ŚwiatNiemcy wyrzucili rosyjskiego szpiega. Próbował zwerbować polityka partii rządzącej

Niemcy wyrzucili rosyjskiego szpiega. Próbował zwerbować polityka partii rządzącej

Jednym z wydalonych przez Niemcy rosyjskich dyplomatów był Jewgienij S., oficer wywiadu wojskowego GRU. Jak ujawnił niemiecki "Bild", Rosjanin starał się zwerbować do współpracy polityków rządzącej CDU. Mógł też brać udział w głośnym zabójstwie w Berlinie.

Niemcy wyrzucili rosyjskiego szpiega. Próbował zwerbować polityka partii rządzącej
Źródło zdjęć: © bellingcat.com
Oskar Górzyński

17.12.2019 | aktual.: 17.12.2019 18:25

Kiedy państwo wydala dyplomatów obcego państwa, tymi dyplomatami najczęściej są po prostu szpiedzy. Nie inaczej było w sprawie wyrzuconych z Niemiec Rosjan w następstwie przeprowadzonego przez Moskwę zamachu w berlińskim parku Tiergarten. Jak we wtorek ujawnił niemiecki tabloid "Bild" we współpracy z zespołem dziennikarzy śledczych "Bellingcat", jednym z dwóch dyplomatów był wysoko postawiony oficer GRU, słynnej służby podlegającej rosyjskiemu MON.

Co odkryli dziennikarze? Jewgienij S. był zastępcą wojskowego attache w rosyjskiej ambasadzie w Berlinie, który do Niemiec przybył zaledwie pół roku temu. 35-letni Rosjanin pochodzi z Gukowa przy granicy z Ukrainą. Mimo krótkiego pobytu nad Szprewą, szybko zabrał się do wyszukiwania potencjalnych agentów. Jednym z nich miał być Salahdin Koban, działacz rządzącej partii CDU i współpracownik posła Joachima Pfeffera, znanego zwolennika projektu Nord Stream 2.

Rosjanin odbył z Kobanem trzy spotkania. Według "Bilda", dzięki Kobanowi chciał zinfiltrować partię Angeli Merkel. Na swoje nieszczęście, robił to na tyle nieudolnie, że wzbudził uwagę niemieckiego kontrwywiadu. Podczas spotkań chciał zyskać sympatię rozmówcy, podkreślając, że obaj pochodzą z obcych krajów.

S. brał udział w zbrodni w Berlinie?

Ale to tylko część jego niemieckiej działalności. Wydalenie S. oraz drugiego rosyjskiego "dyplomaty" - najpewniej również szpiega - to pokłosie afery wokół morderstwa Zelimchana Changoszwilego, zastrzelonego w biały dzień w berlińskim parku przez poruszającego się na rowerze 49-letniego Rosjanina.

Jak ustalili niemieccy śledczy, dowody wskazują na to, że Gruzin czeczeńskiego pochodzenia został zabity na zlecenie rosyjskich lub czeczeńskich władz. Changoszwili walczył w wojnie czeczeńskiej w Gruzji i na Ukrainie. Już wcześniej był celem zamachów i ubiegał się w Niemczech o azyl. Według "Bilda", uznany za persona non grata Jewgienij S. prawdopodobnie pomagał w wykonaniu zbrodni.

Jak wcześniej ustalił "Belligncat", zabójcą-rowerzystą był 49-letni Wadim Krasikow, posługujący się fałszywym paszportem. Krasikow był poszukiwany przez rosyjskie władze w związku z innym zabójstwem, ale w 2015 roku dane o nim zostały wymazane z bazy Interpolu.

- To dość standardowa procedura. Ktoś taki jak Krasikow dobrze nadaje się do wykorzystania przez służby jako człowiek od brudnej roboty - mówi WP były funkcjonariusz polskich służb.

Czarna seria GRU

Rozmówca WP zwraca jednak uwagę, że ujawnienie informacji o rosyjskich szpiegach to kolejny cios w legendę rosyjskich służb. Wcześniej ludzie z "Bellingcat" i ujawniali m.in. szczegółowe dane niedoszłych zabójców Siergieja Skripala (także oficerów GRU), hakerów na usługach wojskowego wywiadu, a także opublikowali listę 305 numerów rejestracyjnych samochodów używanych przez funkcjonariuszy służby.

- Wpadki w tym zawodzie zawsze się zdarzają, więc to nie jest dziwne. Ale skala naprawdę robi wrażenie. Nadrobienie takich strat zajmuje lata. Co oczywiście nie sprawia, że GRU zrezygnuje z akcji takich jak w Berlinie - mówi WP były szpieg.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (14)