Obraza głowy państwa - jak to wygląda na świecie?
Polska nie jest jedyna, ale dominują kraje o szemranej reputacji
Znieważenie prezydenta w Polsce
Wizyta policji w mieszkaniu internauty, który udostępnił w internecie prześmiewczy filmik z prezydentem Andrzejem Dudą, po raz kolejny każe postawić pytanie o sens istnienia przepisu o znieważeniu Prezydenta RP.
W Polsce ściga się z urzędu zarówno obrazę prezydenta, jak i każdej innej głowy państwa, na co są osobne paragrafy. Krytycy tych przepisów wskazują, że ograniczają one prawo obywateli do swobodnej krytyki funkcjonariuszy publicznych i w najlepszym przypadku taka obraza powinna być ścigana z oskarżenia prywatnego. Niektórzy uważają jednak, że dobre imię prezydenta, jako głowy państwa, powinno być specjalnie chronione.
Znamienne jest, że podobnych zapisów próżno szukać w takich krajach jak USA czy Wielka Brytania. W tym pierwszym przypadku konstytucja nawet zabrania uchwalania prawa, które mogłoby w jakikolwiek sposób ograniczyć swobodę wypowiedzi. Nie oznacza to, że w kręgu cywilizacji zachodniej nie ma państw, gdzie funkcjonuje kodeksowa ochrona głów państw. Niemniej jednak w większości przypadków jest to domena krajów o dość szemranej reputacji.
Oprac. T. Bednarzak
W Niemczech tylko za zgodą prezydenta
W Niemczech, podobnie jak u nas, znieważenie prezydenta jest przestępstwem i podlega karze nawet do pięciu lat więzienia. Jest jednak znacząca różnica - występek ścigany jest wyłącznie za zgodą prezydenta, co nie zdarzyło się nigdy w historii.
Z kolei we Francji oddzielny przepis penalizujący znieważenie prezydenta został zlikwidowany w 2013 roku. Teraz głowie państwa przysługuje ochrona dobrego imienia jak każdemu innemu funkcjonariuszowi publicznemu, ale za obrazę czy zniesławienie grozi tylko grzywna.
We Włoszech do ubiegłego roku obowiązywał uchwalony w czasach dyktatury faszystowskiej paragraf, wedle którego za obrazę prezydenta groziło pięć lat więzienia. Dziś za zniewagę grozi grzywna, a za zniesławienie (pomówienie) do dwóch lat za kratkami.
W Szwajcarii karane jest publiczne znieważanie zagranicznych głów państw, za co grozi grzywna lub kara pozbawienia wolności do trzech lat.
Na zdjęciu: prezydent Niemiec Joachim Gauck z Bronisławem Komorowskim na Przystanku Woodstock w 2012 roku.
Ścigana obraza majestatu
Można uznać, że odrębną kategorią kodeksowej ochrony głów państw w Europie Zachodniej jest obraza majestatu monarchy. Paragrafy sankcjonujące znieważenie króla lub członków jego rodziny obowiązują m.in. w Holandii, Hiszpanii czy krajach skandynawskich. W wielu przypadkach są to martwe przepisy, ale zdarzają się wyroki skazujące.
Dla przykładu, w 2007 roku w Holandii 47-latek został skazany na tydzień aresztu i grzywnę za nazwanie królowej Beatrix "dz...ą" i lżenie monarchini w obecności policjanta. Z kolei w Hiszpanii grzywnę dostał karykaturzysta za rysunek pary książęcej uprawiającej seks.
Na zdjęciu: holenderska rodzina królewska.
Jak to wygląda w krajach byłego ZSRR?
Zniewagę głowy państwa ściga wiele krajów byłego Związku Radzieckiego, które trudno uznać za wzór demokracji - Białoruś, Tadżykistan, Kazachstan. W Rosji nie istnieje na to oddzielny paragraf, ale karana jest publiczna obraza władz państwowych. Aczkolwiek do tej pory nikt jeszcze nie odważył się znieważyć rosyjskiego prezydenta - ani Dmitrija Miedwiediewa, ani tym bardziej Władimira Putina.
