Niewiarygodny scenariusz. "Chyba, że celem miałby być sam Putin"
To byłoby potężne uderzenie, a być może nawet przełom. Ukraina może uderzyć w samo serce Rosji Putina? Spekulacje pojawiły się po doniesieniach rosyjskiego Radia Swoboda, że w kilku miejscach rosyjskiej stolicy rozmieszczono systemy obrony przeciwlotniczej S-400. Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie mają wątpliwości, jaki jest cel ukraińskiej armii. Choć generał Waldemar Skrzypczak dodaje dwuznacznie: - Chyba że celem miałby być sam Putin…
18.01.2023 | aktual.: 18.01.2023 16:44
Jak wynika z poniedziałkowych informacji Radia Swoboda, powołujące się na rosyjskie niezależne media i kanały na Telegramie, wyrzutnie zauważono m.in. na terenie należącym do Akademii Rolniczej im. Timiriaziewa i w pobliżu parku Sokolniki, w tym niedaleko budynków mieszkalnych. "Systemy S-400 mogą też zabezpieczać lotnisko wojskowe w podmoskiewskim Szczołkowie" - oznajmiło Radio Swoboda.
Z kolei - jak informował ukraiński portal UNIAN - w noc sylwestrową w Moskwie miało pełnić dyżur niemal 2 tys. żołnierzy wojsk obrony przeciwrakietowej. W kolejnych dniach miało być ich znacznie więcej, mówiło się nawet o kilkunastu tysiącach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O tym, że Ukraina jest w stanie zaatakować Moskwę pisał na początku grudnia amerykański magazyn "Forbes". Impulsem miał być atak na lotnisko w Diagilewie niedaleko Riazania, w wyniku którego zginęły 3 osoby, a kolejnych sześć zostało rannych. Kolejny wybuch miał miejsce na pasie startowym w bazie rosyjskich sił powietrznych w pobliżu miasta Engels. Tam ranne zostały dwie osoby, poważnie uszkodzone zostały też dwa strategiczne bombowce Tu-95.
Jak przypomina "Forbes", Riazań znajduje się ok. 500 kilometrów w linii prostej od granicy Ukrainy. Z kolei Moskwa jest oddalona od ukraińskiej granicy o około 400 kilometrów. W kontekście stolicy Rosji mówiło się, że atak mógłby zostać przeprowadzony przez sabotażystów albo przy użyciu dronów Tu-141, których zasięg może wynosić nawet tysiąc kilometrów.
"Chyba, że celem miałby być sam Putin"
Zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych w Polsce, informacje z Moskwy sugerują, że Rosjanie szykują się na ukraińskie ataki rakietowe.
- W wymiarze propagandowym, odbiór będzie taki, że wojna może dotrzeć bezpośrednio do mieszkańców Moskwy, do ich domów. W związku z tym, Putin chce pokazać, że stolica Rosji przygotowuje się do obrony przed "agresywnym" działaniem Ukrainy. Poprawi to morale rosyjskiego społeczeństwa i każe się bronić przed przeciwnikiem, podobnie jak to miało miejsce w 1941 roku, przed operacją niemiecką – mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Wojskowy jednak nie wierzy w realizację takiego planu ze strony ukraińskiej armii.
- Czy Ukraińcy chcą w ogóle uderzyć na Moskwę? Z wojskowego punktu widzenia to nie ma sensu. Chyba że celem miałby być sam Putin… Co istotne, Ukraina - w swojej strategii - nie przewiduje takiego bestialstwa jak Rosja, która uderza w miasta i zabija cywili. Uderzenie w Moskwę byłoby więc kompletnie nieuzasadnione – ocenia gen. Waldemar Skrzypczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei płk Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, uważa, że informacje o rozmieszczeniu systemów s-400 w Moskwie mogą mieć związek z informacjami, że Ukraina opracowała drona o zasięgu 1000 kilometrów.
- Widzieliśmy już wcześniej skuteczne, ukraińskie ataki na bazę z bombowcami strategicznymi w Engels, a także w Diagilewie. Rosyjskie ruchy systemów przeciwrakietowych i wojsk do ich obsługi - mogą być pokłosiem tych prób. Dla Ukrainy Moskwa sama w sobie nie będzie celem do ataku. Ukraińska armia, w przeciwieństwie do Putina, nie niszczy cywilnych obiektów – mówi WP płk Maciej Matysiak.
Jak dodaje, w stolicy Rosji, poza lotniskiem wojskowym, nie ma znaczących strategicznych obiektów do uderzeń.
- Jest wiele więcej innych ważniejszych celów wojskowych, położonych bliżej granicy. Poza tym, uderzenie w Moskwę mogłoby doprowadzić do eskalacji i doprowadzić do użycia nuklearnej odpowiedzi ze strony Kremla. A tego Ukraina nie chce – komentuje ekspert fundacji Stratpoints.
"Nie Moskwa, są ważniejsze cele przy granicy"
Obaj eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską przyznają, że Ukraina powinna razić cele na terytorium Federacji Rosyjskiej, ale przede wszystkim o strategicznym znaczeniu i bliżej granicy z Ukrainą.
- W promieniu 80-150 kilometrów od granicy takich celów jest znacznie więcej niż w Moskwie. To wojskowe obiekty, rejony zgrupowania wojsk, składy amunicji i magazyny paliw. Powinni uderzać w składy amunicji, którą Rosjanie gromadzą na nową operację. I to jak najszybciej, by próbować rozbijać zgromadzenia rosyjskich wojsk – mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Jego zdaniem, Rosjanie "niestety, ale odbudowują swój potencjał militarny i budują przewagę nad ukraińską armią".
- Ukraina jest obecnie pogrążona w ciężkich walkach obronnych i coraz bardziej pozbawiana pomocy z Zachodu. Jeżeli ukraińska armia nie otrzyma szybko broni o odpowiednim zasięgu, to będzie jej bardzo trudno skutecznie niszczyć rosyjskie obiekty. A to, że Rosjanie za niedługo uderzą - nie mam wątpliwości. Atak pójdzie z północy, nasilenie ze wschodu i na kierunku od Mariupola do Zaporoża – ocenia gen. Waldemar Skrzypczak.
W podobnym tonie wypowiada się płk Maciej Matysiak, były wiceszef SKW.
- Ukrainie są natychmiast potrzebne środki rażenia do 300 kilometrów takie jak amerykańskie systemy ATACMC. Rosjanie w ekspresowym tempie gromadzą bowiem siły na północnym wschodzie, na kierunku charkowskim w okolicach Kurska, Woroneża i dalej. Tam mają grubo ponad 100 tysięcy wojska w grupach batalionowo-bojowych. Ukraińcy, jeśli chcą się przed tym obronić, musieliby atakować na głębokości 100-200 km po stronie rosyjskiej. To musiałby być atak na kolumny przed przejściem w ugrupowania bojowe, przed rozejściem się na kierunki i atak na linie zaopatrzenia – uważa ekspert fundacji Stratpoints.
W jego opinii, informacje o systemach S-400 w Moskwie są obliczone na wywołanie poczucia zagrożenia wśród mieszkańców stolicy Rosji.
- Kreml "komunikuje", że Ukraińcy będą chcieli na Rosję przypuścić atak. Putin podtrzymuje przekaz: "NATO nam zagraża, Ukraina faszystowska również, więc Moskwa musi się bronić". Rosja będzie przekonywać, że skoro "krążownik Moskwa został zatopiony, to musi chronić Moskwę lądową" – podsumowuje płk Maciej Matysiak.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski