Niegodne. Tak prezes Trybunału Konstytucyjnego i wPolityce robią politykę na śmierci sędziego Ciocha
Nie żyje prof. Henryk Cioch, sędzia Trybunały Konstytucyjnego wybrany na zajęte miejsce, czyli tzw. sędzia-dubler. Julia Przyłębska, prezes Trybunału zdążyła stwierdzić, że Cioch zmarł z powodu medialnej nagonki. Jeszcze dalej poszli pracownicy wPolityce: Wojciech Biedroń pisał o "hienach" i pytał o "plan dobijania kolejnych". "Nie dali spokoju. I dziś nie dali... Hieny" - dodał Michał Karnowski.
W wieku 66 lat zmarł prof. Henryk Cioch, sędzia Trybubnału Konstytucyjnego. To były senator PiS, wybrany na zajęte już miejsce i zaprzysiężony przez Andrzeja Dudę podczas niesławnej nocnej uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Jako jeden z tzw. sędziów-dublerów nie był dopuszczany do orzekania, co zmieniło się po zastąpieniu prof. Andrzeja Rzeplińskiego przez Julię Przyłębską. W lipcu zmarł prof. Lech Morawski, także sędzia-dubler.
I o ile śmierć prof. Morawskiego nie była wykorzystywana do celów politycznych, to tuż po podaniu informacji o śmierci prof. Ciocha, prawica ruszyła do akcji. W Polskim Radiu Julia Przyłębska, prezes Trybunału, stwierdziła, że do jego śmierci przyczynili się politycy, którzy "w niewybredny sposób go atakowali" i wypominali mu, że jest sędzi-dublerem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jeszcze dalej poszli Wojciech Biedroń i Michał Karnowski z wPolityce. "Sędzia Cioch nie żyje. Czy w tym tragicznym dniu, hieny z wyborczej, TVN,PO i Nowoczesnej oraz Rzepliński i Biernat dadzą sobie spokój z nazywaniem go „dublerem”, „pseudosędzią” i sędzią PiS? A może jest plan, by po zaszczuciu prof. Morawskiego, dobijać kolejnych?" - napisał. W kolejnym wpisie dodał: "Lecha Morawskiego zaszczuto. Robiono to celowo przez wiele miesięcy. Sprawcy wiedzieli, że Pan profesor jest schorowany i bardzo przez to cierpi. "Dobicie" jest najlżejszym określeniem tego co się stało". Michał Karnowski stwierdził: "Nie dali spokoju. I dziś nie dali... Hieny".
Wykorzystywanie śmierci do robienia polityki jest niegodne. Zawsze. A poza tym zarzuty wysuwane przez Przyłębską i prawicowych dziennikarzy są absurdalne. Bo każdy z sędziów musiał wyrazić zgodę na kandydowanie, a robiąc to wiedział o poziomie emocji wokół Trybunału. Jeśli któryś z sędziów podejrzewał, że praca w takich warunkach może negatywnie odbić się na zdrowiu, mógł nie godzić się na wybór albo zrezygnować.
Julia Przyłębska stawiając sprawę w ten sposób stosuje szantaż emocjonalny. Posługując się tragedią, jaką zawsze jest śmierć kogoś, próbuje załatwić sobie medialny i polityczny immunitet od jakiejkolwiek krytyki. Tymczasem mówienie o sędziach wybranych na zajęte już stanowiska "dublerzy" to nie nagonka czy mowa nienawiści, jak próbuje to przedstawić Julia Przyłębska, tylko normalna dyskusja polityczna, czy raczej prawnicza.
I tu przechodzimy do dwóch panów z wPolityce, którzy rzucają epitetami pod adresem konkurencji. Wojciech Biedroń to jeden z najbardziej brutalnych medialnych bulterierów prawicowej prasy. Przez lata był dziennikarzem "Faktu", później szefem działu Wydarzenia, który zasłynął z "hienowatości" - zdjęcia zwłok, ingerowanie w prywatne życie czy epatowanie przemocą było normą. Jeśli nazwanie kogoś "sędzią-dublerem" to nagonka i próba doprowadzenia do śmierci, to na określenie jego publicystyki nie ma wystarczająco mocnych słów. Nie ma jednak sensu kończyć tego tekstu apelem o odrobinę przyzwoitości, bo Wojciech Biedroń po raz kolejny udowodnił, że jej nie ma.