związku z tym nie zamierzają się w nią angażować. Taki też jest przekaz w mediach węgierskich - mówi dr Héjj.
Nasz rozmówca przyznaje, że o Polsce po wyborach na Węgrzech mówi się niewiele. Nie ma nic o tym, że czołowi przedstawiciele rządu PiS - m.in. minister obrony Mariusz Błaszczak - zamrozili kontakty z Węgrami w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Niektórzy komentatorzy i analitycy w Polsce twierdzą, że politycy węgierscy ślą w kierunku naszego kraju nieprzyjazne sygnały.
- Minister Péter Szijjártó stwierdził, że "prawdziwa przyjaźń jest niezależna od koniunktury politycznej". Czy to można traktować jako przytyk wobec Polski? Niektórzy pewnie tak to odczytają. Tak wygląda sztuka komunikacji Węgier. Formalnie o Polsce nic jednak nie ma - zauważa dr Dominik Héjj.
Przekaz na Węgrzech: nie angażujmy się w wojnę, bo chcemy mieć spokój
Po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę Węgry - według wielu analityków i polityków krajów UE - prowadzą najbardziej prorosyjską politykę spośród wszystkich państw członkowskich.
Kluczowi węgierscy politycy potwierdzają to w kolejnych wypowiedziach. W trakcie wizyty w Turcji minister spraw zagranicznych Węgier po raz kolejny poinformował, że jego kraj nie będzie transportować broni na Ukrainę ani przepuszczać przez swoje terytorium takich transportów. - Ostatnie rosyjskie ataki rakietowe na Lwów były wywołane właśnie dostawami zachodniego uzbrojenia dla Ukrainy - tłumaczył Péter Szijjártó.
Jego wypowiedź wywołała spore kontrowersje w Polsce. Zwłaszcza jej fragment: "Nie chcemy, by do podobnych scen doszło na terenach Ukrainy zamieszkanych przez Węgrów albo w okolicy węgiersko-ukraińskiej granicy".
Wedle naszych nieoficjalnych informacji słowa te wywołały negatywny odbiór wśród przedstawicieli polskiego rządu. Nikt jednak oficjalnie się do nich nie odniósł.
Oburzenia słowami węgierskiego polityka nie kryje polska opozycja. Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PO, dziś poseł Koalicji Obywatelskiej, domaga się reakcji polskiego MSZ. W jego opinii brak interwencji "upokarza Polaków, którzy angażują się w pomoc Ukraińcom".
- Péter Szijjártó cały czas mówi, że Węgry są bezpieczne, bo nie pomagają Ukraińcom, czyli sugeruje, że niebezpiecznie mają się czuć obywatele tych państw, które pomagają - mówi Kowal, wskazując na Polskę.
Jak przekonuje poseł KO, "rząd węgierski otwarcie działa przeciwko polskiej racji stanu i demoluje relacje polsko-węgierskie".
- Przekaz Pétera Szijjártó jest głównie na użytek wewnętrzny. Rząd chce pokazać Węgrom, że prowadzona przez nich polityka jest dobra, bo nie sprowadza na Węgry zagrożeń, a na Polskę tak, stąd te słowa i wpisy o ataku na Lwów, "zaledwie 70 km od polskiej granicy". Oczywiście politycy rządu Węgier nie mówią tego dosłownie, tylko pomiędzy słowami. Ale przekaz jest jasny. Węgrzy codziennie podkreślają, że nie chcą angażować się w tranzyt broni, bo "wybierają pokój" - mówi Wirtualnej Polsce dr Dominik Héjj.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, polskie MSZ nie zamierza "wzywać na dywanik" węgierskiego ambasadora. A o to właśnie apeluje Paweł Kowal.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski