Nowy cel Rosji. Wojska Putina korzystają ze swoich "pięciu minut"
Rosjanie nie odpuszczają i atakują Charków, drugie co do wielkości miasto Ukrainy. - Jeżeli Władimir Putin ma szukać jakiegokolwiek sukcesu na froncie, to Charków z pewnością jest dla niego doskonałym kierunkiem, żeby swoje zamiary zrealizował - ostrzega w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko.
Mimo że w ostatnie świąteczne dni - prawosławną Wielkanoc - życie w Charkowie toczyło się w miarę normalnie, siły rosyjskie nie ustawały w staraniach odbicia tego drugiego co do wielkości ukraińskiego miasta. Rosjanie od dłuższego czasu atakują i terroryzują mieszkańców, by ci - w obawie o swoje zdrowie, życie i przyszłość - opuścili miasto i przestali go bronić.
Do ataków doszło choćby w ostatnią niedzielę. Wstępne informacje mówiły o użyciu przez Rosjan kierowanej bomby lotniczej. W wyniku ataku co najmniej 15 osób zostało rannych. Rosja używa naprowadzanych laserowo lub satelitarnie bomb KAB o ładunku od 250 do 1500 kg przeciwko ukraińskim celom wojskowym i cywilnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosja gromadzi siły. Upadek miasta oznacza koniec wojny?
Rosjanie zaczęli też gromadzić coraz większe siły niedaleko Charkowa. Ukraiński obserwator wojskowy Kostyantyn Maszowiec oświadczył, że rosyjska armia przygotowuje w obwodach biełgorodzkim, kurskim i briańskim około 50 tys. żołnierzy w ramach Północnego Ugrupowania Sił.
Wcześniej źródła "Bilda" w armii ukraińskiej informowały, że do zdobycia Charkowa Rosja mogłaby wykorzystać od 20 do 40 tys. żołnierzy. - Wtedy będziemy musieli zdecydować, czy chcemy bronić północy, czy wschodu. Nie da się zrobić jednego i drugiego - ostrzegał jeden z rozmówców niemieckiego dziennika.
Władimir Putin uważa zdobycie Charkowa za "realistyczny cel", po którym wojna mogłaby się stopniowo się zakończyć. - Byłoby to symboliczne zwycięstwo. To milionowe miasto, w którym jest duża populacja rosyjskojęzyczna - mówił jeden z rozmówców Meduzy, niezależnego rosyjskiego portalu.
Rosjanie korzystają ze swoich "pięciu minut"
Były dowódca GROM gen. Roman Polko podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że miasto jest cały czas bombardowane. - Gdyby Charków padł łupem Rosjan, podniosłoby to znacząco ich morale. Władimir Putin mógłby ogłosić to jako swój sukces i z pewnością byłoby to duże uderzenie w stronę ukraińską. Także w ducha bojowego, w ducha walki - podkreśla wojskowy.
W jego ocenie, Rosjanie nieprzypadkowo korzystają ze swoich "pięciu minut". - Odblokowana przez Stany Zjednoczone pomoc do Ukrainy jeszcze nie dotarła, więc Rosjanie gromadzą kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, szykują czołgi, artylerię - to wszystko będzie uderzało w Charków - wylicza ekspert.
"Rosji brakuje w tej chwili zdolności bojowych"
Rozmówca Wirtualnej Polski podkreśla, że od wielu miesięcy na froncie niewiele się dzieje. - Łupem stają się póki co jakieś małe miejscowości, niewielkie wsie. Charków, przy obecnej sytuacji, to byłaby zupełnie inna jakość. Dlatego Rosja, która nie jest aktualnie w stanie wygenerować zdolności bojowych, które pozwoliłyby zrealizować pełnoskalowe cele inwazji, mierzy w tej chwili w miasto - dodaje.
Zdaniem wojskowego, gdyby zdobycie Charkowa się udało, "Putin przemieniłby się w gołąbka pokoju". - Umacniałby się wtedy na tych wszystkich pozycjach. Nawoływałby na konferencjach międzynarodowych: "Zatrzymajmy ten front, nie walczmy dalej, a resztę się uzgodni". Robiłby to po to, żeby dać sobie czas. Rosji naprawdę brakuje w tej chwili zdolności bojowych, a wsparcie, jakie uzyskuje - czy to z Korei Północnej, czy z Iranu - już na długo jej nie wystarczy - wyjaśnia.
"Jeżeli Putin ma szukać sukcesu, Charków jest doskonały"
Czy mieszkańcy Charkowa w końcu zdecydują się na przymusową ewakuację z miasta? - Nie wiem, czy będą uciekać. Należy zwrócić uwagę, że położenie geopolityczne Charkowa jest trudne. Mówię to z bólem, ale tak to właśnie wygląda. Rosja - nie patrząc na 9 maja, czy na inne rocznice - z pewnością będzie chciała mocno uderzyć w miasto - podkreśla gen. Polko.
I dodaje: - Jeżeli Putin ma szukać jakiegokolwiek sukcesu na froncie i umacniać swoją pozycję, to z pewnością Charków jest dla niego doskonałym kierunkiem, żeby swoje zamiary zrealizował.
Rozmówca Wirtualnej Polski zaznacza jednak, że zdobycie takiej miejscowości jak Charków wcale nie jest łatwe, dlatego Ukraina powinna odpowiedzieć na ruchy Rosji. - Front jest bardzo duży, a Ukraina - mimo, że jest w strategicznej obronie - może podjąć wysiłki, na niektórych kierunkach wręcz ofensywne, żeby w jakiś sposób zawiązać siły rosyjskie i nie pozwolić Putinowi bezkarnie generować sił właśnie w tamtym rejonie - dodaje wojskowy.
"Ukraina musi mieć zdolność oddziaływania"
Jednocześnie gen. Polko zaznacza, że obecna sytuacja powinna być sygnałem dla międzynarodowych przywódców, m.in. kanclerza Olafa Scholza. - Ukraina musi dysponować środkami rakietowymi, lotnictwem. Kiedy wiemy, że są tam gromadzone rosyjskie rezerwy i potencjał, żeby na Charków skutecznie uderzyć i okrążyć go, to Ukraina musi mieć zdolność oddziaływania - podkreśla.
Ale Charków to obecnie niejedyny problem Ukrainy. - Dużo gorzej jest w tej chwili w Donbasie - to taka stała przepychanka. Mamy tam ogromny obszar zniszczeń - podkreśla wojskowy.
- Pójście Rosjan w kierunku charkowskim oznaczałoby przerzucenie części sił (z Donbasu - red.), żeby skupić wysiłek na głównym uderzeniu. Na tym właśnie polega wojna, że stosuje się różnego rodzaju technologie i manewry, ciągle szuka się jakiegoś elementu zaskoczenia - wyjaśnia ekspert.
"Nie powinno to usypiać czujności Ukrainy"
Wojskowy podkreśla, że choć w Charkowie na pierwszy rzut oka wydaje się być w tej chwili spokojnie, "nie powinno to usypiać czujności Ukrainy".
- Kijów pokazał już, że łatwiej jest bronić obszaru zurbanizowanego, jak Charków, niż na przykład terenów w Donbasie, gdzie trudniej jest się ukryć. W Charkowie obrona jest łatwiejsza, ale to nie znaczy, że jest to teren nie do zdobycia. Trzeba go nieustannie umacniać - podsumowuje gen. Polko.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski