"Niech idą w diabły". Kaczyński chce rozliczyć buntowników z PiS

- Jest jak kamikadze na raty. Albo jak bokser, który dostaje w twarz, podnosi się, słania na nogach i udaje, że jest w stanie wygrać - tak o Jarosławie Kaczyńskim mówi jeden z polityków PiS. Prezes do samego końca walczy o zdyscyplinowanie radnych własnej partii i zmuszenie ich do wyboru narzuconego przez Nowogrodzką kandydata na marszałka Małopolski.

Jarosław Kaczyński, za nim Łukasz Kmita (w okularach)Jarosław Kaczyński, za nim Łukasz Kmita (w okularach)
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Beata Zawrzel/REPORTER
Michał Wróblewski

Polityk ma na myśli sytuację w małopolskim sejmiku, która jak w soczewce pokazuje, że Kaczyński nie panuje już nad lokalnymi strukturami. - Grożą nam wybory i utrata władzy - mówi jeden z działaczy. Inny twierdzi: - Prezes gdzieś zgubił swój instynkt.

Albo głosujesz, albo wypad

Radni PiS w sejmiku małopolskim, którzy w głosowaniu na sesji 1 lipca sprzeciwią się kandydaturze posła PiS Łukasza Kmity na marszałka województwa, zostaną wyrzuceni z partii. Tak twierdzą w nieoficjalnych rozmowach z WP współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, który - mimo niechęci polityków własnej partii - chce za wszelką cenę przeforsować Kmitę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kurski jednak trafi do PE? "Racjonalny ruch Kaczyńskiego"

- Ale głosowanie jest tajne, skąd będziecie wiedzieć, kto głosował przeciw? - pytamy jednego z działaczy. - Buntowników ubywa. Dojdziemy do tego - twierdzi nasz rozmówca.

Inny dodaje: - Albo przekonamy buntowników do głosowania na Kmitę i skończymy ten żenujący serial, albo ich wyrzucamy, mamy nowe wybory i ryzykujemy utratę władzy. Wszystko albo nic.

Współpracownik Jarosława Kaczyńskiego ocenia: - Dla szefa sprawa jest prosta: albo głosują za Łukaszem, czyli zgodnie z wytycznymi władz PiS, albo wypad.

Sam Kaczyński mówił o buntownikach na jednym ze spotkań: - Nie chcą Kmity? To niech idą w diabły. Zmiany kandydata nie będzie.

KO chce przejąć władzę od PiS. "Wystawimy własnego"

Prawo i Sprawiedliwość wciąż mierzy się z konsekwencjami wyborów samorządowych. W jednym z kluczowych regionów pod partią tyka polityczna bomba z opóźnionym zapłonem. Radni orientujący się na Beatę Szydło blokują wybór forsowanego przez Jarosław Kaczyńskiego Łukasza Kmity na marszałka województwa małopolskiego. Przeciąganie liny trwa od tygodni. O kulisach pisała m.in. Wirtualna Polska, ale też inne redakcje (Interia ujawniła pismo Kmity, który domaga się przesunięcia sesji na 10 lipca, co wiązałoby się z ponownymi wyborami).

- Jeśli tej bomby nie rozbroimy, to wybuchnie. Skończy się ponownymi wyborami i klęską PiS - mówi dziś jeden z działaczy tej partii.

Polityk Koalicji Obywatelskiej przekonuje z kolei: - Przeciwko Kmicie wystawimy najprawdopodobniej własnego kandydata na marszałka. Większość go nie wybierze, ale nie poprze też pisowskiego Kmity. A wtedy będą musiały być rozpisane nowe wybory do sejmiku, a w nich wygramy. Przejmiemy władzę w regionie.

To byłaby ta polityczna bomba: odwrócenie większości i klęska PiS. Na to liczy i KO, i PSL. A politycy formacji Jarosława Kaczyńskiego są coraz bardziej zaniepokojeni. - To niepotrzebny konflikt, który zaczyna być gorszący, dlatego apeluję do kolegów o umiarkowanie - przekonywał w Radiu Zet Przemysław Czarnek.

Kolejna sesja sejmiku małopolskiego odbędzie się 1 lipca. Wirtualna Polska poznała porządek obrad. W nim - ponowna próba wyboru Łukasza Kmity na marszałka.

Sesja sejmiku małopolskiego
Sesja sejmiku małopolskiego © WP | WP

Trzy poprzednie - mimo interwencji władz PiS, w tym samego Jarosława Kaczyńskiego - były nieudane. Powód? Sprzeciw kilkorga radnych PiS, którzy nie chcą Kmity i nie mają kłopotu z postawieniem się prezesowi PiS.

- To sytuacja bezprecedensowa - nie kryją działacze tej partii.

Sytuację komplikuje fakt, że do gry włączyła się Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry, która - jak pisała jako pierwsza Interia - miała zażądać od PiS miejsca w zarządzie województwa.

- Szczerze? Nie wiem, jak to się wszystko skończy. Mamy już tej sytuacji po dziurki w nosie - rozkłada ręce jeden z naszych rozmówców.

Przypomnijmy: PiS w 39-osobowym sejmiku małopolskim ma 21 radnych (w tym dwóch radnych z Suwerennej Polski) - a więc, wydawałoby się, stabilną większość. Tyle że tak nie jest. Partia jest w regionie wewnętrznie podzielona i nie jest w stanie wybrać ze swojego grona marszałka województwa.

18 czerwca do Krakowa przyjechał sam Kaczyński. Towarzyszyli mu partyjni druhowie. Obradowali w siedzibie partii do późnych godzin wieczornych. Cel? "Uporządkowanie sytuacji" i "wypracowanie kompromisu". Słowem: przekonanie zbuntowanych radnych PiS, by jednak poparli Łukasza Kmitę na marszałka. A właściwie - próba wymuszenia.

Politycy PiS przekazują dziennikarzom dwie wersje wydarzeń. Wedle pierwszej z nich - zgodnej z faktami - podczas wieczornego spotkania w Krakowie Jarosław Kaczyński dowiedział się, że większości dla Kmity nie będzie. Po prostu: radni buntownicy stwierdzili, że decyzji nie zmienią i Kmity nie poprą. Mimo nacisków samego prezesa.

Wedle drugiej wersji - przekazywanej przez stronników Mateusza Morawieckiego i Ryszarda Terleckiego, którzy stoją za Kmitą - Kaczyński na spotkaniu przy ul. Retoryka miał zostać zapewniony, że tym razem Kmita "przejdzie" w głosowaniu. Nie przeszedł.

- Druga wersja wydarzeń to był spin, który miał wywołać wrażenie, że radni PiS, którzy od początku nie chcieli tu Kmity, "oszukali" prezesa. Że zadeklarowali swój głos, a potem się wycofali. To nieprawda. Oni od początku byli przeciw i są konsekwentni. Prezes o tym wiedział - mówi nam jeden z polityków PiS.

Mowa o co najmniej trzech radnych: Józefie Gawronie, Piotrze Ćwiku i Witoldzie Kozłowskim. - Ale przeciwnych Kmicie jest więcej. Tyle że nie każdy ma na tyle odwagi, żeby zagłosować przeciwko Kaczyńskiemu.

Nerwy tracą współpracownicy prezesa. Ryszard Terlecki, "ojciec" kandydatury Kmity, tak określił radnych PiS: "przyspawani do zajmowanych foteli", "ulegający urojonym ambicjom", "łapczywi na pieniądze, wpływy i udział we władzy", "ludzie bez honoru", "oszuści". Były szef klubu PiS zamieścił w tej sprawie obszerny post na Facebooku.

Najgorsze relacje od lat

Konflikt w regionie ma przełożenie na sytuację w całej partii. I wpływa na kryzys w relacjach między członkami ścisłych władz PiS. O bunt w Małopolsce oskarżana jest przez niektórych liderka regionu Beata Szydło.

Jej współpracownicy zapewniają, że radni przeciwni Kmicie podejmują decyzje samodzielnie, a była premier "nie ma nich wpływu". - Beata powiedziała to wprost Jarosławowi w cztery oczy, że ona nie ma z tym nic wspólnego i nie życzy sobie ataków ze strony niektórych "podżegaczy" z PiS. Sugerowała, że chodzi o ludzi Morawieckiego i Terleckiego. To też niektórzy posłowie z regionu: jak Arek Mularczyk (nowy europoseł PiS - red.), który przepycha Kmitę i psioczy na Szydło. Jarosławowi jednak trudno jednak przyjmować to, co twierdzi Beata - opowiada informator WP.

Napięcia były w pewnym momencie tak duże, a wzajemna niechęć tak rozkręcona, że partyjni wrogowie Szydło zaczęli wśród niektórych dziennikarzy rzekomo kolportować plotkę, jakoby była premier zrezygnowała z funkcji wiceprezeski PiS.

Szydło natychmiast temu zaprzeczyła. "Od wczoraj ktoś intensywnie propaguje wśród dziennikarzy pogłoskę o mojej rezygnacji z funkcji wiceprezesa PiS. Nic takiego nie nastąpiło. Nastąpiło za to wielkie wzmożenie osób, które bardzo chcą siać zamęt i chaos w szeregach PiS" - napisała na X była premier. 

"Osiągnęłam bardzo dobry wynik w wyborach europejskich i mam wrażenie, że bardzo to kogoś uwiera. Atakowanie mnie takimi prymitywnymi metodami nic nie da, ale widzę, że niektórym brakuje zdolności intelektualnych, aby to pojąć" - stwierdziła.

Jeden z polityków PiS snuje teorię spiskową: - Szydło sama sobie wymyśliła tę historię i za namową współpracowników zaprzeczyła czemuś, co nie miało miejsca. Sprawdzaliśmy to: żaden z dziennikarzy nie dostał żadnej plotki o jej rzekomej rezygnacji. Nikt też o tym nie napisał. Napisała o tym tylko Szydło - i to dwa razy. Wszystko po to, żeby rzucić cień na środowisko Morawieckiego.

Stronnik Szydło: - To wszystko bzdury, chcą zaszkodzić Beacie. Jak? Skłócając ją z Jarosławem.

Poseł PiS: - Nie ma ich jak skłócić, bo między nimi od dawna wieje chłodem. Trudno w tym przypadku mówić o jakiejś relacji. Szczerze mówiąc, wpływ Beaty na Nowogrodzką jest dziś taki, że gdyby przestała być wiceprezesem, to nikt by tego nie zauważył.

Intuicja już nie ta sama

Rozmówca z PiS, neutralny wobec obu stron sporu: - Beata odgrywa się za to, że strukturami w Małopolsce de facto rządził w ostatnich latach Terlecki, a nie szef regionu, czyli Adamczyk - jej człowiek. Andrzej i Beata mają teraz satysfakcję, że Rysiek kompletnie nie radzi sobie z sytuacją. A jednocześnie wciąż sączy prezesowi, że "tylko Kmita i nikt inny".

Gdy kilka tygodni temu małopolskie PiS nie było w stanie przeforsować Kmity na marszałka województwa, Kaczyński był wściekły. Rozwiązał zarząd PiS w Małopolsce i pozbawił funkcji szefa struktur wpływowego niegdyś ministra Andrzeja Adamczyka.

Nowym szefem zarządu PiS w regionie został… Kmita. Jednoosobową decyzją prezesa PiS. Nic to nie dało: partia wciąż jest podzielona. A prezes na razie nic nie jest w stanie z tym zrobić.

Dlaczego Kaczyński tak mocno stoi za Kmitą? Nawet w PiS wiele osób tego nie rozumie. - Ani Jarosław nie jest z nim emocjonalnie związany, ani Łukasz się niczym dla partii szczególnym nie zasłużył. Po prostu Terlecki go przyniósł w teczce, przekonał Jarosława, ten dał się wkręcić, jakoś go tam polubił, no i teraz nie może się wycofać - wyjaśnia rozmówca z PiS.

I zaznacza, że historia z Kmitą może być jedną z największych, osobistych porażek Kaczyńskiego w ostatnich latach. - A to każe stawiać pytania o intuicję Jarosława - słyszymy w partii.

W środę wieczorem w internecie pojawił się list Łukasza Kmity do Jana Dudy, w którym ten prosi go o niezwoływanie sesji sejmiku dla "dobra Prawa i Sprawiedliwości".

***

W kwietniowych wyborach samorządowych pochodzący z Olkusza Łukasz Kmita był kandydatem PiS na prezydenta Krakowa, zajął trzecie miejsce z 20-proc. poparciem. Wcześniej - z rekomendacji Terleckiego i ze wsparciem Morawieckiego - pełnił funkcję wojewody małopolskiego.

Jak słyszymy w regionie, jeśli Kmicie znów nie uda się pozyskać poparcia radnych PiS, formacja Kaczyńskiego może bezpowrotnie utracić większość. Radni PiS mogą być kuszeni przez radnych KO. W skrajnym wypadku może dojść do sytuacji jak w sejmiku podlaskim, gdzie PiS również - nieoczekiwanie - straciło władzę.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Eksplozja w Rembertowie. Żandarmeria Wojskowa bada incydent
Eksplozja w Rembertowie. Żandarmeria Wojskowa bada incydent
Dojdzie do spotkania z Xi? Zaskakujące doniesienia zza oceanu
Dojdzie do spotkania z Xi? Zaskakujące doniesienia zza oceanu
Nowe informacje ws. drona pod Tomaszowem Lubelskim
Nowe informacje ws. drona pod Tomaszowem Lubelskim
"Ponad 800 dronów". Zełenski reaguje na rosyjski atak
"Ponad 800 dronów". Zełenski reaguje na rosyjski atak
Tragedia w Chrzanowie. Śmierć 5-latka poruszyła mieszkańców
Tragedia w Chrzanowie. Śmierć 5-latka poruszyła mieszkańców
Katastrofa lotnicza w USA. Nie ma ocalałych
Katastrofa lotnicza w USA. Nie ma ocalałych
Oresznik i symulacja użycia broni jądrowej. Rosja już za ok. tydzień przetestuje granice
Oresznik i symulacja użycia broni jądrowej. Rosja już za ok. tydzień przetestuje granice
Chrześniacy Mościckiego walczą o miliony. Sejm podjął decyzję
Chrześniacy Mościckiego walczą o miliony. Sejm podjął decyzję
Atak na siedzibę rządu w Kijowie. Premier Ukrainy reaguje
Atak na siedzibę rządu w Kijowie. Premier Ukrainy reaguje
Niemcy. System emerytalny na krawędzi
Niemcy. System emerytalny na krawędzi
Pjongjang uhonorował poległych w Ukrainie. Ceremonia wywołała krytykę
Pjongjang uhonorował poległych w Ukrainie. Ceremonia wywołała krytykę
Koniec lata, idzie jesień. Czeka nas pożegnanie z ładną pogodą
Koniec lata, idzie jesień. Czeka nas pożegnanie z ładną pogodą