PiS chce "wyciszyć" temat Orbána. Premier Węgier nie pomaga rządowi PiS
Politycy polskiego rządu nadal nie zamierzają spotykać się w najbliższym czasie z politykami rządu Viktora Orbána. To ma być symboliczny, acz znaczący gest, choć otwarcie przedstawiciele obozu władzy nie chcą przesadzić w krytyce węgierskiego premiera. - Najlepiej gdyby Orbán po prostu przestał się odzywać. Ale my mu ust nie zamkniemy - mówi nam jeden z polityków rządu.
- Polityka Węgier w stosunku do napaści Rosji na Ukrainę nie jest polityką, którą Polska popiera - zapewnił w czwartek w programie "Tłit" zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel. - Nie mam zamiaru usprawiedliwiać premiera Orbána ani być jego rzecznikiem. Nie popieramy polityki Węgier wobec Rosji - dodał.
Stwierdził przy tym, iż media - a także politycy opozycji - wybiórczo oceniają przywódców państw UE, skupiając się na Orbánie, a nie dostrzegając błędów w polityce Francji czy Niemiec (o postawie oby dwu krajów w Wirtualnej Polsce pisaliśmy wielokrotnie).
- Węgry to wygodny kij, który wykorzystuje się do uderzenia w PiS. Traktujmy wszystkich jedną miarą - apelował w programie "Tłit" zastępca rzecznika PiS.
Orbána sztorcować, ale bez przesady
Szkopuł w tym, że nie chodzi już wyłącznie o interesy z Rosją czy politykę surowcową. W tej sprawie wiele na sumieniu ma szereg państw UE, na czele z Niemcami. Węgry nie są tu wyjątkiem.
Problem w tym, że Orbán idzie dalej - nie tylko nazywa (rżąc przy tym ze śmiechu ze swoimi współpracownikami z Fideszu) prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełenskiego swoim przeciwnikiem, ale kwestionuje zbrodnie dokonane przez Rosjan w Buczy. Węgierski premier stwierdził, że… nie należy wierzyć we wszystko, co się widzi. Podobną, kłamliwą narrację w Polsce prezentuje Janusz Korwin-Mikke (więcej na ten temat pisaliśmy tutaj).
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czy postawa PiS wobec partii Fidesz w ostatnim czasie ewoluowała?
- Orbán przekracza granice, ale ust mu nie zamkniemy - mówi nam jeden z polityków obozu władzy. Otwarcie jednak premiera Węgier potępić nie chce. Twierdzi, że zrobił to już… premier Mateusz Morawiecki.
- Rząd węgierski także musi być jednoznaczny w potępieniu tego, co się dzieje w Ukrainie. Nie ma tutaj wyjątków - mówił w środę szef polskiego rządu.
Stwierdził, że "należy potępić wszelkie słowa niedobre, niewłaściwe, krzywdzące, raniące, które płyną ze stolicy Węgier". - To jest wybór między prawdą a fałszem i my stoimy na pewno po stronie prawdy - mówił Morawiecki.
- To jest oficjalny przekaz. Proszę nie wymagać ode mnie, bym poprawiał własnego premiera - mówi nam polityk PiS proszący o anonimowość.
Wcześniej bardzo krytycznie o postawie Orbána wyrażał się prezydent Andrzej Duda. Jak stwierdził: - W tym momencie wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie, wobec śmierci tysięcy ludzi na Ukrainie, cywilów, wobec bombardowania osiedli mieszkaniowych, burzenia bloków mieszkalnych przez armię rosyjską, działań zbrodniczych w pojęciu prawa międzynarodowego, trudno mi tę postawę zrozumieć. Trudno mi ją zrozumieć także dlatego, że ta polityka będzie dla Węgier bardzo kosztowna. Bardzo.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Grupa Wyszehradzka (tymczasowo) zamrożona
Co ciekawe, jeszcze dwa tygodnie temu politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznawali, że bliska współpraca Orbána z Putinem wymusi zmianę współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, tzw. V4 (do której, oprócz Polski i Węgier, należą też Słowacja i Czechy).
Ale tuż przed wyborami na Węgrzech - tydzień temu - prezes Jarosław Kaczyński wyraźnie dał znać, że współpraca z Węgrami będzie kontynuowana. Czy zmieniają to haniebne wypowiedzi premiera Węgier o prezydencie Zełenskim czy masakrze w Buczy? I tak, i nie.
W długiej perspektywie - jak zapewnia lider PiS - współpraca z Węgrami, nie tylko w ramach V4, będzie kontynuowana. Ale na razie kontakty w tej grupie są zamrożone. Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, niedawno odwołano spotkanie ministrów obrony narodowej państw Grupy w Budapeszcie. Czechy, Słowacja i Polska nie zgodziły się na spotkanie z szefem MON Węgier.
Jak dowiaduje się nieoficjalnie WP, podobna sytuacja się powtórzy - tyle że na niższym szczeblu. W pierwszej połowie kwietnia w Budapeszcie mieli spotkać się wiceszefowie resortów obrony państw V4 razem z przedstawicielem rządu Korei Południowej. Polskę, jak słyszymy, miał reprezentować wiceminister Marcin Ociepa. Spotkanie na Węgrzech jednak odwołano.
Oficjalnie - z powodu prośby strony koreańskiej o zmianę terminu. Nieoficjalnie - z powodu braku zgody na politykę Węgier wobec Ukrainy.
Kłopotliwe spotkania
Wcześniejsza decyzja dotycząca uczestnictwa ministra Mariusza Błaszczaka na szczycie szefów resortów obrony państw Grupy Wyszehradzkiej ważyła się do ostatniej chwili. Zdecydowano jednak, że Polska będzie prezentować w sprawie kontaktów z węgierskimi politykami jedną, spójną linię.
Krótko mówiąc: chodzi o odwoływanie wszystkich planowanych rozmów podczas oficjalnych wydarzeń. Ta linia jest kontynuowana.
Przeczytaj też: Koniec wielkiego sojuszu PiS z Orbanem? Grupa V4 bojkotuje Węgry
Jako pierwsza swoją wizytę w Budapeszcie odwołała czeska minister obrony narodowej Jana Czernochova, która pod koniec marca poinformowała, że nie pojedzie na szczyt Grupy Wyszehradzkiej. Stwierdziła, że nie chce brać udziału w kampanii wyborczej na Węgrzech. Napisała: "Zawsze popierałam V4 i jest mi bardzo przykro, że dla węgierskich polityków tania rosyjska ropa jest teraz ważniejsza od ukraińskiej krwi".
Wcześniej odwołano planowane na marzec spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Węgier Janosem Aderem, które miało odbyć się Bochni w ramach Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Oficjalnie tłumaczono, że czas wojny w Ukrainie nie jest dobrym momentem do świętowania, a poza tym… mamy pandemię koronawirusa.
Spotkania z politykami rządu Węgier byłyby kłopotliwe dla liderów wielu państw UE. Również dla Polski.
Warto przypomnieć, że w przedwyborczym wywiadzie opublikowanym w serwisie mandiner.hu Orban uderzył też w nasz kraj. Stwierdził, że atak Rosji sprowokowany był przez fakt, że Zachód nie chciał uznać, iż Rosja będzie się czuć bezpieczna dopiero wtedy, gdy będzie otoczona państwami neutralnymi.
Za głównego winowajcę takiego stanu rzeczy Orban uznał Polskę. - Polacy chcą przesunąć granicę świata zachodniego aż do granicy świata rosyjskiego. Poczują się bezpieczni, jeśli tak się stanie, a NATO, w tym Polska, będą mogły rozmieścić właściwe wojska na zachód od tej linii. Dlatego zaciekle popierają członkostwo Ukrainy w Sojuszu - mówił węgierski premier. I żalił się, że Węgry znalazły się w "krzyżowym ogniu głównych graczy geopolitycznych".
Do tych słów Orbana nie odniósł się żaden z przedstawicieli rządu RP.
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski