"Ojciec roku". Niebezpieczna zabawa na dachu obserwatorium
Turyści z całej Polski znani są z niebezpiecznych zachowań w górach. Tym razem skrajną nieodpowiedzialnością wykazał się ojciec z Wrocławia, który wszedł z dziećmi na dach obserwatorium meteorologicznego na Śnieżce.
Dach Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego na Śnieżce latem jest dla turystów niedostępny. Zimą, gdy spadnie śnieg, nieodpowiedzialni turyści wspinają się na niego po zaspach.
Stają wówczas na ośnieżonym i oblodzonym dachu, ryzykując stoczenie się do "rynny śmierci". Taką nazwę nosi prawie 900-metrowe zbocze Śnieżki, które - jak wynika z nazwy - już nieraz było miejscem tragicznych wypadków.
Ojciec wdrapał się na dach z dwójką dzieci
Tym razem skrajną nieodpowiedzialnością wykazał się ojciec dwójki dzieci z Wrocławia, który wszedł z nimi na dach. Spokojnie patrzył, jak jego młodsza pociecha - balansując na krawędzi dachu - rysuje na śniegu napis "Wrocław".
Wydarzenie to, które rozegrało się podczas świąt, uwiecznił na zdjęciach jeden z turystów. "Naprawdę były momenty, że chłopiec po lewej stronie o mało nie spadł z dachu. Jego starsza siostra, sama chyba lepiej oceniła sytuację i nieco mniej ryzykownie oddawała się tworzeniu napisu" - relacjonował na Facebooku pan Włodzimierz, autor zdjęć. "Superzabawa świąteczna! Gratuluję" - ironizował.
Adam Tkocz, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR, w rozmowie z TVN24 ocenił w piątek, że zachowanie turystów na Śnieżce było "skrajnie nieodpowiedzialne".
- Na tym spodku jest bardzo niebezpiecznie. Pod spodem jest stalowy dach. Wystarczy chwila nieuwagi. Jeśli się obsuniemy, zwłaszcza na stronę północną, to możemy spaść w kierunku tak zwanej "rynny śmierci", a stamtąd już... że tak powiem, krótka droga na dół. I niestety może się to skończyć tragicznie, nawet śmiercią - ocenił Tkocz.
Źródło: TVN24, Facebook.com