Niewyobrażalny ścisk. Policjanci zatrzymali busa z migrantami
Aż 34 osoby w przestrzeni bagażowej małego busa odkryli policjanci z Kostrzyna nad Odrą. Za kierownicą siedział 25-letni obywatel Rumunii.
O zdarzeniu poinformował podinspektor Marcin Maludy, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Do zatrzymania busa doszło we wtorek, 19 października. Kostrzyńscy policjanci współpracowali w tej sprawie z funkcjonariuszami Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
- Mundurowi po zatrzymaniu pojazdu do kontroli sprawdzili przestrzeń bagażową, gdzie ujawnili 34 osoby. Za kierownicą pojazdu siedział 25-letni obywatel Rumunii. Zarówno z nim, jak i z pozostałymi osobami wykonywane są czynności - relacjonuje podinspektor Maludy.
Zobacz też: KE ostrzega Polskę. Reakcja europosłanki PiS
Zgodnie z informacjami podanymi przez policjantów, zostanie skierowany wniosek o tymczasowe zabezpieczenie busa, który "mógł być wykorzystywany jako narzędzie służące do popełnienia przestępstwa". Mundurowi zaapelowali też o kontakt do wszystkich osób, które mają wiedzę o podobnych próbach przewożenia migrantów. Jednocześnie, jak przekonuje Maludy, "ta sytuacja pokazuje jak ważne jest uzupełnianie się różnych instytucji".
"Szlak Łukaszenki" prowadzi do Niemiec?
O procederze przewożenia migrantów napisał w poniedziałek dziennikarz "Die Welt". Codziennie przez Białoruś i Polskę do Brandenburgii ma docierać do 150 osób z Azji i Bliskiego Wschodu. Drogę tę nazwano w publikacji "szlakiem Łukaszenki".
Migranci mają płacić zarówno za białoruską wizę, jak i usługi przemytników, którzy obiecują zabrać ich z Mińska do Niemiec. Jak przekonuje jeden z bohaterów materiału, białoruska milicja pomaga znaleźć przejście na polsko-białoruskiej granicy. Czasami udaje się ją przekroczyć dopiero po kilku próbach. Do strefy przygranicznej z Niemcami migrantów mają natomiast przewozić specjalne "taksówki".
Dziennikarz "Die Welt" zwraca uwagę, że Łukaszenka wysyła migrantów na polską granicę, aby zemścić się za sankcje UE. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu w strefie przygranicznej zmarł z wychłodzenia kolejny Syryjczyk.
Michalski: gra pozorów, w której giną ludzie
Reporter spotkał w pobliżu Sokółki grupę Syryjczyków, którzy przez cztery dni wędrowali przez przygraniczny las. Zwrócił też uwagę, że po nielegalnym przekroczeniu granicy, jedynie niektórym migrantom udaje się odejść daleko od strefy stanu wyjątkowego i dotrzeć na zachód Europy. Reszta zostaje zawrócona przez polskie służby na pogranicze, gdzie wpadają w ręce białoruskich służb, które każą im wrócić do Polski.
Źródło: Policja/Die Welt/Wiadomości WP