Odszkodowanie za lata cierpień
Po sześciu latach procesu, Sąd Okręgowy w Siedlcach zasądził od Skarbu Państwa rentę, zadośćuczynienie i odszkodowanie siedmioletniemu Krystianowi. Dziecko nie chodzi, nie mówi i nie ma kontaktu z otoczeniem. Wszystko przez błąd lekarza.
10.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Przez całą ciążę czułam się dobrze, regularnie się badałam. Pani doktor przygotowała mnie, że być może podczas porodu konieczne będzie cesarskie cięcie ze względu na moją budowę - opowiada mama Krystiana. - Gdy przyszedł czas rozwiązania, trafiłam do Szpitala Miejskiego w Siedlcach.
Dyżurna ginekolog-położnik uznała, że poród może odbyć się siłami naturalnymi. Gdy po kilkunastu godzinach porodu tętno dziecka zaczęło zanikać, postanowiono użyć kleszczy. - Wiedziałam, że dzieje się coś złego. Bardzo cierpiałam - wspomina Anna. Dziecko urodziło się sparaliżowane.
Rodzice Krystiana oskarżyli lekarzy o błąd w sztuce medycznej. Ich zdaniem, gdyby we właściwym czasie podjęto decyzję o wykonaniu cięcia cesarskiego, dziecko byłoby zdrowe. W pierwszej instancji przegrali - adwokat był zupełnie nieprzygotowany do sprawy. Sąd uznał, że decyzja o użyciu kleszczy była prawidłowa, a stan Krystiana po urodzeniu mógł wynikać z okołoporodowego niedotlenienia i zawinięcia pępowiny wokół szyi dziecka. Takiego zdania był biegły lekarz.
- Czuliśmy się bezradni - wspomina Anna. - Złożyliśmy apelację i poprosiliśmy o powołanie drugiego biegłego. I wtedy nastąpił przełom. Nowy biegły dostrzegł rozbieżności w dokumentacji medycznej. Badanie potwierdziło obawy matki: poród naturalny przy jej budowie ciała niósł duże ryzyko uszkodzenia płodu. Jej miednica była po prostu zbyt wąska.
Biegły stwierdził, że przyczyną porażenia były wewnątrzmózgowe wylewy spowodowane przedłużającą się akcją porodową, a przyczyną tych wylewów był błąd polegający na niepodjęciu decyzji o wykonaniu cesarskiego cięcia w sytuacji, gdy istniała możliwość wykonania takiego zabiegu.
Ostatecznie sąd przyznał Krystianowi rentę, zadośćuczynienie i odszkodowanie za krzywdy spowodowane błędem w sztuce lekarskiej. Od chwili złożenia pierwszego pozwu minęło sześć lat.
Krystian nie widzi, nie mówi, nie chodzi. Do jego noska wprowadzana jest plastikowa rurka, którą aż do żołądka wprowadza się rozrobniony do płynnej postaci pokarm. Inaczej nie można go nakarmić. Dziecko nie reaguje na dotyk, nie sygnalizuje i nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Zużywa kilka pieluch jednorazowych dziennie. - To jeszcze nie koniec naszej gehenny. Wojewoda Mazowiecki założył kasację wyroku - mówią rodzice Krystiana.
Tygodnik Siedlecki
(maza)