Ocenił reakcje Zełenskiego. Wskazał, gdzie prezydent popełnił błąd

- Niewątpliwie lepszym wyjściem dla Zełenskiego byłoby zachowanie lodowatego spokoju i nie wpuszczenie się w takie ostre polemiki - komentuje w rozmowie z WP były ambasador Jerzy Marek Nowakowski. - Wejście w tego typu emocjonalną rozmowę w obecności kamer było po prostu błędem, ale błędem z obu stron - dodaje.

Spotkanie Wołodymyra Zełenskiego i Donalda Trumpa
Spotkanie Wołodymyra Zełenskiego i Donalda Trumpa
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | JIM LO SCALZO / POOL
Paweł Buczkowski

Miało być porozumienie między Ukrainą, a Stanami Zjednoczonymi, a spotkanie między Wołodymyrem Zełenskim i Donaldem Trumpem zakończyło się kłótnią i zerwaniem rozmów. Wśród komentatorów pojawiła się opinia, że Zełenski został celowo sprowokowany. Były ambasador RP Jerzy Marek Nowakowski w rozmowie z WP również zwraca uwagę, że nie znamy odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy to, co stało się w Gabinecie Owalnym, było zamierzone przez którąś ze stron.

- Czy chodziło o sprowokowanie Zełenskiego do takich, a nie innych zachowań przez Amerykanów, czy było to rzeczywiście wynikiem buzujących emocji? Jeżeli było to sprowokowane, to bardzo niedobrze, bo to by znaczyło, że Amerykanie od początku nie chcieli podpisywać porozumienia. Jeśli do gry po prostu weszły emocje, to również niedobrze, bo w sprawie fundamentalnej dla współczesnego świata politycy kierują się wyłącznie własnymi godnościowymi czy osobistymi wrażeniami. Obie wersje są bardzo niedobre - podkreśla były ambasador Polski w Armenii i Łotwie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Negocjacje ws. Ukrainy. "Żołnierze nie wierzą w ten pokój"

Jeśli chodzi o merytoryczną treść dyskusji, Nowakowski podkreśla, że jego zdaniem bez wątpienia rację miał prezydent Ukrainy. Ale to jak się zachował Zełenski, jego zdaniem, było niewłaściwe.

- Reagował nerwowo. Jego mowa ciała była czytelna, że wypowiedzi Trumpa go nie satysfakcjonują czy wręcz irytują. Taka gra w sytuacji, gdy jest się jednak w roli petenta, bo brutalna prawda jest taka, że Ukraina jest tam w roli petenta, ułatwiała Trumpowi zarysowanie scenariusza, że Ukrainie się nie da pomóc. No on by chciał, ale się nie da. Niewątpliwie lepszym wyjściem dla Zełenskiego byłoby zachowanie lodowatego spokoju i nie wpuszczenie się w takie ostre polemiki - komentuje Nowakowski.

Ekspert zwraca uwagę na reakcje po spotkaniu w Stanach Zjednoczonych, również po stronie osób, które niekoniecznie wspierają Donalda Trumpa.

- Wejście w tego typu emocjonalną rozmowę w obecności kamer było po prostu błędem, ale błędem z obu stron. Przy czym to podejrzenie, że ta awantura była intencjonalna ze strony amerykańskiej, wywołuje właśnie ta dziwaczna formuła negocjowania w obecności kamer - uważa Jerzy Marek Nowakowski.

Były ambasador przypomina jak zazwyczaj wyglądają rozmowy rejestrowane przez media w Gabinecie Owalnym.

- Pada kilka zdań, czasami oczywiście zdecydowanych. Tak było w wypadku Emmanuela Macrona, tak było również w wypadku Keira Starmera, którego też Trump postawił do pionu, rzucając brutalnie pytanie czy Wielka Brytania jest gotowa samodzielnie przeciwstawić się Rosji. Było to właściwie zachowanie podobne jak wobec Zełenskiego i premier brytyjski to spokojnie przełknął - zauważa były polski ambasador.

Negocjacje ws. Ukrainy. Co z rolą Polski?

Prosto ze Stanów Zjednoczonych prezydent Zełenski udał się w sobotę do Wielkiej Brytanii. W niedzielę spotkają się tam europejscy przywódcy, którzy będą rozmawiać o pomocy Ukrainie. Wśród nich będzie Donald Tusk, ale rola Polski w negocjacjach wydaje się być marginalna i to mimo trwającej właśnie naszej prezydencji w Unii Europejskiej.

Po katastrofalnej rozmowie Zełenskiego z Trumpem to premier Włoch, a nie Polski zapowiedziała zwołanie szczytu między Stanami Zjednoczonym, a krajami Europy ws. Ukrainy. Jerzy Marek Nowakowski nie widzi tutaj jednak słabości Polski.

- Mam wrażenie, że Donald Trump skutecznie doprowadził do rozmontowania Unii Europejskiej. W tym momencie w formacie unijnym nie da się absolutnie o niczym zdecydować, bo Viktor Orban już zapowiedział, że na szczycie 6 marca zawetuje rezolucję popierającą Ukrainę. Zarówno Węgrzy, jak Słowacy, po części również Austriacy, wykorzystując unijną zasadę jednomyślności, blokują pewne działania Unii Europejskiej jako całości - przypomina Nowakowski.

Podkreśla, że szczyt w Londynie odbywa się w zupełnie innym formacie.

- W Wielkiej Brytanii, podobnie zresztą jak wcześniej w Paryżu, zbiera się coś, co jest w języku dyplomacji nazywane koalicją chętnych. Ja w ogóle myślę, że jesteśmy w przededniu pewnego przebiegunowania europejskiej polityki. A Polska jest w tej polityce europejskiej ważna, ale nie najważniejsza. To, co pokazał Donald Trump na CPAC czy w Gabinecie Owalnym w ciągu całego tego ubiegłego tygodnia, od rozmowy z prezydentem Dudą do rozmowy z prezydentem Zełenskim to było pokazanie świata, w którym argument siły jest argumentem podstawowym. Inaczej się rozmawia z prezydentem Francji, a inaczej - z prezydentem Polski czy Ukrainy - zaznacza Jerzy Marek Nowakowski.

Były polski dyplomata spodziewa się, że podczas spotkania w Londynie muszą paść konkrety w sprawie pomocy Ukrainie.

- To co stało się w Waszyngtonie to już nie jest dzwonek alarmowy, to są wyjące syreny alarmowe dla Europy. Albo będziemy traktowani wszyscy tak samo, jak potraktowano prezydenta Ukrainy, albo będziemy potrafili wykrzesać europejską mocarstwowość. Albo Europa potrafi napiąć mięśnie i być dynamicznym członkiem wspólnoty międzynarodowej jako całość, albo nie - kwituje Jerzy Marek Nowakowski.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie