Opozycja razem czy osobno? Sprawdziliśmy wszystkie scenariusze na wybory
"Wspólny start", "jedna lista", "zjednoczona opozycja" - sprawdziliśmy, czy ta opcja jest rzeczywiście najlepsza dla opozycji. Z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski wynika, że największą przewagę w nowym Sejmie dadzą jej oddzielne listy wyborcze. Oto trzy możliwe scenariusze wraz z podziałem mandatów.
Donald Tusk ws. pomysłu na wybory jest bardzo konsekwentny. Ideę wspólnego startu przez "demokratyczne siły" lider największej partii opozycyjnej forsuje od dawna. W ostatnim czasie władze Platformy Obywatelskiej przyjęły nawet uchwałę w tej kwestii.
"Apelujemy do naszych partnerów z opozycji o pilne przystąpienie do budowania jednej, wspólnej listy całej demokratycznej opozycji" - głosi dokument datowany na 24 listopada.
Zgody w tej kwestii jednak nie ma. Jak informowaliśmy na łamach Wirtualnej Polski, inne partie opozycyjne są sceptyczne wobec takiego pomysłu. Przedstawiciele Polski 2050 i PSL, twierdzą, że pozostają w kontakcie z władzami PO, ale żadne "zaawansowane rozmowy w sprawie mitycznej wspólnej listy się nie toczą".
Jedna lista najlepszym rozwiązaniem dla opozycji? Niekoniecznie
Czy pomysł zjednoczeniowy faktycznie się opłaca? Który wariant byłby dla opozycji optymalny? Wirtualna Polska postanowiła to sprawdzić w najnowszym badaniu United Surveys.
Za pierwszy wariant przyjęliśmy samodzielny start wszystkich partii opozycyjnych. W takim ustawieniu Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na głosy 33,6 proc. badanych. Na drugim miejscu plasowałaby się Koalicja Obywatelska z poparciem 26,9 proc. Podium zamykałaby Polska 2050, którą poparłoby 10,8 proc. respondentów.
W nowym Sejmie znalazłyby się również Lewica (9,7 proc.), PSL (5,9 proc.) oraz Konfederacja (5 proc.).
7,4 proc. osób wskazałoby w sondażu odpowiedź: "nie wiem/trudno powiedzieć".
W drugim wariancie zbadaliśmy start partii opozycyjnych w dwóch blokach. Przy takim scenariuszu Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na głos 36,7 proc. ankietowanych. Koalicję KO i Lewicy poparłoby 36,4 proc. badanych. Z kolei na komitet wyborczy Polski 2050 i PSL zagłosowałoby 14,2 proc. osób.
W Sejmie znalazłaby się także Konfederacja z wynikiem 5,8 proc. głosów. 6,9 proc. osób nie wie, kogo skreśliłoby na liście wyborczej.
Trzeci wariant zakłada wspólny start Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Lewicy i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zjednoczony blok opozycji wygrałby wybory z wynikiem 48,3 proc. głosów.
Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na poparcie 37,2 proc. wyborców. Na Konfederację zagłosowałoby 8,1 proc. respondentów. W takim wariancie 6,4 proc. osób nie wie, na kogo oddałoby głos.
Podział mandatów w nowym Sejmie. Zjednoczony blok premiuje Konfederację
Jak powyższe dane przełożyłyby się na podział mandatów w Sejmie? Przeanalizował to dla WP prof. Jarosław Flis, socjolog i ekspert ds. systemów wyborczych z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W każdym z wariantów dzisiejsza opozycja zyskałaby większość konieczną do stworzenia rządu. Najwięcej mandatów partiom opozycyjnym przypadłoby w przypadku samodzielnego startu wszystkich partii. Wówczas Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Lewica i PSL wprowadziłyby łącznie 256 posłów.
W takim przypadku Prawo i Sprawiedliwość mogłoby liczyć na 192 mandatów. Z kolei Konfederacja miałaby 11 przedstawicieli w Sejmie.
W przypadku drugiego wariantu (dwa bloki partii opozycyjnych) PiS zyskałoby jednego posła więcej, a Konfederacja dwóch (w porównaniu z samodzielnym startem wszystkich partii).
Trzeci scenariusz (jeden duży blok partii opozycyjnych) jest najmniej korzystny dla zjednoczonej opozycji, ale także dla Prawa i Sprawiedliwości. W takim wypadku koalicja KO+Polska 2050+Lewica+PSL wprowadziłaby 248 posłów. PiS mogłoby liczyć 186 przedstawicieli. W takim wariancie najbardziej zyskałaby Konfederacja, która w parlamencie mogłaby stworzyć klub i wprowadzić do niego 25 posłów.
Konfederacja z premią za odrębność? "Zyskuje partia, która się nie jednoczy"
- Na początku musimy zastrzec, że różnice znajdują się w granicach błędu statystycznego. Widać jednak, że na zjednoczeniu partii opozycyjnych w jeden blok zyskuje Konfederacja. Przy takim scenariuszu jakaś część liberalnych wyborców decyduje się wyłamać z duopolu i oddać głos na Konfederację - mówi w rozmowie z WP prof. Jarosław Flis.
Eksperta nie dziwi jednak fakt, że Platforma Obywatelska nadal naciska na zbudowanie jednej listy wyborczej. - Cały czas obecna jest wiara w efekt kuli śnieżnej. Może się okazać, że będzie miało to znaczenie na końcu kampanii wyborczej. W momencie, gdy mobilizacja będzie duża, wyborcy chętniej będą dołączać się do sił większych, aniżeli mniejszych. To pokazały wybory w 2007 i 2019 roku. Większa frekwencja nie spowodowała rozproszenia głosów. Wyborcy, którzy rzadko chodzą na wybory, raczej decydują się zagłosować na kogoś "dużego" - mówi badacz.
- Należy jednak pamiętać, że w żadnym kraju podobnym wielkościowo do Polski nie udało się zjednoczyć sceny politycznej tak, aby ostatecznie powstały tylko dwie partie, na które można oddać głos. Największym beneficjentem zjednoczenia opozycji jest więc ta partia, która się nie jednoczy. W naszym przypadku jest to Konfederacja - dodaje.
- Głosy sceptyków tej opcji są więc częściowo zasadne. Z jednej strony metoda D’Hondta premiuje silniejszych, z drugiej strony wiadomo, że w dużych blokach trudniej o utrzymanie jedności. Należy jednak pamiętać, że cele poszczególnych partii opozycyjnych są różne. Donald Tusk dba o to, aby być pierwszym wyborem tych, którzy przede wszystkim chcą odsunięcia Prawa i Sprawiedliwości od władzy. Inne partie walczą o to, aby w nowym rządzie mieć mocniejszą pozycję. Tutaj pasowałoby stare francuskie porzekadło o Alzacji i Lotaryngii sprzed I wojny światowej - "nie mówimy o tym nigdy, myślimy o tym zawsze" - podsumowuje prof. Flis.
Sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski został przeprowadzony w dniach 2-4 grudnia 2022 roku metodami CAWI & CATI 50/50 na reprezentatywnej grupie tysiąca Polaków. Prognozowany podział mandatów w Sejmie opracował prof. Jarosław Flis.
Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski