Kolejny sabotaż? Nowe incydenty na kolei, pociągi stanęły na Pomorzu
Nieuprawnione nadanie sygnału "radio-stop", który zatrzymuje pociągi w całej okolicy, w sobotę wieczorem odebrali kolejarze z dwóch pomorskich województw. Wcześniej w podobny sposób ktoś sparaliżował część ruchu w okolicach Szczecina. Sprawę wyjaśnia Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Sygnał "radio stop" odebrał maszynista pociągu towarowego na trasie Świdwin-Worowo i dyżurny ruchu na stacji kolejowej Runowo Pomorskie (pow. łobeski) w województwie zachodniopomorskim - informuje RMF FM. Do incydentu miało dojść ok. godz. 19:40.
Następny incydent na kolei. Znów sygnał "radio-stop"
Z ustaleń stacji wynika, że po automatycznym zadziałaniu hamulca pociąg zatrzymał się, a kiedy okazało się, iż nie ma zagrożenia miał pojechać dalej. Jak dodaje RMF FM, nie doszło do zablokowania tego odcinka linii kolejowej nr 202, czyli magistrali nadbałtyckiej Gdańsk - Stargard.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak nie koniec. Ok. godz. 21 dyżurny ruchu z Gdyni powiadomił policję, że po południu w sobotę nieznana osoba w sposób bezprawny uzyskała dostęp do częstotliwości radiowej PKP i również nadała sygnał "radio-stop".
W tym przypadku zatrzymać się miały trzy dalekobieżne pociągi pasażerskie. "Gdy zweryfikowano brak zagrożenia, po siedmiu minutach składy kontynuowały jazdę" - przekazuje RMF FM.
Jest też jeszcze jeden raport z sieci kolejowej na Pomorzu. W sobotę późnym wieczorem w Lęborku samochód osobowy wjechał przed pociąg dalekobieżny relacji Łeba - Kraków. Ze wstępnych doniesień wynika, że nie ma poszkodowanych.
Incydent z okolic Runowa to następny przypadek nieuprawnionego nadania sygnału radio-stop w Zachodniopomorskiem. PKP Polskie Linie Kolejowe poinformowały, że w nocy z piątku na sobotę w woj. zachodniopomorskim doszło do nieuprawnionego nadawanie sygnału radio-stop.
Do emisji sygnału za pomocą radiotelefonu przez nieznanego sprawcę doszło w nocy na linii 273 odcinek Daleszewo - Szczecin Główny oraz na linii 351 odcinek Choszczno - Szczecin Główny. Sygnał był odbierany przez posterunki ruchu i maszynistów pociągów znajdujących się w tym obszarze.
Rosjanie sabotują polską kolej? Ostrzeżenie dla pasażerów
Kolejarze przekazywali też, że było słychać rosyjski hymn. - Być może mamy do czynienia z jakąś siatką, która przez Rosjan jest opłacana, albo kimś, kto chce, żebyśmy myśleli, że odpowiedzialni za to są Rosjanie - powiedział Wirtualnej Polsce dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Jedynym sposobem, żeby uporać się z tymi atakami, będzie masowa przebudowa systemu łączności kolejowej i systemu zarządzania ruchem na systemy cyfrowe. Na niektórych liniach to już się dzieje, ale to wciąż są nieliczne linie - dodał Piekarski.
Karnowski o incydentach i kontroli NIK
Z kolei były były prezes PKP Jakub Karnowski, a obecnie m.in. doradca kolei ukraińskich, ocenił w rozmowie z TVN24, że nie można wiązać nocnego incydentu w woj. zachodniopomorskim z serią wykolejeń z czwartku.
- Dokładnie trzy tygodnie temu Najwyższa Izba Kontroli ujawniła raport dotyczący europejskiego systemu bezpieczeństwa GSM-R. To jest system, który miał być wprowadzony od 2017 roku, miał być zakończony (proces wdrożenia systemu - red.) do 2023 roku. Według NIK nie zrealizowano chociażby w minimalnym stopniu tego, co powinno być zrobione, aby zapewnić bezpieczeństwo na polskiej kolei - mówił Karnowski.
Zaznaczył, że mimo wojny pociągi w Ukrainie są znacznie bardziej punktualne niż pociągi PKP Intercity. - Gdy porównamy punktualność PKP Intercity do punktualności kolei ukraińskich, które jeżdżą pod ogniem wojsk Putina, to polskie PKP Intercity jest o 18 punktów procentowych gorsze od kolei ukraińskich w analogicznym okresie - wyliczał Karnowski.
Warto dodać, że już po serii czwartkowych i piątkowych incydentów w mediach społecznościowych pojawiały się opinie wskazujące na Rosjan. Trudno zakładać, że maszynista, który przejechał sygnał na semaforze, operator koparki ocierającej się o pociąg czy dyżurni ruchu w kilku miejscach Polski działali na rzecz Rosji.
Jednak analitycy od dawna ostrzegają, że rosyjskie służby starają się wykorzystywać słabe punkty państw zachodnich, a także społeczny strach (jak w przypadku helikopterów nad Białowieżą tuż po użyciu zagrożenia ze strony Grupy Wagnera przez polityków PiS w krajowej polityce).
Oba incydenty wyjaśniają: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Źródła: RMF FM, TVN24, WP