Ewenementem są przepisy obowiązujące w Turkmenistanie, w którym prezydent dzierży niemal absolutną władzę. Tam każda obraza głowy państwa równa się zdradzie stanu i karana jest dożywotnim więzieniem.
Drakońskie kary w Tajlandii
Na oddzielną notkę zasługuje prawo obowiązujące w Tajlandii. Król Bhumibol Adulyadej, zasiadający na tronie jako Rama IX, otaczany jest tam niemal boską czcią. Kary obowiązujące za zniewagę majestatu monarchy lub członków jego rodziny są drakońskie - co najmniej 15 lat więzienia.
Próbkę surowości tajskiego wymiaru sprawiedliwości mieliśmy w marcu ubiegłego roku. 58-letni biznesmen został skazany przez sąd wojskowy na 25 lat więzienia za publikację na Facebooku materiałów uznanych za obraźliwe dla monarchy. Ale zdarzały się wyroki jeszcze surowsze, nawet 30 lat za kratkami.
Na zdjęciu: wielki portret króla Tajlandii Ramy IX.
Baty za obrazę
W Islamskiej Republice Iranu za znieważenie najwyższych przedstawicieli władz oprócz więzienia grozi kara... 74 batów. W marcu 2010 roku irański student został skazany na rok za kratkami za napisanie "obraźliwego" listu do ówczesnego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Gdy kara dobiegała końca, otrzymał też przepisową liczbę batów.
Na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej jest więcej państw, które ścigają za obrazę majestatu - to m.in. Liban, Bahrajn, Kuwejt czy Maroko.
Na zdjęciu: prezydent Iranu Hasan Rouhani przemawia na tle wielkich zdjęć obecnego duchowego przywódcy Alego Chameneiego (z lewej) i założyciela islamskiej republiki - ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego.
Turecka nadgorliwość
Surowe przepisy penalizujące znieważenie głowy państwa obowiązują w Turcji i służby ochoczo po nie sięgają. Dla obozu prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana jest to wygodne narzędzie do zamykania ust krytykom. Organy ścigania są tak nadgorliwe, że zatrzymują z tego paragrafu nawet osoby nieletnie. Taki los spotkał chłopców w wieku 12 i 13 lat, którzy w październiku ubiegłego roku podarli plakaty z wizerunkiem prezydenta.
Za obrazę głowy państwa turecki sąd może wymierzyć karę nawet sześciu lat za kratkami. Nietykalna jest również cześć nieżyjącego od 1938 roku założyciela nowoczesnego państwa tureckiego - prezydenta Mustafy Kemala Attaturka. Istnieje odrębny przepis, który za naruszenie jego dobrego imienia przewiduje karę do trzech lat więzienia.
Na zdjęciu: zwolennik tureckiego prezydenta trzyma flagę z jego wizerunkiem.
Wenezuela jak pod rządami braci Castro
W Wenezueli karą za obrazę prezydenta może być nawet 40 miesięcy więzienia. Hugo Chavez wykorzystywał przepis do szykanowania opozycji i nieprzyjaznych mu mediów. Krytycy zarzucali mu, że bierze przykład z rządzonej autorytarnie przez braci Castro komunistycznej Kuby, gdzie za znieważenie prezydenta grożą trzy lata więzienia.
Wenezuela nie jest jedynym krajem w Ameryce Łacińskiej z podobnymi przepisami, ale w ostatnich latach dominuje odwrotny trend, bo coraz więcej państw regionu odchodzi od takich rozwiązań lub przynajmniej ich nie egzekwuje.
Na zdjęciu: Hugo Chavez, były prezydent Wenezueli, który zmarła na raka w 2013 roku, i Nicolas Maduro, który zastąpił go na tym stanowisku.
Oprac. T. Bednarzak