Obrońcy krzyża: to jest okupacja, a nie demokracja
Krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego został przeniesiony w czwartek rano do prezydenckiej kaplicy - poinformował dziennikarzy szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski.
Dodał, że docelowym miejscem dla krzyża jest kościół św. Anny - tak, jak wynika to z umowy między prezydencką kancelarią, harcerzami i stroną kościelną. Zaznaczył, że jest przekonany, iż krzyż tam trafi. "Płakać mi się chce", "to jest dalsza okupacja, a nie demokracja", "jesteśmy pod nowym reżimem" - takie były pierwsze reakcje "obrońców krzyża" na to, co się stało pod pałacem.
- Nie ma w tej chwili daty przeniesienia krzyża z kaplicy w Pałacu Prezydenckim do kościoła św. Anny - powiedział szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. Dodał, że nastąpi to, gdy strona kościelna będzie gotowa na przyjęcie krzyża.
Michałowski powiedział również, był podczas przeniesienia krzyża spod pałacu do kaplicy. Jak wyjaśnił towarzyszyło mu kilka osób, krzyż był wniesiony do pałacu głównym wejściem i został ustawiony po lewej stronie ołtarza. Zaznaczył, że nie brali w tym udziału przedstawiciele duchowieństwa. Dodał, że prezydent Bronisław Komorowski wiedział o przeniesieniu krzyża.
Pytany o to, czy krzyż zostanie zabrany na pielgrzymkę na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem, powiedział, że uzależnione jest to od rodzin ofiar, a nie od Kancelarii. - Z naszego punktu widzenia, docelowym miejscem krzyża jest kościół św. Anny i jestem przekonany, że krzyż tam trafi - powiedział Michałowski.
Zaznaczył również, że chyba każdy chce upamiętnienia ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu, ale to wymaga zgody.
"Płakać mi się chce"
Pan Marian Jurkiewicz z Ursusa przyjechał pod Pałac, jak tylko dowiedział się o zniknięciu krzyża. – To, co się stało, to straszna rzecz. Płakać mi się chce, że w taki haniebny sposób to załatwiono – mówi Wirtualnej Polsce i zapowiada, że modlitwa na Krakowskim Przedmieściu wciąż będzie trwała. Zdradza również, że obrońcy krzyża mają przygotowany już inny krzyż, który być może stanie w miejscu tego, który trafił do kaplicy prezydenckiej.
Pan Marian tłumaczy reporterce Wirtualnej Polski, że usunięcie krzyża zostało załatwione nie według porządku moralnego. – To tak jakby ktoś wszedł do kościoła i zabrał z niego krzyż – mówi. I pyta: w jakiej Polsce my żyjemy? – Nie o taką Polskę walczyliśmy. To jest dalsza okupacja, a nie demokracja. Jesteśmy pod nowym reżimem – przekonuje.
"Staliśmy i się modliliśmy"
Katarzyna Twojdzińska (obrończyni krzyża): Przenieśli krzyż koło ósmej, bo wtedy jest najmniej osób, ponieważ ci po nocy są zmęczeni i idą odpocząć. Ale akurat dziś zostali - było nas około ośmiu osób. Śpiewaliśmy, graliśmy. Na naszych oczach wyszedł oddział policji, 8-osobowy. Najpierw przeszedł po naszej stronie, a potem poszedł pod krzyż. W tym czasie drugi oddział wynosił krzyż. Następnie zabrali się za demontowanie tablicy ze zdjęciami ofiar.
Na pytanie reporterki Wirtualnej Polski: co robili w czasie demontażu, powiedziała - staliśmy i modliliśmy się. - Jest to przykre, podobnie tak, jak sytuacja z tablicą - dodała. Na pytanie co teraz zrobią powiedziała: "stoimy i modlimy się. Prosimy o wolę Bożą i rozpoznanie i będziemy według rozpoznania działać dalej."
"Jestem oburzony"
Jan Chrząszcz, przypadkowy przechodzień opowiadał reporterce Wirtualnej Polski: "byłem mimowolnym świadkiem przeniesienia. Przechodziłem obok. Z dziedzińca Pałacu Prezydenckiego wyszła delegacja. Zabrali krzyż i tablicę ze zdjęciami ofiar. Robili to bez szacunku dla społeczeństwa i ofiar. Nawet mediów nie było".
Zapytany o odczucia: jestem oburzony potraktowaniem tych ludzi (obrońców). Prezydent umył ręce od tej całej sprawy. Wszystko zrobili z zaskoczenia. O jakiej my tu mówimy demokracji? - stwierdził oburzony. Następnie wspominał, że kiedy jeszcze krzyż stał, nie mógł podejść pod tablicę. Uważa, że pod Pałacem powinien stanąć pomnik, bo takiej katastrofy Europa jeszcze nie widziała.
Zachowaniem kancelarii prezydenta oburzona jest też pani Halina. - To hańba! Prezydent nie powinien w taki sposób rozwiązywać sprawy krzyża - mówi i dodaje, że wśród ludzi zebranych na Krakowskim Przedmieściu pojawiają się głosy, by ułożyć krzyż z kwiatów i zniczy.
"Dobrze, że w końcu zabrali ten krzyż"
Na Krakowskim Przedmieściu są również osoby, które uważają, że przeniesienie krzyża to słuszny krok. Jest wśród nich m.in. pani Krystyna Góralska. Jej zdaniem dobrze się stało, że kancelaria zabrała symbol "po cichu". - Dobrze, że stało się to w taki sposób. Gdyby wcześniej poinformowano, że krzyż zostanie przeniesiony, mogłoby dojść do zamieszek - tłumaczy. Mówiąc o osobach, które wciąż stoją przez Pałacem Prezydenckim i się modlą, pani Krystyna stwierdza krótko: to oszołomy.
Zdanie pani Krystyny podziela licealista Franciszek Wołk-Lewanowicz. - Dobrze się stało, że w końcu usunięto krzyż. Spodziewałem się jednej bardziej emocjonalnej reakcji obrońców krzyża - dodaje. Według niego robią oni "obciach Polsce przed światem". - Już się z nas śmieją - mówi.
Czytaj więcej na temat zniknięcia krzyża: Był krzyż, a teraz go nie ma! Szukamy winnych