Nadchodzi odwet. Oto skąd się wzięły drony nękające Rosję
Ukraina ma narzędzia, by zacząć siać popłoch i panikę w Moskwie, rodzinnym mieście Władimira Putina - Sankt Petersburgu, a nawet Murmańsku. Zasięg ich nowych dronów to nawet 3000 km. Twórca tych maszyn ujawnił, iż trwają negocjacje, aby drony były produkowane w Polsce. W Ukrainie byłyby tylko montowane i wysyłane do ataku.
10.03.2023 | aktual.: 10.03.2023 13:59
Ukraina będzie mogła odpłacić za rosyjskie ataki z użyciem dronów i rakiet. Podobne do tego, jaki nastąpił w nocy 9 marca, gdy Rosja wystrzeliła 81 pocisków rakietowych. Prawdopodobna odpowiedź obrońców to użycie opracowanych przez firmę AeroDrone bezzałogowców, mających zasięg 1000 km. Możliwe jest jego zwiększenie nawet do 3100 km. Na zamówienie Ministerstwa Obrony Ukrainy rozpoczęto ich seryjną produkcję.
- Przystępujemy do negocjacji z zagraniczną firmą o możliwości rozszerzenia produkcji. Zależy nam na produkcji na dużą skalę w Polsce, tak aby ostateczny montaż trafił na Ukrainę. To znacznie upraszcza logistykę i zmniejsza ryzyko związane z bezpieczeństwem - powiedział portalowi DEV Dmytro Shymkiv, partner w firmie AeroDrone.
- Polska jest o tyle ciekawa, że aktywnie rozwija lotnictwo bezzałogowe. Takich krajów w Europie jest niewiele - dodał. Podkreślił, że taka współpraca rozwiąże problemy z dostawami komponentów. Nie podał docelowej liczby produkcji maszyn ani też nie wymienił nazwy potencjalnego współpracownika w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna dronów. Moskwa i Sankt Petersburg w zasięgu
Shymkiv to przedsiębiorca i inwestor, były pracownik ukraińskiego oddziału Microsoft, a także fascynat lotnictwa, który tuż przed wybuchem wojny zdawał egzaminy na pilota. Projekt jego firmy - bezzałogowiec, przypominający samolot bez kabiny - w 2021 roku przeszedł test przelotu na trasie ze Lwowa do Charkowa.
Początkowo planowano, że takie maszyny zrewolucjonizują przewozy przesyłek pocztowych. Shymkiv wraz z zespołem programistów postanowił dostosować projekt do celów wojennych.
Mowa o dwóch modelach AeroDrone: D-80 Discovery o ładowności 80 kg oraz E-300 Enterprise o udźwigu 300 kg. Ze zbiornikiem o maksymalnej pojemności AeroDrone może pokonać dystans z ukraińskiego Charkowa do przedmieść Nowosybirska. Z dużym zapasem zasięgu osiągnie Moskwę, Sankt Petersburg, a także Murmańsk, jeden z największych arktycznych portów w Rosji.
Wojna na roje dronów. Oto przyszłość
- Wojna w Ukrainie stała się poligonem doświadczalnym dla tych technologii. Masowość użycia dronów, roje maszyn wysyłanych do celu - zobaczyliśmy to właściwie pierwszy raz - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. pilot dr hab. Jan Rajchel, były komendant Wojskowej Akademii Lotniczej w Dęblinie.
- Na początku wojny widzieliśmy skuteczność dronów Bayraktar, ale Rosjanie znaleźli na nie sposób. Teraz pojawia się inne podejście. Masowy atak dronów kamikadze. Jest to obliczone na to, że obrona przeciwlotnicza może zwalczać tylko pewną limitowaną liczbę celów. Przy odpowiednio licznym ataku część statków powietrznych ominie systemy przeciwlotnicze - tłumaczy gen. Rajchel.
Ekspert podkreśla, że z powodu rozległości swojego terytorium Rosjanie nie są w stanie zapewnić ciągłości obrony przeciwlotniczej. Zagrożenie ukraińskimi dronami jest zatem realne.
- W przyszłości decydującym czynnikiem o skuteczności tych dronów będzie zwiększenie prędkości i zmniejszenie odbicia sygnału radaru. To pozwoliłoby na ominięcie posterunków ogniowych obrony przeciwlotniczej. Przy prędkości 200 km/h maszyny te są łatwe do zestrzelenia - dodaje gen. Rajchel.
Już wiadomo, co uderzyło w Rosję
Choć oficjalnie Ukraina nie przyznała się do wysłania maszyn, 28 lutego pięć rosyjskich regionów stało się celem największego ataku dronów od początku wojny. Bezzałogowce pojawiły się m.in. w obwodzie leningradzkim, gdzie zamknięto przestrzeń powietrzną nad lotniskiem w Sankt Petersburgu.
W Kraju Krasnodarskim trafiona została m.in. rafineria w Tuapse nad Morzem Czarnym. Jeden dron rozbił się w pobliżu tłoczni gazu firmy Gazprom Woskresensk w Kołomnej w obwodzie moskiewskim. Wspomniane regiony znajdują się setki kilometrów od linii frontu.
Wojskowi eksperci twierdzili, że może chodzić nie tylko o zadanie strat czy uszczuplenie rosyjskich zapasów wojennych. - Takie ataki mocno odbijają się na społeczeństwie, bo nagle okazuje się, że dron może uderzyć daleko od linii frontu. Mieszkańcy regionu przekonują się naocznie, że rosyjskie wojsko nie jest w stanie ochronić zarówno strategicznej infrastruktury, jak i ludności. To bardzo ważny aspekt psychologiczny prowadzonej wojny - komentował dla WP ppłk rez. Maciej Korowaj, ekspert w dziedzinie rosyjskiej taktyki wojskowej i analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski