Oleg Sencow umiera w ciszy. Świat zapomniał o więźniach politycznych
Oleg Sencow umiera. A wraz z nim gasną nadzieje więźniów politycznych, w imieniu których prowadzi głodówkę. - Sytuacja jest ciężka, Kreml nie ustępuje, a władze Ukrainy robią niewiele, by ich uwolnić - mówi WP Olga Gryb, siostra jednego z Ukraińców porwanych i przetrzymywanych przez rosyjskie służby.
Ukraiński reżyser od 88 dni prowadzi protest głodowy domagając się zwolenienia ponad 70 ukraińskich więźniów politycznych w Rosji. I wiele wskazuje na to, że mogą to być już ostatnie dni głodówki w kolonii karnej w Łabytnangi w zachodniej Syberii. Jak podała w środę kuzynka Sencowa, stan jego zdrowia jest "katastrofalnie zły", mężczyzna nie może podnieść się z łóżka, ma ledwo wyczuwalny puls i przyjmuje tylko minimalne ilości płynów odżywczych potrzebnych dla podtrzymania życia. Mimo to, jest zdeterminowany kontynuować swój protest, nawet jeśli miałby się zakończyć jego śmiercią.
- O jego stanie wiadomo tylko tyle, co wie jego prawnik. Obecnie staramy się skłonić władze kolonii, by dopuściły do niego biskupa Grigorija Michnowa. Ale na razie bez skutku, bo nie chcą się zgodzić, a nawet poinformować go, że biskup chce go odwiedzić - mówi w rozmowie z WP Wiktoria Iwlewa, rosyjska dziennikarka i aktywistka zaangażowana w sprawę Sencowa. - Wyobraźcie sobie: biskup nie może odwiedzić w więzieniu umierającego człowieka. To wszystko, co potrzeba wiedzieć o dzisiejszej Rosji - dodaje.
Rosjanka zaznacza, że celem Sencowa nie jest śmierć, tylko przedłużanie protestu, by móc wymusić wypuszczenie więźniów.
- Istnieją sposoby, aby to zrobić, podając mu specjalne witaminy i inne środki, ale władz to nie obchodzi - wyjaśnia.
Przeczytaj również: Oleg Sencow bliski śmierci
Więźniów tylko przybywa
Obawy o los więzionego reżysera podzielają inni zaangażowani we wsparcie Sencowa. Szczególnie dotyczy to rodzin więźniów politycznych, w których imieniu protestuje Sencow.
- Protest trwa trzy miesiące, ale sytuacja jest taka, że ukraińskich więźniów w Rosji tylko przybywa. Jest bardzo ciężko, ludzie wpadają w desperację, bo jest poczucie, że nic się w tym kierunku nie dzieje - mówi WP Olga Gryb, Ukrainka mieszkająca w Polsce. Jej brat, 19-letni Paweł, od prawie roku siedzi w rosyjskim areszcie po tym, jak rosyjskie służby porwały go z dworca w białoruskim Homlu, gdzie miał spotkać się z poznaną w internecie dziewczyną.
Gryb nie jest reżyserem, tylko zwykłym studentem, ale jego sprawa w wielu aspektach przypomina sprawę Sencowa. Podobnie jak krymski artysta, został on uprowadzony z obcego terytorium i oskarżony o terroryzm pod bardzo wątpliwymi przesłankami. W przypadku Sencowa, dowodem miały być zeznania jednego z jego współtowarzyszy, który później je wycofał, twierdząc, że zostały wymuszone torturami. W przypadku Gryba, dowodem są zapisy rozmów z poznaną w internecie dziewczyną, z którą miał dyskutować hipotetyczny plan zamachu bombowego.
- Z kontekstu w oczywisty sposób wynika, że to były to tylko głupie luźne rozmowy, nie poważne plany, które zresztą nie miałyby prawa się udać. W dodatku tekst został źle przetłumaczony przez niewykwalifikowanego tłumacza - mówi Olga Gryb.
Proces jej brata zaczął się w lipcu, ale został przełożony ze względu na błąd formalny w akcie oskarżenia. W tym czasie pozostanie w areszcie, gdzie nie dostaje korespondencji oraz potrzebnych leków i gdzie już raz został pobity przez współwięźniów za bycie "ukraińskim terrorystą". Dopiero teraz, po 11 miesiącach, będzie mógł zobaczyć się z rodzicami.
Przeczytaj również: Miał spotkać się z dziewczyną. Został prowany przez FSB
Co dalej?
Nic jednak nie zapowiada, by los Gryba i innych ukraińskich więźniów miał się wkrótce poprawić.
- Oczywiście nie można powiedzieć, że nic się przez ten czas nie wydarzyło. Znane osoby, jak choćby Donald Tusk, apelowały o uwolnienie Sencowa. W wielu krajach były organizowane protesty i happeningi, choć akurat w Polsce były one nieznaczne - mówi Gryb. - Ta presja istniała, ale totalne milczenie ze strony Rosji oznaczało, że temat się wyczerpał. I obawiam się, że to się teraz może źle skończyć. Że Oleg umrze i o całej sprawie się zapomni - dodaje.
Kobieta ma żal do ukraińskich władz za to, że zbyt mało robią, by wymóc na Rosji uwolnienie więźniów, zadowalając się działaniami doraźnymi.
- Owszem, prezydent Poroszenko spotkał się z przedstawicielami naszego związku rodzin więźniów politycznych. Dzwonił potem do Putina, prosząc o interwencję rzeczniczki praw obywatelskich. Ale skończyło się na tym, że rzeczniczki nigdzie nie wpuszczono i spotkała się tylko z jednym z więźniów - opowiada Gryb. - Władze nie ma rozbudowanej strategii działania, opozycja się tym za bardzo nie zajmuje. Organizacje obywatelskie prowadzą akcje, ale to nie wystarczy by zmusić polityków do zdecydowanych działań. A Europa ma swoje problemy - konstatuje.
Poczucie beznadziei potęguje jednak przede wszystkim postawa Kremla, który nie ustępuje i odrzuca wszystkie propozycje wymiany więzniów z Ukrainą.
- Trudno powiedzieć, jaki cel ma w tym rosyjski rząd. Wiem tylko, że ja jako obywatelka, widząc, że mój kraj robi podłe rzeczy, muszę coś zrobić - mówi WP Iwlewa. - Problem w tym, że w Rosji mało kogo to interesuje, a jeśli ktoś słyszał o Sencowie, to jako terroryście z programów w państwowej telewizji. Kiedy rozdawaliśmy ulotki na ulicy, niektórzy reagowali wręcz agresywnie, albo się z niego śmiali. To bardzo smutne - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl