PolskaOni chcą obalić rząd - Tusk walczy szlauchem

Oni chcą obalić rząd - Tusk walczy szlauchem

Wszystko zaczęło się po zamieszkach kiboli Lecha Poznań i Legii Warszawa w Bydgoszczy. Wojewodowie zareagowali zamknięciem stadionów, co spotkało się z ostrym protestem fanów piłki nożnej. - Stadiony nie mogą być po to, by stały się siedzibą komfortową dla chuliganów – mówił Donald Tusk. W odpowiedzi został obwołany „matołem” – to słowo, świadczące o bogactwie leksykalnym polskiej debaty publicznej, kandyduje do Słownika 2011.

Oni chcą obalić rząd - Tusk walczy szlauchem
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

Przedstawiamy kolejne hasło - "Tusk matoł" - ze "Słownika 2011" serwisu "Wiadomości" Wirtualnej Polski. Do końca roku będziemy prezentowali Państwu hasła, wydarzenia i tematy, które wzbudziły w 2011 roku najwięcej emocji oraz słowa, które w 2011 roku najbardziej utkwiły w pamięci.

"Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole” – to niezbyt wyrafinowane, acz dobitne i PR-owo chwytliwe hasło miał wymyślić Piotr S., ps. Staruch, charyzmatyczny „gniazdowy” (człowiek prowadzący doping na trybunie najbardziej fanatycznych fanów klubu piłki nożnej) kibiców Legii Warszawa. Gdy został aresztowany pod zarzutem rozboju, Zbigniew Romaszewski, polityk PiS, stwierdził, że Piotr S. został ukarany za manifestację przeciwko Donaldowi Tuskowi. - Wszystko wskazuje na to, że został pobity. Wolałbym być w kraju, w którym tego rodzaju rzeczy się nie dzieją – zaznaczył Jarosław Kaczyński. Za "Starucha" poręczyła Beata Kempa. Wojna tusko-kibolska okazała się przydatna dla prawej strony sceny politycznej, która uważała, że rząd walcząc z kibolami chce przykryć inne ważniejsze tematy, m.in. problem z budową autostrad. 20 grudnia, Piotr S. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć.

Według „Słownika języka polskiego” PWN matołectwo to „choroba wrodzona, spowodowana niedoczynnością lub brakiem tarczycy, powodująca niedorozwój umysłowy; kretynizm”. „Gazeta Polska” - z właściwym sobie językowym wdziękiem połączonym z populistyczną bezceremonialnością – dostarczyła szybko „10 dowodów na to, że Tusk jest matołem”. M.in. „zaufał Putinowi ws. śledztwa smoleńskiego, zaproponował Komorowskiego na prezydenta, obiecał Polakom drugą Irlandię”. „Do największych wyczynów urzędników podległych Tuskowi należy akcja ABW wobec twórcy strony humorystycznej AntyKomor i zatrzymanie za nazywanie premiera „matołem” – podkreślano na łamach tygodnika. Warto przypomnieć, że działania ABW wobec twórcy strony AntyKomor skrytykował również Sławomir Nowak, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, podkreślając wartość wolności słowa w demokratycznym państwie.

Wojna na linii kibole-premier w internecie objawiła się m.in. wyzwiskami, żenującymi karykaturami czy nawet nekrologami Tuska. Solidarni 2010 na namiocie doczepili sobie nowy napis: „Solidaryzujemy się z kibicami”. Na nic zdały się wspomnienia premiera, że „był twardym kibicem Lechii Gdańsk z tak zwanego młyna” (gdański odpowiednik warszawskiej „żylety”). Tomasz Wołek ze wzruszeniem mówił o tych heroicznych czasach w TOK FM. Rzecz miała miejsce, co ciekawe… w Bydgoszczy. "Zanosiło się na ciężkie - przepraszam za określenie - lanie. I w tym momencie Donald Tusk wykazał się kolosalnym refleksem, to działo się na takim trawniku, chwycił kawałek węża do podlewania, i tym wężem wywijając, niczym Longinus Podbipięta Zerwikaptur, odstraszył napastników i pod jego osłoną grupa kibiców wycofała się, dopadła zbawczego peronu - wykazał wielką dzielność". Teraz lanie chciało mu spuścić wielu kiboli, i to nie szlauchem...

„Donald ma Tole”… - wersja romantyczna, „Obronimy Matoła” – wersja Dorna

Czy warto wytaczać działa, gdy ktoś kogoś nazwał głupkiem czy może jest to tylko dolewanie oliwy do ognia? Gdzie są granice wolności słowa w dobie politycznych wyścigów na niewyszukane wyzwiska? Jerzy Bukowski komentując wspomniane zajścia na stronie wPolityce.pl przypomniał rysunek Andrzeja Mleczki, na którym policjanci zatrzymują autora napisu na murze: "Władza jest do d..." i jeden z nich pyta drugiego: "Aresztujemy go za obrazę, czy za ujawnienie tajemnicy państwowej?".

Zwolennicy mandatów i państwa prawa podkreślali, że "lekceważenie konstytucyjnych organów RP, poprzez wykrzykiwanie haseł z użyciem słów nieprzyzwoitych" powinno być karane. W gorączce przedwyborczej prawica protestowała przeciwko „ograniczaniu wolności słowa” (choć jednocześnie Jarosław Kaczyński procesuje się z Radiem Zet ws. sondażu, w którym zapytano, czy powinien iść na badania psychiatryczne).

Protest rozlewał się nie tylko po trybunach, ale i murawie. Ivan Djurdjević, piłkarz poznańskiego Lecha, po meczu z Koroną Kielce paradował w koszulce z napisem "Miała być druga Irlandia, a jest druga Białoruś". Hasło odnosiło się do poczynań rządu i jego walki ze stadionowymi bandytami.

Tymczasem prokuratura nie zareagowała na słowa doradcy prezydenta Tomasza Nałęcza, który słowa Kaczyńskiego skierowane do młodych nazwał „polityczną pedofilią”. „Jak wiemy, pisanie na murach „j…ć rząd” czy sugerowanie premierowi, że brak mu jodu i cierpi na matołectwo, jest przestępstwem poważnym, ściganym z urzędu i karanym więzieniem, choć niestety tylko w zawieszeniu. Ale nie jest tak, że u nas od razu Białoruś, reżim i totalitaryzm. Na przykład można polityków nazywać pedofilami. No, spokojnie, nie wszystkich od razu. Na razie Kaczyńskiego można, ale od kogoś trzeba zacząć – pisał Robert Mazurek w „Rzeczpospolitej”.

Jako odpowiedź na wyborczy Tuskobus premiera, w Polskę ruszył Tóskobus, autokar będący antyplatformerskim przesłaniem kibiców z wielu miast. Przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców oraz Fundacji Republikańskiej postulowali likwidację zakazu klubowego i możliwość skrócenia okresu obowiązywania zakazu stadionowego. Gdy Tóskobus ruszał w Polsce, żegnali go kibice Legii Warszawa w koszulkach „Donald ma Tole, Tola ma Donalda”. Niektórzy mieli maski na twarzach, podkreślali, że nie popierają PiS, ale mają dość PO, która zrobiła z nich „bydło”. Tóskobus ruszył w Polskę w rytmie Koziołka Matołka. 24% Polaków poparło postulaty kibiców i protesty piłkarskich fanów na trasie przejazdu "Tuskobusu". 60% wyrażało dezaprobatę dla ich działań – takie były wyniki sondażu MB SMG/KRC dla TVN24.

Kibice Jagiellonii Białystok protestujący przeciwko zamknięciu trybun stadionu miejskiego wyzywali premiera od „matoła” i zostali za to ukarani mandatami w wysokości 500-1000 zł. Nie spodobało się to premierowi, który podkreślał, że walczyć chce tylko z „bandyterką”. Donald Tusk miał zrugać szefa MSWiA Jerzego Millera za nadgorliwość komendantów policji. Kaczyński w to nie wierzył i podkreślał patriotyzm niektórych kibiców, biorących m.in. udział w obchodach Powstania Warszawskiego.

Poseł Ludwik Dorn (niezrzeszony) przekazał premierowi znaczek z hasłem "Obronimy Matoła". - To znaczek, na którym wypadłem naprawdę nieźle, to jest moje zdjęcie w stroju piłkarskim, a w tytule jest coś o matole, bardzo taki serdeczny (gest) - powiedział Tusk dziennikarzom. Okazało się, że w świetle kamer, przed wyborami można polubić nawet wyzwisko. Może premier zrozumiał, że kibiców i kiboli naprawdę jest więcej niż handlarzy dopalaczy czy pedofilów (słynna akcja zapowiadająca kastrację pedofilów).

Bliskie spotkania z „wrogami”

„Wrogów” niektórych kiboli jest więcej (choć i zwykli kibice mają swoje antypatie, o których potrafią mówić z wielką pasją). Na meczu piłkarskim Lecha Poznań i Legii Warszawa kibice obu drużyn pokazali ogromny transparent o treści "Szechter - przeproś za ojca i brata" (oskarżenie Adama Michnika i jego rodziny). Pojawiły się znowu napisy uderzające w rząd, np. "Rządu niespełnione obietnice - temat zastępczy kibice".

