Odrzucenie asesorzy sądowi: brak podstaw decyzji KRS
Od kilku dni nie milkną komentarze po tym, jak Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła sprzeciwić się ministrowi sprawiedliwości i odmówiła powołania na stanowiska asesorów sądowych zgłoszonych przez niego kandydatów. Do sprawy postanowili odnieść się zainteresowani i wydali własne oświadczenie w tej sprawie. Zdaniem odrzuconych asesorów, argumenty KRS są polityczne, a nie merytoryczne.
W piśmie, które zostało opracowane podczas forum Stowarzyszenia Absolwentów i Aplikantów KSSiP, przy współpracy większości z 265 asesorów, wobec których wyrażono sprzeciwpodkreślono, że "sprzeciw KRS nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji". Jak podkreślono w piśmie, "aplikanci znajdujący się na liście asesorów kształcili się w latach 2009-2016, a więc w czasach rządów różnych ugrupowań politycznych". Co ważniejsze, okazuje się, że "na liście przesłanej przez Ministra Sprawiedliwości znaleźli się wszyscy aplikanci, którzy uzyskali pozytywny wynik egzaminu i nie podjęli decyzji o rezygnacji
z asesury, nie zaś osoby wybrane przez Ministra". Ponadto na liście znaleźli się też referendarze sądowi oraz asystenci sędziów, którzy po kilku latach wykonywania zawodu w latach 2011-2016 zdali egzamin sędziowski na takich samych zasadach, jak absolwenci Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.
Jak wskazują asesorzy, których kandydatury odrzucili sędziowie KRS,"Rada procedowała w sposób uniemożliwiający kandydatom usunięcie ewentualnych braków bądź też wyjaśnienie ewentualnych wątpliwości". "Każdy z nas pragnie wykonywać służbę, którą jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, w sposób należyty, sumienny i bezstronny, z dala od jakichkolwiek sporów, zagadnień czy kwestii, które mają charakter polityczny" - piszą asesorzy.
Przypomnijmy zatem, jak brzmiało oświadczenie rzecznika prasowego KRS Waldemara Żurka:
"Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła nie powoływać asesorów z listy przesłanej przez ministra sprawiedliwości. Wobec wszystkich 265 kandydatów wyrażono skuteczny sprzeciw. Jest to spowodowane nie spełnianiem kryteriów ustawowych" - napisano w oświadzeniu. W rozmowie z WP Waldemar Żurek wspominał o brak aktualnych badań psychologicznych oraz braku dokumentów poświadczających ukończenie aplikacji sędziowskiej.
Mocna odpowiedź na zarzuty KRS
Wśród zarzutów padły te o braku aktualnych badań lekarskich asesorów. W odpowiedzi możemy przeczytać, ze zgodnie z ustawą mającą zastosowanie do 265 asesorów,zaświadczenia takie mieli złożyć jedynie asystenci i referendarze, którzy
zdali egzamin sędziowski, a nie ukończyli aplikacji sędziowskiej. "Z tego powodu jedynie nieliczni asesorzy przedstawili zaświadczenia o stanie zdrowia. Przeważająca większość, tj. osoby które ukończyły aplikację sędziowską, nie miały obowiązku uzyskania zaświadczenia, ponieważ już nimi dysponowały" - czytamy w oświadczeniu. Jak wskazują asesrzy niedołączenie aktualnych zaświadczeń nie było wynikiem zaniedbania, lecz analizy przepisów, tym bardziej, że złożone w trakcie aplikacji zaświadczenia zostały wydane jako bezterminowe.
Jak zaznaczono w oświadczeniu, nawet gdyby sędzowie KRS inaczej interpretowali ten zapis, to "Przewodniczący powinien wezwać danego kandydata do uzupełnienia braku w wyznaczonym terminie.Tymczasem – co istotne dla oceny aspektu sprawiedliwości proceduralnej postępowania przed Krajową Radą Sądownictwa – żaden z asesorów nie został wezwany do uzupełnienia tych braków".
Asesorzy podważyli także inne przesłanki, jakie posłużyły sędziom KRS do odmowy akceptacji ich kandydatur na te stanowiska. Bowiem żaden z odrzuconych kandydatów nie miał jakiejkolwiek możliwości odniesienia się do ewentualnych wątpliwości Rady, co do spełniania przesłanki nieskazitelności charakteru. "Ocena taka, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej skutki, winna być dokonana w sposób możliwie wnikliwy, co z pewnością nie jest możliwe jedynie na podstawie - przykładowo - przejrzenia rejestrów wykroczeń drogowych" - uważają asesorzy.
Jaki wpływ na powołania asesorów ma faktycznie Minister Sprawiedliwości?
Odpowiedź na to pytanie w sposób szczegółowy wyjaśnili asesorzy sądowi. Jak wskazują Minister Sprawiedliwości mianuje ich na
podstawie listy klasyfikacyjnej sporządzonej przez Dyrektora KSSiP. Aby znaleźli się na tej liście muszą wcześniej zaliczyć egzaminu
sędziowskiego z wynikiem pozytywnym. Okazuje się, że Minister Sprawiedliwości nie ma możliwości odmówić powołania na asesora, jeżeli kandydat znajduje się na liście, nie ma też wpływu na to, w jakim sądzie będzie on orzekał. "Rola Ministra w procesie doboru asesorów została sprowadzona jedynie do uroczystego aktu mianowania asesora sądowego na stanowisko" - wskazano w oświadczeniu.Tymczasem o dalszej możliwości pełnienia obowiązków sędziego przez asesora decyduje wyłącznie Krajowa Rada Sądownictwa. "Minister nie ma także wpływu na działalność orzeczniczą asesora ani nie może go odwołać" - czytamy.
To jednak nie wszystko. Minister nie ma także wpływu na działalność orzeczniczą asesora ani nie może go odwołać.
Nawet tekst ślubowania wobec Minsitra jest tylko zwykłą formułą, a "rota przyrzeczenia asesora sądowego jest tożsama z rotą przyrzeczenia składanego przez sędziego". Asesorzy ślubują zatem wyłącznie "wierną służbę Rzeczypospolitej Polskiej".
Kolejne zarzuty odparte
Czy to prawda, że niektórzy z asesorów nie ukończyli aplikacji sędziowskiej? Także na to pytanie pada odpowiedź w oświadczeniu asesorów. "Wśród 265 asesorów, poza referendarzami sądowymi i asystentami sędziów, którzy zdali egzamin w latach 2011-2016 i nie mieli obowiązku dodatkowego szkolenia, nie ma osób, które nie ukończyły aplikacji, o czym ma rzekomo świadczyć brak dyplomów niektórych z nich".
Źródło: Oświadczenie asesorów