Opozycjonista wprost: Rosjanie nie odczuwają wojny
Władimir Putin zarządza nowy etap mobilizacji rezerwistów. - Teraz jest kluczowy moment. Stało się jasne, że armia rosyjska nie w stanie szybko pokonać Ukrainy oraz, że nie można wygrać z Putinem w szybkim tempie. Ważne jest, co będzie dalej. Putin ma ciężką sytuację na froncie. Mimo że ofensywa ukraińska nie idzie tak szybko, jak się spodziewano. Żeby zatrzymać Ukraińców, potrzebują ludzi. W Rosji jest pewna równowaga. Rosjanie bardzo słabo odczuwają skutki tej wojny - komentował w programie "Newsroom WP" prof. Włądimir Ponomariow. - Większość ludzi, którzy mają bardzo niskie zarobki, mają dość komfortową sytuację z perspektywy nieodczuwalności wojny. Ponad połowa Rosja nie odczuwa żadnych skutków. Putin daje socjalne wsparcie, mniej więcej takie jak w Polsce rząd daje emerytom oraz ludziom, którym rodzą się dzieci. On uruchomił na potężną skalę przemysł militarny, w którym zarobki poszły w górę. Na razie czynnik strat jest mało odczuwalny. Podczas II wojny światowej prawie 10 tys. ludzi ginęło codziennie w walce z Niemcami. Teraz to ok. 250 osób. Wojna trwa 1,5 roku, a wtedy trwała 1500 dni. Putin płaci wysokie pieniądze ludziom, którzy idą na front oraz rodzinom ginących żołnierzy. Nie ma ryzyka wewnętrznego. W dużych miastach, Moskwie i Sankt Petersburgu, ludzie zamknęli się w sobie. To nie znaczy, że sytuacja nie może się w każdej chwili zmienić. Putin musi uważać na wojnę w Ukrainie i na atmosferę wewnątrz Rosji. Nie oszukujmy się. Mobilizacja trwa. Kilka dni temu rozpoczął się tradycyjny jesienny pobór do armii - dodał rosyjski opozycjonista.