Olewnik oskarża: to esbeckie metody!
Rewizja u Olewników przyniosła znaczące zmiany w śledztwie. Policjanci z CBŚ uważają, że rodzina porwanego Krzysztofa powinna usłyszeć zarzuty. Jak dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna", Biuro złożyło już w tej sprawie wniosek w prokuraturze. Gazeta informuje także, że znaleziono taśmy z monitoringu, na których być może jest film z nocy, której porwano biznesmena.
Włodzimierz Olewnik nie kryje oburzenia doniesieniami mediów. – Żadnego monitoringu nie było, nie było nawet atrapy kamery. Wmawianie ludziom takich bzdur to esbeckie metody! - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Według policjantów CBŚ z grupy śledczej Włodzimierz i Danuta Olewnik-Cieplińska (siostra Krzysztofa) mogli popełnić przestępstwa z rozdziału XXX kodeksu karnego, tj. przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. - Analizujemy materiały znalezione podczas rewizji. Jest jednak zbyt wcześnie, aby mówić o stawianiu zarzutów - cytuje "Dziennik" słowa pracownika gdańskiej prokuratury apelacyjnej.
Zobacz także: Dramatyczne wyznanie ojca Krzysztofa Olewnika
Jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską ojciec zamordowanego Krzysztofa, to, co robi prokuratura jest szokujące. - Żadnego monitoringu domu Krzysia nie było, nie było nawet atrapy kamery. To wszystko jest wyssane z palca i nie wiem czemu ma służyć. Jak można ludziom wmawiać, że jest taśma, skoro sprzętu do nagrywania nie było. Na posesji Krzysia nie ma ani jednej dziury po wkręcie, mocowaniu czegokolwiek. To, co się wyprawia wokół nas przypomina mi to metody esbeckie – prokuratura działa na zasadzie "mów i wmawiaj, aż uwierzą" - irytuje się w rozmowie z Wirtualną Polską Włodzimierz Olewnik.
Dodaje, że będzie występował do prokuratury z wnioskiem o wgląd w taśmy. - Jestem ciekaw, co to za nagrania. Nie mam pojęcia co tam jest - mówi biznesmen.
W wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce w listopadzie Włodzimierz Olewnik mówił, że już raz występował do prokuratury o udostępnienie zabezpieczonych nagrań. Pytany, czy w domu Krzysztofa jednak była kamera, mówił: - Kiedy Krzysztof budował swój dom, to była działka w szczerym polu, skądś musiał doprowadzić prąd. Może podpiął się pod słup i stamtąd były te kable, o których mówi prokuratura? Kamerę zainstalowaliśmy dopiero jakieś trzy lata po jego uprowadzeniu.
Sprawa ma związek z rewizją, która miała miejsce m.in. w domu ojca porwanego - Włodzimierza Olewnika i w jego biurach przed niespełna miesiącem. W środę RMF FM podało, że podczas przeszukania w listopadzie w domu rodziny Olewników znaleziono broń gazową i kartkę z numerem telefonu jednego z porywaczy. Według ustaleń prokuratury, kartka ta może wskazywać na nieformalne kontakty rodziny z porywaczami. Na kartce był telefon do Roberta Pazika - szefa grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.
"Nie miałem żadnych tajemniczych kontaktów z porywaczami"
Ojciec Krzysztofa mówi Wirtualnej Polsce, że nie miał żadnych nieformalnych spotkań z porywaczami. - O kartce z numerem, który przekazał mi znajomy, mówiłem policji już wiosną 2002 roku. Funkcjonariusze sporządzili na ten temat notatkę, więc prokuratura powinna o tym wiedzieć od dawna. Nic nie ukrywałem i bzdurą jest twierdzenie, że kontaktowałem się z Pazikiem. Ufałem policji i to oni mieli się zająć tą sprawą. Nie robiłem nic na własną rękę, zresztą są przecież moje bilingi telefoniczne i wszystko można ustalić - mówi Olewnik.
W jego opinii prokuratura powinna zająć się ustalaniem tego, dlaczego policja nie przekazała im wcześniej informacji o kartce. - Przecież to funkcjonariuszom postawiono zarzuty ukrywania i niszczenia dowodów ws. mojego syna, więc dlaczego to nam się zarzuca, że kombinujemy? To celowe odwracanie uwagi - mówi Olewnik. Pytany o to, dlaczego prokuratura miałaby to robić mówi: - Tyle czasu nie potrafią znaleźć winnych, więc najłatwiej jest zwalić wszystko na rodzinę - mówi biznesmen z Drobina.
Skąd się wziął pistolet gazowy w domu Krzysztofa?
Danuta Olewnik-Cieplińska w rozmowie z reporterami śledczymi RMF FM tłumaczyła, że nie wie skąd wziął się pistolet gazowy w domu jej brata. Tłumaczyłam, że rodzina zgłaszała ten fakt prokuraturze, ale po pistolet nikt się nie zgłosił. To samo mówił pod koniec listopada w wywiadzie dla Wirtualnej Polski ojciec zamordowanego Krzysztofa. Pytany o planowane na październik spotkanie z prokuratorami prowadzącymi sprawę, Włodzimierz Olewnik przyznał, że nie doszło ono do skutku. - Miałem przekazać prokuraturze m.in. kartkę z listą osób, które uczestniczyły w decyzji o porwaniu Krzysia, oraz pistolet gazowy, który żona znalazła przypadkiem w jego jesionce podczas sprzątania. Umówiłem się z prokuratorem na telefon, nie oddzwonił. Mimo tego pojechałem, aby się z nim spotkać. Niestety, już go nie było - mówił.
Dziś Olewnik zastanawia się: - Dlaczego jak chciałem umówić się z prokuraturą i przekazać informację o pistolecie, prokurator się ze mną nie spotkał, a teraz nagle robi się sensację, że znaleziono tajemniczą broń? Nic z tego nie rozumiem.
Według ustaleń reporterów RMF FM prokuratorzy nie znali tego numeru, w związku z czym sprawdzają, czy mogło dochodzić do nieformalnych kontaktów rodziny Olewników z porywaczami.
Tymczasem - jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna" - podczas wspomnianej znaleziono również zapisy z monitoringu. Śledczy liczą, że będzie tam film z nocy, w której porwano biznesmena. - Mamy wiele wątpliwości związanych z zachowaniem rodziny i możliwym ukrywaniem przez nią istotnych informacji - mówi jedna ze znających sprawę osób.