To ona próbowała uratować Magdalenę Żuk. "Niestety mi się nie udało"
Relacje pracowników szpitala w Port Galib to przerażający opis ostatnich dni życia Magdaleny Żuk. Ogromne wrażenie robi jednak ich determinacja i to, jak do ostatnich chwil walczyli o życie 27-letniej Polki. - Niestety nam się nie udało - wyznają dziennikarzom Wirtualnej Polski Jarosławowi Kociszewskiemu i Patrykowi Osowskiemu, którzy są na miejscu w Egipcie.
11.05.2017 | aktual.: 11.05.2017 15:55
Magdalena Żuk wylądowała na lotnisku w Marsa Alma 26 kwietnia nad ranem. Od pierwszych godzin po przylocie przykuwała uwagę pozostałych turystów swoim nietypowym zachowaniem.
- Pierwszy raz rezydent biura podróży Mahmoud przywiózł ją do nas 28 kwietnia. Od tamtej pory robiliśmy co w naszej mocy, aby pomóc tej dziewczynie – mówi szef szpitala dr Ahmed Shawky. W jego głosie słychać przejęcie i głębokie zaangażowanie, ale największe wrażenie robi wstrząsająca relacja pielęgniarki Faten Ahmed.
Nieoczywiste przywitanie w świecie islamu
W ostatnich dniach sieć obiegło nagranie ze szpitala, na którym widać, jak grupa pracowników placówki próbuje uspokoić przestraszoną i rozhisteryzowaną Magdalenę Żuk. Co tak naprawdę się wtedy działo?
Faten od pierwszej chwili robi duże wrażenie. Chociaż jesteśmy w kraju muzułmańskim, a w gabinecie dyrektora jest wielu tutejszych mężczyzn, kobieta w hidżabie śmiało podaje wszystkim dłoni. W Egipcie to zachowanie niezwykłe. Tutaj kobiety nie dotykają obcych mężczyzn.
Chociaż to, co wydarzyło się tamtej nocy w szpitalu, na zawsze pozostanie traumą w pamięci Faten, z pełnym zaangażowaniem stara się nam opowiedzieć i pokazać, co się działo z Magdaleną Żuk. Wyraźnie chce, żebyśmy zrozumieli, co się stało.
- Wyrywała się nam i przeraźliwie krzyczała. Około godziny 23:30 udało nam się przywiązać ją do łóżka – mówi. Pozorne uspokojenie sytuacji nie zapowiadało jednak dramatu, który miał się wydarzyć niedługo później.
„Trzymałam ją za nogi, ale w końcu mi się wyślizgnęła”
- Była godzina 2:30 w nocy. Pacjentce nagle udało się uwolnić i zaatakowała mnie prętem od kroplówki – opowiada Faten. Magdalena Żuk kopnęła i odepchnęła pielęgniarkę na tyle mocno, że ta upadła na plecy. Wtedy Polka wskoczyła na malutką szafeczkę ustawioną tuż przed oknem i chciała przez nie wyskoczyć. Ta szamotanina trwała około 20 sekund.
Na dowód, że do końca walczyła o bezpieczeństwo pacjentki, pielęgniarka pokazuje rozdarty fartuch i zapewnia, że do dziś ma ślady podrapania. – Robiłam co mogłam i mocno trzymałam ją jeszcze za nogi, ale w końcu mi się wyślizgnęła i wypadła – mówi.
Upadek z drugiego piętra na twardą, betonową posadzkę spowodował bardzo poważne obrażenia. Przez około półtorej godziny tu, w szpitalu w Port Ghalib, próbowano jej jeszcze udzielić pomocy.
Lekarz opatrzył rany i założył szwy. Jego placówka nie jest jednak przygotowana, aby radzić sobie z tak poważnymi przypadkami. Magdalenę Żuk karetka przewiozła do lepiej wyposażonego szpitala w Hurghadzie. Tam dziewczyna zmarła.