Niezidentyfikowany obiekt nad Polską. Są pierwsze scenariusze
- Jeżeli to rakieta, to na pewno nie zawróciła. Jeżeli cokolwiek mogłoby wlecieć i wylecieć z terytorium Polski, to statek powietrzny lub dron. Był atak na Lwów i prawdopodobnie jakaś rakieta zabłąkała się w Polsce. Nie chcę snuć domysłów, ale może być to też powtórka z Przewodowa - ocenia płk Robert Stachurski, były szef Obrony Powietrznej Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dowództwo Operacyjne podało, że w piątek w godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny. Nad ranem doszło do zmasowanego ostrzału Ukrainy, którą Rosja zaatakowała niemal wszystkim, co miała do dyspozycji.
- Bardzo dobrze się stało, że Dowództwo Operacyjne wydało natychmiast komunikat, że coś się wydarzyło. Nie mamy sytuacji jak w 2022 roku, kiedy rakieta spadła pod Bydgoszczą (i nikt przez długi czas o tym nie informował - przyp. red.) - mówi płk Robert Stachurski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Obiekt może być uzbrojony"
Jego zdaniem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa powinno wydać alert, żeby mieszkańcy nie podejmowali samodzielnych poszukiwań obiektu. - Żeby niczego nie podnosili, a jak coś zobaczą, żeby natychmiast zgłosili to Żandarmerii Wojskowej lub policji - wyjaśnia Stachurski.
Zdaniem byłego szefa obrony powietrznej, teraz będą trwały zakrojone poszukiwania. - Jeżeli to rakieta, to na pewno nie zawróciła. Jeżeli zanikł sygnał, to najprawdopodobniej ten obiekt spadł. Trzeba go poszukiwać, do skutku. Obiekt może być uzbrojony w głowicę - ostrzega Stachurski.
- Jeżeli byłby wybuch, to byśmy o tym słyszeli. Myślę, że to podobny przypadek jak w Zamościu pod Bydgoszczą. Liczę, że Dowództwo Operacyjne współpracuje z PAŻP i będą sprawdzać, co się wydarzyło. W odróżnieniu od 2022 roku ta sytuacja nie została zamknięta w gabinetach. Teraz musimy czekać na dalsze komunikaty - dodaje rozmówca WP.
Obiekt nad Polską. System alarmowania o zagrożeniach
Stachurski zauważa, że w Polsce nadal nie działa system alarmowania o zagrożeniach z powietrza. - Przepisy, które są, mówią o ostrzeganiu w czasie wojny. Polska nie jest w stanie wojny, dlatego przepisy powinny zostać zmienione. Powinny być sygnały ostrzegania i alarmowania ludności - podkreśla.
Zaznacza, że przy granicy z Ukrainą powinny być rozmieszczone środki obrony przeciwlotniczej. - Ja o tym pisałem jeszcze za poprzedniej władzy. Nie wiem, co się zadziało, bo to jest niejawne. Ale informacja o tym, że coś wlatuje w naszą przestrzeń powietrzną, powinna być przekazana do systemów, a środki naziemne powinny wiedzieć, jakie jest zagrożenie i przechwycić obiekt. Musi dojść do obiektywnej weryfikacji działań obrony powietrznej - podsumowuje Stachurski.
Czytaj też: