Nowy rok szkolny i nowe wyzwania przed MEN. Dariusz Piontkowski może zachować stanowisko w rządzie
Zapowiedź złożenia przez Lewicę wniosku o odwołanie ministra edukacji narodowej paradoksalnie umacnia go w obozie władzy. - Naturalnie, że będziemy Darka bronić, tak to działa - mówią nam politycy PiS. I twierdzą, że Dariusz Piontkowski ma duże szanse zostać w rządzie, mimo planowanej rekonstrukcji i pojawiających się wokół niej spekulacji. - Chyba że sam zechce odejść - zaznaczają nasi rozmówcy.
Lewica wniosek o dymisję Piontkowskiego zaprezentowała w Sejmie 1 września - w dniu rozpoczęcia roku szkolnego. - Jego działania doprowadziły do tego, że w polskich szkołach nie możemy mówić dziś o bezpieczeństwie - przekonywali na konferencji prasowej przedstawiciele Wiosny, Razem i SLD.
- We wniosku o wotum nieufności wobec ministra Piontkowskiego nie chodzi o wymierzenie kary, zemstę czy wyraz antypatii wobec szefa MEN, ale o odpowiedzialność za polską szkołę i oświatę - tłumaczy dziennikarzowi Wirtualnej Polski Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Jak dodaje członkini sejmowej komisji edukacji: - Szkoła znalazła się dzisiaj przed szeregiem wyzwań, co do których mamy przekonanie, że minister Piontkowski nie jest i nie będzie w stanie im sprostać.
Przedstawiciele partii rządzącej wzruszają ramionami. - Mogą sobie składać wnioski, a i tak nic z tego nie będzie. Paradoksalnie koleżanki i koledzy z Lewicy pomogli Darkowi, bo zmusili nas do jego obrony - odpowiada polityk PiS.
Dariusz Piontkowski: krew z krwi, kość z kości PiS
W politycznych kuluarach w ostatnich tygodniach wielokrotnie mówiło się o możliwej dymisji ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego. Dyskusja na tym tle toczyła się w cieniu spodziewanego chaosu związanego z powrotem dzieci do szkół.
Z rządu - w czasach kryzysu pandemicznego oraz zapalnej sytuacji na Białorusi - odeszli niedawno minister zdrowia Łukasz Szumowski i minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Niektórzy spekulowali, że na przełomie września i października - kiedy planowana jest rekonstrukcja rządu - Radę Ministrów może opuścić również szef resortu edukacji.
Nieprzychylni szefowi MEN politycy obozu władzy przekonywali, że Piontkowski miał być rzekomo zmęczony ciągłym gaszeniem pożarów w oświacie w czasach pandemii COVID-19. I że nie widzi mu się pozostawać dłużej na ministerialnym stanowisku.
On sam nie wysyłał publicznie takich sygnałów; przez cały czas zapewniał - i robi to nadal - że priorytetem dla niego jest przygotowanie systemu oświaty do nowego roku szkolnego.
Związek Piontkowskiego z resortem i jego podejście do pracy ciekawie tłumaczy jeden z ważnych polityków PiS: - Darek nie odejdzie przed rekonstrukcją, a takie plotki pojawiały się dlatego, że z funkcji "przed czasem" ustąpili Szumowski z Czaputowiczem. Tyle że między nimi a Darkiem jest istotna różnica: Darek to człowiek krew z krwi, kość z kości PiS-u. Lojalny, pracowity. Szumowski i Czaputowicz to inna bajka, ludzie niezwiązani z partią. Mogli odejść, bo nic ich z nami nie wiązało. A Piontkowski w ciężkich czasach roboty nie zostawi, będzie robił swoje do końca - przekonuje rozmówca z partii rządzącej.
Dariusz Piontkowski. Ataki koalicjantów umacniają szefa MEN
Piontkowski musi zmagać dziś się z najbardziej palącym problemem ostatnich tygodni, jeśli nie miesięcy. Politycy opozycji twierdzą: to wszystko dzieje się za późno.
- Od marca, kiedy zostały zamknięte szkoły, minister edukacji zachowywał się tak, jak by miał wielomiesięczne wakacje. Nie została przygotowana obiecywana ujednolicona platforma e-learningowa, która będzie potrzebna, gdy szkoły będą musiały przechodzić w system edukacji mieszanej czy też całkowicie zdalnej. Nie zostali przeszkoleni nauczyciele, mimo że minister Piontkowski deklarował i obiecywał, że wykorzysta czas wakacji na takie działania. Nie zrobił nic - wylicza w rozmowie z WP posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Badanie IBRiS dla Wirtualnej Polski z sierpnia pokazało, że aż 42,4 proc. Polaków uważa, iż szkoły nie są przygotowane na rozpoczęcie roku. Między innymi dlatego szef MEN przypuścił kontrofensywę, starając się choć w części uspokoić społeczne nastroje.
Piontkowski od kilkunastu dni właściwie nie wychodzi z mediów. Kilka razy w tygodniu organizuje konferencje prasowe, na których długo tłumaczy decyzje podjęte w związku z otwarciem szkół. Udziela wywiadów redakcjom od prawa do lewa, nie unika konfrontacji z dziennikarzami.
Sam minister w rozmowach z mediami zmuszony jest zbywać spekulacje dotyczące jego ewentualnego odejścia z rządu. - Spokojnie podchodzę do tematu. Każdy minister jest do dyspozycji premiera - powiedział kilka dni temu w programie "Newsroom" WP szef resortu edukacji.
Jak słyszymy, Piontkowski może liczyć na wsparcie szefa rządu. A także prezesa PiS. Zwłaszcza po niedawnych atakach ze strony… koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości.
Dariusz Piontkowski i sprawa kuratora
Minister edukacji naraził się ostatnio Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry. Poszło o głośne odwołanie łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego - ze wspólnej inicjatywy szefa resortu edukacji oraz wojewody łódzkiego.
W powszechnej opinii miało pójść o kontrowersyjne słowa Wierzchowskiego o "wirusie LGBT", jakie padły na antenie TV Trwam. Część polityków obozu władzy - przede wszystkim ludzie związani z ministrem Ziobrą, ale nie tylko - wsparło Wierzchowskiego, uderzając w... Dariusza Piontkowskiego.
Szef MEN musiał tłumaczyć później, że powodem odwołania kuratora nie były słowa obraźliwe wobec środowisk LGBT, a kwestie wyłącznie merytoryczne - co jest zgodne z prawdą - związane z pracą Wierzchowskiego. - Decyzja o odwołaniu kuratora została podjęta już wcześniej - zapewniał Piontkowski.
Tyle że nie wszyscy w obozie rządzącym w to wierzą. Niektórzy politycy Solidarnej Polski - jak słychać nieoficjalnie - chcieli dymisji ministra edukacji. Nasi rozmówcy sceptycznie patrzący na działania polityków partii Ziobry nie mają wątpliwości: to był element rozgrywki "ziobrystów" przed zapowiadaną rekonstrukcją rządu.
"Decyzja o odwołaniu łódzkiego kuratora oświaty była rozważana już od dawna i nie miała żadnego związku z jego medialnymi wypowiedziami dotyczącymi LGBT. Szkoda, że nasz koalicjant nie chciał zaczerpnąć wiedzy dotyczącej faktycznych powodów odwołania pana kuratora u źródła" - odpowiedział "ziobrystom" sam Dariusz Piontkowski na Twitterze. Dziennikarzom powiedział zaś, że "politycy Solidarnej Polski dali się wkręcić manipulacjom".
Dariusz Piontkowski: wierny żołnierz prezesa
Ten atak "ziobrystów" na ministra edukacji - jak wskazują rozmówcy z PiS - paradoksalnie może mu pomóc w ostatecznej rozgrywce politycznej przed rekonstrukcją.
Jak wiadomo, politycy Solidarnej Polski w ostatnich tygodniach mocno grali na nerwach zarówno premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, jak i Jarosławowi Kaczyńskiemu. A prezes PiS - jak słyszymy - nie ma do szefa MEN większych uwag. Za to sporo pretensji do nadaktywnych koalicjantów.
- Nie będą nam "ziobryści" ministrów dymisjonować - mówi jeden z polityków partii rządzącej.
I przypomina, że Piontkowski to od lat 90. wierny żołnierz Kaczyńskiego: najpierw w Porozumieniu Centrum, a później w Prawie i Sprawiedliwości.
- To ma w tym przypadku nieocenione znaczenie. Jeśli Darek sam nie będzie chciał odejść, nikt go z rządu nie wyrzuci. Chyba że w szkołach naprawdę będzie kataklizm - mówi jeden z polityków PiS.