Niemiecki James Bond przed sądem. Legendarny agent wywiadu zataił przed fiskusem 15 mln euro
• 76-letni Werner Mauss brał udział w tajnych operacjach niemieckiego rządu
• W Bochum rozpoczął się jego proces, jest oskarżony o oszustwa podatkowe
26.09.2016 | aktual.: 26.09.2016 17:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nazywa się Mauss. Werner Mauss. W niemieckich tajnych służbach jest żywą legendą. Ma tylko jedną wadę - nie umie, albo nie chce rozliczyć się ze swych zarobków przed fiskusem.
Werner Mauss uchodzi za niemieckiego Jamesa Bonda. Od dziesięcioleci krąży po świecie w tajnych misjach rządu RFN. Przy okazji ukręcił coś dla siebie. Przed sądem w Bochum rozpoczął się jego proces. Chodzi o 15 mln euro, z których nie rozliczył się przed urzędem skarbowym.
Akt oskarżenia zarzuca mu, że od października 2003 do marca 2015 roku uzyskał za granicą znaczny dochód kapitałowy, o którym, jak wszystko na to wskazuje, niemiecki fiskus nie miał zielonego pojęcia.
Nic dziwnego. Zarobione w tajnych misjach pieniądze Mauss ulokował w różny sposób. Wpłacił je na różne fundacje i konta numerowe założone na swoje i trzy fikcyjne nazwiska - Claus Möllner, Dieter Koch i Richard Nelson - w Luksemburgu, Liechtensteinie i na Bahamach. Ponadto w latach 2012 i 2013 nie złożył w urzędzie skarbowym w Essen, do którego był wtedy przypisany, żadnego zeznania podatkowego.
Życie jak w filmie
Jeśli te zarzuty się potwierdzą, słynnemu prywatnemu detektywowi grozi więzienie. W takich sprawach niemieckie sądy są surowe i Mauss raczej nie wykpi się grzywną ani karą pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Pogłoski o jego fantastycznych zarobkach i podejrzanym zakupie luksusowej posiadłości w Hunsrück krążyły od dawna. Ale wierzono mu, że uczciwie zarobił na swój dobrobyt ryzykując życiem w licznych, tajnych operacjach za granicą.
Mauss ma 76 lat i już nie pracuje. W minionych dziesięcioleciach odegrał kluczową rolę w najrozmaitszych, okrytych tajemnicą operacjach, o których oficjalnie nic nie wiadomo. Do roku 2000 negocjował warunki uwolnienia niemieckich zakładników z rąk porywaczy, prowadził rozmowy z bossami narkotykowych karteli, dyktatorami i rebeliantami. Mówi się, że jego dokonania mogłyby posłużyć za scenariusz paru filmów w stylu przygód Jamesa Bonda.
Czy trafi za kratki?
Kontrolerzy podatkowi wpadli na jego trop dzięki płycie CD z Liechtensteinu, zawierającej informacje o osobach posiadających konta numerowe w tym kraju. Jedno z nich należało do Maussa.
Dla udowodnienia zarzucanych mu przestępstw podatkowych prokuratura w Bochum powołała 10 świadków z RFN i zagranicy, w tym z Watykanu, Izraela i Brazylii. Na razie nie wiadomo, czy zechcą stawić się przed sądem i złożyć zeznania. W procesie chodzi przede wszystkim o ustalenie, do kogo należy wielomilionowy majątek zgromadzony na wspomnianych wyżej trzech kontach i przekazany przez Maussa w użytkowanie paru fundacjom.
Oczekuje się, że proces przed drugą izba karną sądu krajowego w Bochum potrwa do 19 grudnia. Kilka miesięcy temu nazwisko Maussa wypłynęło w związku z aferą prania brudnych pieniędzy w rajach podatkowych, zwaną "kwitami z Panamy". Mauss stanowczo zaprzeczył wtedy, że ma na sumieniu jakieś przestępstwa podatkowe.
Andrzej Pawlak, Deutsche Welle