Opinia. "Abp Jędraszewski triumfuje. Stach jednak nie minął"
Po tym, jak na o. Pawła Gużyńskiego prowincjał dominikanów nałożył zakaz czasowego wypowiadania się w mediach, abp Marek Jędraszewski może odetchnąć. Chwilowo. To nie jest tak, że "nie ma człowieka, nie ma problemu".
O. Gużyński powiedział głośno to, co myśli wielu niewierzących, a i pewnie niektórym wierzącym przemknęło przez myśl – nie poniża się drugiego człowieka. Nie robi się tego nawet w sytuacji, gdy ma się inne zdanie. A tak właśnie postąpił metropolita krakowski.
Choćby abp Jędraszewski wymyślał teraz tysiące uzasadnień, że nie atakował ludzi, ale jakąś bezosobową ideologię, wystarczy jeszcze raz wczytać się w jego wystąpienie o "tęczowej zarazie", aby nie mieć wątpliwości.
To o ludzi chodziło.
Dostrzegł to o. Gużyński i dlatego zaczął nawoływać do pisania listów i maili wzywających arcybiskupa do ustąpienia z urzędu.
Prawa strona Internetu wzburzyła się. Jak to? Jakiś zakonnik będzie mówił Księciu Kościoła, co dobre, a co złe? Na dominikanina spadły gromy – "wróg Kościoła", "gej popierający gejów". A przecież nie o to chodziło, a o powstrzymanie fali rozlewającej się po Polsce nienawiści.
Roztropnie postąpił prowincjał dominikanów, uciszając chwilowo o. Gużyńskiego. To ostudzi emocje. Mądra decyzja, ale nie zakończy ona dyskusji. Odsunie ją w czasie.
Na kilkanaście godzin przed nałożeniem zakazu na o. Gużyńskiego przeprowadziłem z nim wywiad. O Polsce, nienawiści i zachłanności. O przenikaniu się religii i polityki.
Rozmawialiśmy o dramatycznym podziale Polaków i o tym, kto go podsyca, aby się nim karmić.
Było tam miejsce i dla abp Jędraszewskiego, i dla ojca Tadeusza Rydzyka oraz Radia Maryja. Nie rozczulaliśmy się nad środowiskiem LGBT ani nad Jarosławem Kaczyńskim.
Odpowiedzi momentami mną wstrząsnęły.
Obiecałem o. Gużyńskiemu, że wstrzymam publikację wywiadu, szanując wolę prowincjała i jego samego. Mam nadzieję, że czytelnicy Wirtualnej Polski wkrótce będą mogli się zapoznać z tym, co mówił dominikanin.
"Nie ma człowieka, nie ma problemu" – to zdanie wymyślił Anatolij Rybakow, aby opisać sposób myślenia Stalina. Są przesłanki, aby sądzić, że w podobny sposób myśli abp Marek Jędraszewski. Myli się.
Może naiwnie wierzy, że Kraków będzie dla niego trampoliną do kardynalskiej godności. Kardynałami byli poprzednicy arcybiskupa – Karol Wojtyła, Franciszek Macharski i Stanisław Dziwisz.
Wyższej godności, poza papieżem oczywiście, nie można osiągnąć w Kościele katolickim. Jeśli abp Jędraszewski o niej marzył, a jego kariera w hierarchii kościelnej za tym przemawia, to musi być przerażony.
Papież Franciszek zapewne nie zobaczy transparentów: "Miłość bliźniego, a co to takiego?" z podobizną metropolity krakowskiego, które wznosili protestujący przed warszawską siedzibą nuncjusza.
Nie zobaczy, ale nie znaczy, że o nich nie usłyszy.
O. Gużyńskiego udało się chwilowo uciszyć. Abp Jędraszewski to człowiek roztropny. Sam zamilknie.
Tak myślę, a utwierdził mnie w tym portret arcybiskupa, który nakreślił Dariusz Bruncz. O metropolicie krakowskim przeczytacie już w najbliższą niedzielę w Magazynie Wirtualnej Polski.
Sami zdecydujecie, czy abp Jędraszewski jest niczym "anioł biorący włócznię, by zadać ognisty cios wrogowi Kościoła" czy też można go nazwać "PiS-biskupem".