Opozycja wywiera presję. "Chcą pokazać, że misja Morawieckiego nie ma sensu"
Dotychczasowa opozycja przedstawiła umowę koalicyjną. Na czele rządu, który chce utworzyć Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica, ma stanąć Donald Tusk. Partie tą demonstracją chcą wysłać ważny sygnał. - To może być forma presji, pokazanie opinii publicznej, że misja tworzenia rządu przez Mateusza Morawieckiego nie ma sensu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską politolog i specjalista marketingu politycznego dr Sergiusz Trzeciak.
Opozycja przedstawiła umowę koalicyjną. KO, Trzecia Droga oraz Lewica dogadały się w sprawach kluczowych dla tych partii oraz wybrały kandydatów na marszałków Sejmu, Senatu oraz wicepremierów.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że misję tworzenia rządu powierzy Mateuszowi Morawieckiemu. Opozycja, ogłaszając umowę dzisiaj, chce wysłać jednak sygnał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To może być forma presji, pokazanie opinii publicznej, że misja tworzenia rządu przez Mateusza Morawieckiego nie ma sensu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Sergiusz Trzeciak, politolog, specjalista marketingu politycznego i autor książki "Drzewo kampanii wyborczej 2.0, czyli jak wygrać wybory".
Umowa ogólna, bo "szczegóły są ryzykowne"
Umowa została przedstawiona niemal miesiąc po wyborach. Wcześniej apelował o nią prezydent Andrzej Duda, sugerując, że to warunek otrzymania misji tworzenia rządu.
- Trudno taką umowę koalicyjną wynegocjować w bardzo krótkim czasie. Pewnie opozycja, a przyszła koalicja chciała się uchronić w ten sposób przed oskarżeniami, że zrobiła coś naprędce - mówi dr Trzeciak. - Każdy szczegół to jest narażenie się na potencjalny strzał, co było widoczne w przeszłości. Jak coś się prezentuje publicznie, to się prezentuje ogólnie, bo szczegóły są ryzykowne - zaznacza.
Pytany o to, jak ocenia sam proces tworzenia się koalicji, wskazał, że "były etapy, gdzie wypadało to gorzej". - Tam, gdzie pojawiały się pewne sprzeczne informacje, to wskazywało na niespójność - mówi dr Trzeciak, wskazując chociażby na publiczny konflikt między Lewicą i PSL w sprawie aborcji.
- W pewnym momencie zdecydowano, by głos zabierali tylko liderzy. Niektórzy próbowali się wyłamać, ale to było dobre posunięcie. Drugim dobrym posunięciem była próba zachowania szczelności. Nawet jak się pojawiały spekulacje, to te propozycje nie wpadały prosto od liderów - dodał.
"Trzeba grać kartą wspólnego programu"
Wskazał także, że dla przyszłości koalicji ważne jest zarządzanie oczekiwaniami w oczach opinii publicznej.
- Dla mnie znamienne jest, co powiedział Leszek Miller, że to będzie tęczowa koalicja. Dosyć trafnie, bo on z góry zapowiedział, że to będzie trudna koalicja. I być może takie postawienie sprawy jest lepsze. Być może trzeba opinię publiczną uprzedzić, że będą tarcia, bo inaczej każda różnica zdań będzie wykorzystywana przez politycznych oponentów, że "tu macie w programie napisane tak, a tego programu nie realizujecie" - mówi.
- Musi wybrzmieć to, że nie da się realizować programów wszystkich partii, tylko musi być kompromis. Trzeba grać taką kartą wspólnego programu - podkreśla.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: