O co toczy się dziś polityczna gra?
Kolejny Nobel w dziedzinie pokoju powinien przypaść w udziale temu (tej), kto (która) rozwikła istotę polityki. Dobrym terenem badań może być Polska. Nobla temu (tej), kto zrozumie, w co politycy grają, czemu to służy i co zrobić, żeby z tego wyjść! Wiedza ta może się okazać znacznie więcej warta dla świata niż wdzięki obecnego laureata Baracka Obamy, którego wyróżnienie pokojową nagrodą jest świadectwem tego, że w noblowskim komitecie zalęgły się pomysły, postawy i idee, które z pierwotną intencją przyznawania pokojowej nagrody niewiele mają wspólnego. Tak jak dzisiejszy sposób uprawiania polityki nie ma nic wspólnego z polityka prawdziwą.
12.10.2009 | aktual.: 12.10.2009 06:23
O co toczy się dziś polityczna gra? Na pewno nie o dobro wspólne. Tę koncepcję polityki trzeba było już dawno włożyć do lamusa. Nie toczy się też o obronę jakichś grupowych interesów, ani też o mądry kompromis między interesami sprzecznymi. Nie chodzi w niej o postęp, potęgę państwa, skuteczne mediowanie w świecie. Nie jest jej celem powszechny dobrobyt czy bezpieczeństwo obywateli. Można nawet powiedzieć, że jeśli względny dobrobyt jest naszym udziałem, to zapewne dzieje się tak mimo polityki, a nie dzięki niej.
O bezpieczeństwie trudno już tak powiedzieć. Skoro bowiem mamy w Polsce aż dwanaście rodzajów tajnych służb służących inwigilowaniu, tropieniu, wykrywaniu korupcji przez uwodzenie obywateli i podsłuchy, to myślę sobie, że cała para idzie w gwizdek i że nad bezpieczeństwem zwykłego obywatela, który nigdy nie miał i nie będzie miał szans zetknięcia się z wielką korupcyjna pokusą, nikt w tym kraju nie czuwa. No, może drogówka, ale ta zarabia wyłącznie na siebie. Wszystkie pieniądze przeznaczone bowiem na bezpieczeństwo idą na członków tej partii, która obecnie rządzi, chyba że nie była ona dość przemyślna i nie zwolniła powołanych przez poprzednia partię rzeczników walki z korupcją. Polityka, z tego punktu widzenia, polega na jak najskuteczniejszym kopaniu przeciwnika, gdzie - jak u Machiavellego - wszystkie metody są dozwolone i żadne ograniczenia finansowe nie są traktowane poważnie. Uwiedzenie posłanki Sawickiej kosztowało zapewne znacznie więcej niż straty, jakie przyniosło jej zachowanie korupcyjne. Nie
wspominając już o tym, że z moralnego punktu widzenia, było ono równie gorszące, by nie powiedzieć obrzydliwe, co łapówka, którą posłanka, po dwóch latach uwodzenia, w końcu wzięła.
Pieniądze, które poszły na wykrycie afer hazardowych i afery stoczniowej też zapewne były niemałe, ale gdyby chociaż służyły one państwu, dałyby się je usprawiedliwić. Niestety państwu służą jedynie pośrednio. Bardzo pośrednio. Z jednej bowiem strony zapewniają spektakularną walkę polityczną dwóch partii (już w Iliadzie Homera można zaobserwować, że walka taka służy nie tyle zwycięstwu dobra nad złem, co wykreowaniu wielkich bohaterów). Z drugiej strony - żywią trzecią władzę. Oczywiście nie chodzi o władzę sądowniczą, bo ta w Polsce zupełnie straciła na znaczeniu; po co udawać się do sądów, gdy można udać się do znajomych dziennikarzy z "Rzeczpospolitej" i "Wprost". Efekt szybszy, bardziej spektakularny i poczucie władzy większe. No i jaka przyjemność dla producentów i widzów. Znów się kręci! Może o to więc na tym polega cała ta gra?
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski