SpołeczeństwoOcalony Szewach Weiss

Ocalony Szewach Weiss

Wojnę spędził "w ścianie”. Życie zawdzięcza trójce ludzi, w tym Tadkowi, młodemu chłopakowi, który codziennie przez wiele miesięcy przynosił mu jedzenie.

Ocalony Szewach Weiss
Źródło zdjęć: © WP

Tu w Polsce wołali na niego Szymek. A teraz mówią „panie ambasadorze”. Choć ta placówka w Warszawie to tylko epizod, wcale nie najważniejszy w jego politycznej i naukowej karierze. Profesor Szewach Weiss, chłopak z Borysławia, cudem ocalony z Holcaustu otrzymał właśnie Order Orła Białego, najwyższe polskie odznaczenie.

W wywiadach mówi, że kraj dzieciństwa zawsze zostaje prawdziwa ojczyzną. Te smaki, te zapachy to coś, co potem kochamy. Dla niego zapachem dzieciństwa był smród ropy naftowej, urodził się w Borysławiu, w naftowym zagłębiu II Rzeczypospolitej. Nawet woda pachniała tu naftą.

Mieszkali razem z ojcem Meirem, matką Giełte, siostrą i starszym bratem Lonkiem przy ulicy Zielonej. Szejwach, bo takie imię nadali mu rodzice (później zmieni je na Szewach, co po hebrajsku znaczy chwała) był najmłodszy, rocznik 35. Ojciec prowadził mały sklep spożywczy. W domu wisiały portrety Józefa Piłsudskiego i austriackiego cesarza.

– Piłsudskiego bo był dobry dla Żydów, a cesarza, bo to była Galicja – tłumaczy profesor Weiss.

Polacy, Żydzi I Ukraińcy

Wielonarodowa, wielokulturowa, kolorowa Galicja. Na ponad 50 tys. mieszkańców ze 20 tys. było Polaków, 16 tys. Ukraińców z ich śpiewnym językiem i cerkwiami. I tyle samo Żydów – modlących się w bożnicach, mówiących w jidysz, pielgrzymujących do swoich cadyków. Na podwórku mówili po polsku, w szkole po niemiecku. Mama gotowała świetnie, choć nie do końca koszernie. Głośno się o tym nie mówiło, bo by się dziadkowie oburzali. Na podwórku wołali na przyszłego ambasadora Szymek. Po sąsiedzku mieszkała rodzina Potężnych. Polacy, trzej bracia, nastolatkowie już i matka, bo ojciec zginął w wypadku przy szybie.
– Ja to się raczej z Lonkiem, bratem Szymka zadawałem. On to był jeszcze szkrab – powie po latach Tadeusz Potężny.

Szejwach miał 4 lata, gdy wybuchła wojna, a 6 lat, gdy do Borysławia wkroczyli Niemcy. Zaczęło się polowanie na Żydów. – Po pierwszym pogromie ukryliśmy się u pani Lasotowej, przyjaciółki mamy na strychu – opowiada Weiss. Pani Julia była z domu Marciszyn, pół Polka, pół Ukrainka.
Po kilku dniach rodzina wróciła do domu. Nie chcieli dać się zamknąć w getcie. Ukrywali się. Sześcioletni Szewach przez okno obserwował jak Niemcy wywożą jego przedszkolną miłość, śliczną Bellę. Na szczęście nie wiedział jeszcze że dziewczynka pojechała prosto na śmierć.

– Niemcy byli dokładni, mieli swoje spisy i ciągle im tych Weissów brakowało. Wciąż, szukali, węszyli, nasyłali szmalcowników - wspomina Szewach Weiss. Gdy robili nalot cała rodzina chowała się u Potężnych. Tadek raz wykazywał się nie lada pomysłowością , by ocalić sąsiadów. Zamknął w domu na wielką kłódkę własną mamę i rodzinę Weissów, a sam usiadł przed na ławeczce i narzekał, że go matka zostawiła, a chałupę zamknęła. Szmalcownicy sobie poszli.

Życie "w ścianie"

Ale ojciec Weissa zdawał sobie sprawę, że lepiej już nie będzie. Między sklepem a magazynem dodał ścianę. Wąski schowek. – 70 cm mniej więcej, może ze 2,5 m wysokości – opowiadał były ambasador na spotkaniu z młodzieżą. – Poczytajcie sobie pamiętniki Anny Frank to będziecie wiedzieć!

Najgorsze siedem miesięcy spędzili właśnie tam. Nie tylko oni, ale także trzech innych Żydów z sąsiedztwa. Wejście było od strony sklepu, przez szafę. Meir Weiss zorganizował półki, trochę siana, jakieś stare dwa materace, trochę koców. Problem był z chodzeniem za potrzeba, jak to się wówczas mówiło. Kubły z nieczystościami wynosił sąsiad Tadek, w nocy, płukał je po kryjomu w rzece. Do niego należało też noszenie, również po ciemku, worków z ziemniakami. Osiem osób potrzebowało dużo jedzenia, więc Tadek musiał te ziemniaki czasami i z odległych o 30 km wsi przynosić. Nosił worki przytroczone sznurami. Od tych sznurów miał rany.

- Julia Lasotowa mogła sporo załatwić, bo pracowała w sklepie i miała układy, a jej syn był w ukraińskiej policji. To ona organizowała resztę jedzenia – wspominał Tadeusz. Gotowała mama Potężna. Cała trójka ryzykowała życiem i miała tego świadomość.

W sierpniu 1944 roku do Borysławia znów wkroczyli Sowieci i Weissowie mogli wreszcie opuścić kryjówkę. I Potężni i Weissowie zaraz po wojnie przeprowadzili się do Wałbrzycha – Borysław znalazł się w granicach ówczesnego ZSRR. Z tym, że rodzina przyszłego ambasadora po kilku miesiącach nielegalnie przekroczyła granicę i przez Czechosłowację, Austrię i Włochy wyemigrowali do powstającego właśnie państwa Izrael. Młody Szewach fascynował się sportem, był znanym lekkoatletą. Potem ukończył prawo i nauki polityczne . Karierę polityczną rozpoczął w latach 60. Jej ukoronowaniem była funkcja przewodniczącego Knesetu. W 2000 roku został ambasadorem w Polsce. Wtedy, pierwszy raz po wielu latach spotkał się ze swoim wybawicielem. Tadeusz Potężny do końca życia mieszkał w Wałbrzychu. W 2001 roku otrzymał tytuł i medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Zmarł w 2009.

holocaustocalonyorzeł biały
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)