"Sikorski frajerze, chwały bohaterom nikt nie odbierze" czy "Sikorski - zdrajca narodu" - takie okrzyki wznosili m.in. kibice Jagiellonii Białystok 25 września, kiedy szef MSZ namawiał do głosowania na kandydatów PO w tym mieście. Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe zdecydowała, iż nie będzie wszczynała dochodzenia w tej sprawie z powodu "braku znamion ustawowych czynu zabronionego".

Premier Donald Tusk rozmawiał w Korycinie (podlaskie) z kibicami piłkarskimi m.in. o porządku na stadionach i działaniach policji wobec tych środowisk. - Jesteśmy traktowani jak gorsi obywatele - powiedzieli Donaldowi Tuskowi kibice. - Ja nie chodzę z maczetą i nie robię dilerki narkotyków, a dobrze wiecie, że takie zdarzenia mają miejsce. Musimy to wyeliminować - stwierdził premier.

Na rynku we Wrześni kibice przywitali Tuska m.in. okrzykami "Ole, to my kibole", "Dosyć kłamstw", "Chcemy wolności słowa". Jeden z kibiców mówił do premiera, że 30 lat temu on sam walczył o wolność słowa, równość, a obecnie im - kibicom zamyka się usta, karze mandatami za przekleństwa. Tusk przyznał w rozmowie z kibicami, że nie rozumie ich protestów, ale gwarantuje im, że nie będzie kar za jakiekolwiek okrzyki na jego temat. Manifestujący kibice czekali na premiera w Poznaniu, skarżyli się na odpowiedzialność zbiorową. We wrześniu Tusk spotkał się z kibicami w Warszawie. Obie strony "pozostały przy swoich stanowiskach".

Kilka dni przed wyborami kibice chcieli zakłócić spotkanie Grzegorza Schetyny z przedstawicielami biznesu w Poznaniu. - Chciałem wykrzyczeć Schetynie sprawę 745 kibiców Legii aresztowanych i katowanych na komendach policji w Warszawie – mówił kibic, pasażer Tóskobusa. Na manifestacji skandowano: "Dziewiątego października wrzuć Platformę do śmietnika", oraz "Grzegorz Schetyna - klasyczny przykład kretyna".

"Zabierzcie Tuska, oddajcie czarne skrzynki"

Wojna tusko-kibolska została przeniesiona również za granicę, o czym wspominał Piotr Bratkowski w „Newsweeku”. "Piłkarski triumf w Moskwie, będący emanacją polskiego ducha, byłby niemożliwy bez Smoleńska i patriotycznej postawy kibiców Legii, choćby podczas niedawnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. (…) Jeśli polski instynkt wciąż nie zawodzi w świecie futbolu, to znaczy, że jest w stanie reagować także w polityce. Bo mecze z Ruskimi toczą się nie tylko na boisku" – to cytat z bloga Wojciecha Wencla, cenionego poety, znanego z propisowskich sympatii. Dotyczy zwycięskiego meczu Legii Warszawa ze Spartakiem Moskwa sprzed kilku tygodni. Polscy kibice jechali do Rosji nie tylko dopingować piłkarzy. Wieźli także transparenty przypominające katastrofę smoleńską. I proponujące: "Zabierzcie Tuska, oddajcie czarne skrzynki". Część z nich została zatrzymana przez rosyjską straż graniczną. Oficjalna wersja brzmiała: kibice nie przeszli kontroli, bo mieli przy sobie środki pirotechniczne.

Czy protesty i groźby kiboli były elementem kampanii wyborczej PiS? A może to tylko pewna grupa narzuciła mediom fałszywy stereotyp? Faktem jest, w Polsce każda manifestacja wcześniej czy później jest zawłaszczana przez politykę. „Rzeczywiście najbardziej fanatyczni kibice często utożsamiają się z poglądami prawicowo-narodowymi, ale umizgi, jakie w ich stronę wykonuje PiS, są dość sztuczne i nie sądzę, żeby przyniosły PiS jakąś większą korzyść. Premier Kaczyński nie potrafi znaleźć języka z kibicami, a PiS nie jest partią, która tolerowałaby wolne związki, legalizację narkotyków czy alkohol na stadionach. Nie pójdą na nich głosować, żeby nie strzelić sobie w stopę. Kibice są z zasady antysystemowi. Oni nie walczą z samym Tuskiem, tylko z rządem, któremu podlega policja – mówił „Gazecie Wyborczej” socjolog, dr Dominik Antonowicz.

Na razie „wojna futbolowa” ucichła. Do następnych zamieszek czy wyborów?

Adam Przegaliński, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (374)