Premier Mateusz Morawiecki mówi o tym że zbliżamy się do granicy wydolności służby zdrowia. Mamy informacje o ponad 34
tysiącach przypadków zakażeń koronawirusem w naszym kraju. Bijemy kolejne rekordy, jest
już bardzo źle. Pytanie dlaczego rząd już teraz nie decyduje się na to, żeby wprowadzać któregoś ze stanów nadzwyczajnych?
Miejmy nadzieję, że te obostrzenia zaproponowane i o których mowa była przed chwilą na konferencji prasowej i pana
premiera i pana ministra zdrowia, pana ministra Niedzielskiego będą wystarczające.
Zamknięte żłobki, zamknięte przedszkola, zamknięte sklepy, zamknięte -
także myślę, że to wystarczy. Bardzo dużo zależy przede wszystkim od nas, o tym musimy pamiętać. 80% skuteczność
z koronawirusem to nasze zachowania - to dystans, to ograniczenie
naszej mobilności, to mycie rąk, maseczki. A przecież cały czas widzimy, że jednak są nieprawidłowo
noszone maseczki. Wiele osób w ogóle nie zakłada maseczek. Ja pomimo tego, że jestem już zaszczepiony dwoma
dawkami, pomimo tego że już przechorowałem COVID-a i jestem ozdrowieńcem, noszę
maseczkę, zawsze noszę maseczkę. I tu apeluję do wszystkich nas oglądających osób, abyśmy byli
odpowiedzialni, żebyśmy dbali o własne zdrowie, ale dbali również o zdrowie innych. Bo
ja już tak teoretycznie nie zarażę się, natomiast mogę przenieść koronawirusa, mogę kogoś zarazić.
Więc tutaj bardzo, bardzo dużo zależy od nas i od przestrzegania również tych zalecanych
obostrzeń, narzuconych obostrzeń, o których była mowa. Czyli o dalszych
ograniczeniach w handlu...
Panie marszałku, jednym jednym słowem wszystko zależy też od naszej odpowiedzialności. Ale
załóżmy, że przez te dwa, trzy tygodnie sytuacja się nie poprawi i tych zakażeń będzie nadal dużo - bo tych zakażeń także na swoim
oddziale z pewnością obserwuje pan znacznie więcej i tych przypadków - wtedy nie będzie innego wyjścia i ten stan nadzwyczajny, któryś z
tych stanów, musi zostać wprowadzony?
Ja nie będę spekulował, bo po pierwsze nie pracuję w centrum zarządzania kryzysowego, więc nie mogę
w tej chwili prowadzić dywagacji. Na pewno będą to decyzje niezwykle wzmożone...
A co zrobiłby pan jako
lekarz? Czyli jako osoba, która ratuje nasze zdrowie i życie.
Ja nie doradzę. Wczoraj się widziałem z panem premierem, ale nic mu nie doradzałem i dziś, gdybym się z nim spotkał, również
nie. Ja nie ma wystarczającej wiedzy. Ja mam wiedzę wycinkową. Ja mogę powiedzieć jak jest w moim otoczeniu, jak jest w otoczeniu
mojej rodziny czy ktoś chorował, czy nie chorował. Jak jest wreszcie w moim szpitalu to też nie odzwierciedla
przecież sytuacji w całym kraju. Choć trzeba powiedzieć, że ta sytuacja, jeśli już jesteśmy przy
pacjentach, których widziałem, których przyjmowałem, których leczyłem, w porównaniu z pacjentami,
którzy byli przyjmowali - ja ich nie widziałem, ale moi koledzy mówili, bo akurat wtedy byłem chory podczas drugiej fali epidemii.
Stan chorych jest dużo, dużo cięższy. Dużo więcej chorych. Do mojego
niewielkiego szpitala ustawiło się kilka karetek na podjeździe z chorymi. Wszystkich przyjmowaliśmy.
W kilkanaście, właśnie w kilkadziesiąt, bo tak dwadzieścia kilka godzin, przyjęliśmy 57
pacjentów i zapełniliśmy wszystkie łóżka. W tej chwili szpital rozszerza jeszcze bazę łóżkową,
bo trzeba rozszerzać bazę tak, aby były miejsca dla następnych chorych. Stan chorych
jest zdecydowanie cięższy, tych przyjmowanych do szpitala w obecnej fazie
epidemii. I chorują ludzie młodsi niż poprzednio.
I przebieg choroby jest nieobliczalny - tu trudno jest w tej chwili, przyjmując chorego, określić
jaki będzie przebieg. Czy będziemy mieli z sytuacją
szybkiego zdrowienia, czy niestety sytuacją dramatycznego szybkiego pogorszenia, a takie niestety widziałem
i wiem o takich. Przed chwilką dzwoniłem do swojego szpitala, z przerażeniem dowiedziałem się o zgonie kilku
pacjentów, których przyjmowałem. Wcale nie byli w takim bardzo ciężkim stanie.