Nowe materiały ws. Magdaleny Żuk przekazane śledczym. One pomogą w rozwiązaniu sprawy?
Swoje wstępne ustalenia przekazała dziennikarzom we wtorek prokuratura jeleniogórska. Śledztwo cały czas prowadzone jest w kierunku zabójstwa. Prokuratorzy rozważają kilka wersji wydarzeń. Jeszcze inne informacje przekazało śledczym biuro detektywistyczne "Lampart".
Biuro, które na własną rękę zajęło się sprawą tajemniczej śmierci Magdaleny Żuk, poinformowało, że ich raport trafił do prokuratury i Centralnego Biura Śledczego. "Wierzymy, iż nasze wskazania i ustalenia pomogą Organom Państwowym w uzupełnieniu ich wiedzy, a następnie doprowadzą do ukarania osób odpowiedzialnych za ten czyn" - napisali na Facebooku.
Jednym z założycieli biura jest Wojciech Majer, były dyrektor Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji.
Według biura "Lampart" Polka padła ofiarą zorganizowanej siatki przestępczej. W ich oświadczeniu czytamy:
"Za pomocą pozyskanych w wyniku naszego postępowania informacji i materiałów wskazaliśmy precyzyjnie:
- 72 osoby powiązane bezpośrednio i/lub pośrednio z uczestnictwem w zorganizowanej grupie przestępczej oraz śmiercią Magdaleny
- 32 spółki powiązane ze strukturami biznesowymi grupy przestępczej
- Osoby, które brały udział w niejasnych okolicznościach śmierci Magdaleny w jednym ze szpitali
- Stronę internetową wraz z lokalizacją serwera, z której odbywa się zarządzanie zamówieniami dziewczyn, między innymi z Polski
- Graficzną siatkę powiązań struktur osobowych i biznesowych grupy przestępczej oraz powiązań ze sprawą śmierci i zaginięcia 2 innych kobiet"
Handel ludźmi to także jedna z hipotez, którą bierze pod uwagę prokuratura. Ale prócz tego rozważane są jeszcze narkotyki, załamanie nerwowe, samobójstwo. Wciąż jeszcze pytań i wątpliwości jest bardzo dużo.
Jakie są ustalenia śledczych?
- Dysponujemy raportem medycznym. Ujawniono obrażenia, charakterystyczne dla upadku z wysokości. Nie przesądza to jednak wszystkiego. Potrzebne są jeszcze badania laboratoryjne Będzie przeprowadzona tez sekcja zwłok. Dopiero te wszystkie czynności pomogą w ustaleniu przyczyn śmierci - mówił we wtorek szef Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Marek Gołębiowski. Zapewnił także, że sprawa ma charakter priorytetowy. Tylko przy tej sprawie pracuje 30 osób.
Nie ma jednak jeszcze wyników sekcji, przeprowadzonej w Egipcie. Nie ma także wyników badań toksykologicznych. Prokuratura nie ma też jeszcze przetłumaczonej rozmowy, którą słychać w tle nagrania, kiedy Magdalena rozmawia ze swoim chłopakiem.
Potwierdzono, że przedstawiciele polskiej prokuratury brali udział w sekcji zwłok przeprowadzonej w Egipcie. Egipskie władze nie pozwoliły jednak pobrać wycinków ciała Magdaleny, dlatego na wyniki badań będziemy czekać dłużej.
Co mówią świadkowie?
Poinformowano, że zostało przesłuchanych kilkudziesięciu świadków. - Materiał, który został zdobyty jest bardzo duży i weryfikowany. W tej chwili nie ma wersji najbardziej prawdopodobnej - mówił inspektor Piotr Leciejewski z KWP we Wrocławiu.
"Ze wstępnego raportu nie wynika, żeby na ciele Magdaleny Żuk były ślady, które wskazują na obrażenia, zadane przez osoby trzecie. Jednak potrzebne są badania, które potwierdzą to na 100 proc." - taka informacja padła na pytanie, czy kobieta została zgwałcona.
