Opozycja chce głowy Macierewicza. Daje Kaczyńskiemu tydzień na dymisję szefa MON

Platforma Obywatelska zaapelowała do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, aby zdymisjonował Antoniego Macierewicza. To kontynuacja zamieszania wokół Bartłomieja Misiewicza.

Opozycja chce głowy Macierewicza. Daje Kaczyńskiemu tydzień na dymisję szefa MON
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Jakub Kłoszewski

13.04.2017 12:46

Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak zapowiedział w Sejmie, że jeśli Kaczyński tego nie zrobi, to w przyszłym tygodniu PO złoży wniosek o dymisję szefa MON.

– Zwracamy się do prezesa Kaczyńskiego o natychmiastowe zdymisjonowanie Antoniego Macierewicza w interesie Polski. Niech prezes da Polakom wolne święta od Macierewicza, od tej trucizny, która zatruwa od lat polską politykę - mówił na briefingu w Sejmie były szef MON.

- Jeśli prezes Kaczyński nie spowoduje dymisji Antoniego Macierewicza, w przyszłym tygodniu klub PO ponownie będzie wnioskował o odwołanie ministra obrony narodowej. Dajemy tydzień czasu i liczymy, że to będzie tydzień refleksji i decyzji - stwierdził Siemoniak.

*Nowoczesna wtóruje *

Z podobnym apelem zwrócili się posłowie Nowoczesnej. Chcą też usunięcia osób bez kwalifikacji ze spółek skarbu państwa.

- W związku z zaskakującą karierą pana Bartłomieja Misiewicza mamy niestety do czynienia z sytuacją mocno kabaretową, sytuacją, w której przed naszym państwem stoi dużo wyzwań różnej natury, a pan prezydent, pani premier i ministrowie zajmują się karierą 27-latka, który znalazł się w miejscu, w którym nigdy nie powinien się znaleźć - ocenił Paweł Rabiej (Nowoczesna).

Według niego "całkowita odpowiedzialność za tę sytuację ponosi poseł PiS Jarosław Kaczyński, który doprowadził do tego, że w spółkach skarbu państwa mogły pojawić się takie osoby jak Bartłomiej Misiewicz".

Kłopoty Misiewicza

Rabiej nawiązał do utworzenia przez PiS komisji, która ma wyjaśnić zarzuty stawiane Misiewiczowi i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje. Bezpośrednim impulsem do powołania komisji były doniesienia prasowe, że Misiewicz - b. rzecznik MON i b. szef gabinetu ministra obrony Antoniego Macierewicza - został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. złotych miesięcznie. Wcześniej Kaczyński zawiesił członkostwo Misiewicza w PiS.

- Jeśli ta komisja działa, należy wobec niej mieć pewne oczekiwania. Nasze są następujące - że to będzie "trafiony-zatopiony" a nie "wańka -wstańka", że pan Misiewicz zniknie z horyzontu spółek skarbu państwa, a nie pojawi się za chwilę w jakiejś nowej spółce, na nowym stanowisku, do którego nie ma kwalifikacji - mówił Rabiej.

Dodał, że Nowoczesna "dysponuje całą, pełną listą 'misiewiczów'". - Od września ubiegłego roku działa portal misiewicze.pl, na którym gromadzimy nazwiska osób, które zupełnie przypadkowo, bez kwalifikacji znalazły się w spółkach skarbu państwa; tych osób jest 400. Każda z nich znalazła się na swoim stanowisku niepotrzebnie i nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji poza tym, że jest bierna, mierna, wierna i popierana przez kogoś - podkreślił Rabiej.

Wyraził nadzieję, że powołana przez PiS komisja zajmie się nie tylko jednym przypadkiem Bartłomieja Misiewicza, ale też "wszystkimi 'misiewiczami', których naprawdę nie brakuje".

Asystent Macierewicza

Bartłomiej Misiewicz to 27-letni asystent ministra obrony narodowej. Od dłuższego czasu budzi wielkie kontrowersje. W ubiegłym roku zasłynął m.in. nocnym wejściem do Centrum Eksperciego Kontrwywiadu NATO w Bydgoszczy. Zmieniono wtedy współtworzone ze Słowakami kierownictwo CEK.

Później pojawiły się medialne informacje o jegowizycie w klubie w Białymstoku. Bartłomiej Misiewicz stawiał kolejki wszystkim w barze, podrywał studentki i oferował pracę w MON - informował w styczniu br. "Fakt". Towarzyszyć miał mu ochroniarz, który twierdził, że jest członkiem Żandarmerii Wojskowej.

Powszechne oburzenie wywołały jego późniejsze awanse. Został członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek Skarbu Państwa, choć nie przeszedł kursu dla członków rad. Ponadto Misiewicz wciąż nie ukończył studiów. Młody polityk został odsunięty od MON, gdzie był rzecznikiem. W kwietniu pojawiła się informacja, że znalazł nowe zatrudnienie w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, gdzie miał zarabiać wielkie pieniądze.

Ostatecznie PGZ rozwiązała z nim umowę.

Źródło: PAP/WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)