Prokurator Okręgowy Ewa Węglarowicz-Makowska, szefowa zespołu, powołanego w tej sprawie, zapewniła, że na tę chwilę sprawa śmierci Magdaleny Żuk z wątkiem Karpacza nie łączy się. Informacje znalezione w sieci były brane pod uwagę przez śledczych.
Nie wiadomo natomiast, czy formalnie śledztwo w Egipcie nadal trwa, czy zostało zakończone.
Prokurator Gołębiowski powiedział, że śledczy mają swoje podejrzenia, ale nie mogą wszystkiego jeszcze ujawniać. Ujawnia także, że relacje świadków są bardzo różne. - Niektórzy mówią, że nic nie wskazywało na to, że z kobietą dzieje się coś niepokojącego, inni mówili zupełnie odwrotnie - powiedział. Nie wskazywali jednak nic, co nie było ujawniane na filmach w internecie. - Zrobiliśmy "fotografię dnia" zmarłej jak i wszystkich uczestników tej wycieczki. Brakuje zeznań rezydenta - dodał. Został jedynie przesłuchany przez śledczych egipskich.
Nic nie wskazuje jednak, żeby Magdalena zachowywała się dziwnie już na lotnisku w Katowicach.
Węglarowicz-Makowska poinformowała również, że przesłuchiwano także koleżanki z pracy zmarłej. One twierdzą, że Magdalena Żuk nigdy nie leczyła się psychiatrycznie. Powiedziały także, że kobieta dzwoniła do nich. Miały wrażenie, że coś jej grozi.
Leczyła się psychiatrycznie?
Pani Węglarowicz-Makowska nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy kobieta leczyła się psychiatrycznie. Poinformowała, że prokuratura zwróciła się o dostęp do dokumentacji medycznej.
Nie są powołani biegli z tej dziedziny. - Jeśli zajdzie taka potrzeba, taki biegły będzie powołany - dodała.
Potwierdziła natomiast, że nic nie wskazuje na to, żeby Markus i jego koledzy mieli coś wspólnego ze śmiercią kobiety. Natomiast w związku z groźbami, kierowanymi pod ich adresem, zaproponowano im ochronę policyjną. Nie byli zainteresowani.
- Markus był przesłuchiwany wielokrotnie, ale nie możemy powiedzieć, co mówił - przekazała pani prokurator.
Jej ciało w czwartek ma być przetransportowane do Polski. Ze słów egipskich urzędników wynika, że wydano już zgodę na transport zwłok do kraju. Zwłoki są teraz w Kairze. Teraz dalsze decyzje należą do strony polskiej.
Razem z ciałem Magdaleny Żuk do kraju mają trafić wszystkie materiały ze śledztwa zgromadzone przez stronę egipską.
W Polsce biegli przeprowadzą drugą sekcję zwłok. Zapowiedział to minister sprawiedliwości. - Polskie prawo wymaga, aby w kraju przeprowadzić ponowną sekcję zwłok Magdaleny Ż. w związku z jej śmiercią w Egipcie – mówił Zbigniew Ziobro w TVP Info.
Jak informuje TVP Info, niekorzystne jest to, że ta pierwsza sekcja zwłok była przeprowadzona dopiero tydzień po tragedii.
Ustalenia i hipotezy
Polka popełniła samobójstwo, w którym nie uczestniczyły osoby trzecie - tak nieoficjalnie wyglądają ustalenia Krzysztofa Rutkowskiego. Tymczasem cały czas pojawiają się nowe szczegóły i relacje, dotyczące jej zachowania i śmierci.
Maciek pojechał po Magdę
Ostatnie chwile Magdy relacjonuje Maciek - kolega Markusa, który poleciał do Egiptu. Gdy był już na miejscu, okazało się, że Magda wyskoczyła z okna. Zobaczył ją po przewiezieniu do innego szpitala, gdzie była w stanie śpiączki farmakologicznej.
- Magda miała uszkodzone prawe płuco. Albo pod płucem, albo w płucu, zbierała się krew - mówił w TVN24 Maciek. - Lekarz przekazał informację, że pomimo licznych urazów i złamań, które posiada, to ten uraz jest bardzo niebezpieczny, dlatego, że na pewno będzie musiał być operowany w ciągu dwóch dni. Magda też straciła dużo krwi, a tę krew wyciągano z tego miejsca - opowiada.
Opowiada też, że i goście hotelu, i personel szpitala mówil o agresywnym zachowaniu kobiety. Rezydent miał być przez nią nawet mocno zadrapany na twarzy.
Dlaczego nagrywali?
Rozmowę Magdaleny Żuk z jej chłopakiem nagrywał kolega Markusa, Michał. Michał opowiada reporterce "Uwagi", dlaczego zdecydowali się zarejestrować rozmowę.
- Jej zachowanie wymusiło w podświadomości naszej, żeby to nagrać. To nie jest rozmowa od początku nagrana - mówi. Markus tłumaczy, że nagranie miało zostać upublicznienie przez przypadek. Opowiada też, że mieli się z Magdą pobrać w październiku w Stanach Zjednoczonych.
"Złoty" i inne powiązania
Reporterka pytała także o spekulacje w mediach o powiązaniach mężczyzn z samobójstwem modelki Karoliny Kaczorowskiej w Karpaczu. Wśród znajomych nieżyjącej modelki miał być Kamil nazywany Złotym. Jednym z kolegów Markusa jest osoba o takim samym imieniu i przezwisku. Markus i jego koledzy też znają osobę o tym imieniu i pseudonimie.
- Powiązania moich kolegów, przyjaciół z jakimś wyjazdem do Karpacza to kompletna bzdura - mówi Markus.
Chłopak nieżyjącej Magdaleny tłumaczy też swoje opanowanie podczas nagranej rozmowy z dziewczyną. Mówi, że to dlatego, by uspokoić Magdę. - Widziała Pani w jakim stanie jest Magda? Gdybym krzyczał i się denerwował, to by jej pomogło? Nie. Musiałem być opanowany chociaż w miarę - wyznaje.
Mówi też, że nie zażywała narkotyków i nigdy nie widział jej w takim stanie.
O tragedii w Egipcie opowiadał też lekarz Magdaleny Żuk Ahmed Shawky
Twierdzi, że po przyjeździe do szpitala Magda była senna. - Po tym, jak się obudziła, nie była w stanie się z nami komunikować - stwierdził.
Poinformowano go, że trzy dni już nie jadła. Potem miały zacząć się problemy.
Nagle zaczęła próbować wyjść ze swojego pokoju, chciała chodzić. Wiele osób z personelu próbowało ją zatrzymać. Powiedzieli mi, że była bardzo silna. Krzyczała głośno w dziwny sposób. Dałem jej zastrzyk z midazolamu, żeby zasnęła. Potem zanieśliśmy ją do pokoju. Przywiązałem ją do łóżka - mówił doktor.
Lekarz stwierdził, że około 2.50 nad ranem usłyszał nagle hałas. - Spojrzałem przez okno mojego biura i zobaczyłem ją na ziemi. Moja żona, która wtedy ze mną była, krzyczała: "skoczyła, skoczyła" - opowiadał.
Co ustalił Rutkowski?
"Informacje dotyczące śmierci Magdaleny Żuk, które przekazałem policji 12 maja całkowicie pokrywają się z tezami ekspertów: min. lekarzem, kryminologiem i szefową fundacji La Strada, o których rozmawialiśmy w programie TVN Uwaga oraz Uwaga Po Uwadze i w telewizji TTV. Przyczyną śmierci Magdy, mogło być niespodziewane załamanie z możliwym jednoczesnym użyciem środków odurzających, które wywołały fatalny stan dziewczyny" - napisał Krzysztof Rutkowski na Facebooku.
Nasi reporterzy pojechali do Marsa Alam
Jak wynika z zeznań personelu, Magda Żuk miała wyskoczyć z drugiego piętra. Obrażenia były na tyle poważne, że przewieziono ja do większego, oddalonego o 290 km szpitala. Tam w niedzielę zmarła. Prokuratura przesłuchała już 30 osób w tej sprawie.