8‑letni Kamil zmarł. Ojciec i brat nie zdążyli się z nim pożegnać

W poniedziałek nad ranem zmarł 8-letni Kamil z Częstochowy. Chłopiec był maltretowany przez ojczyma. Biologiczny ojciec o śmierci dziecka dowiedział się w drodze do szpitala. Z Kamilem nie zdążył się pożegnać jego brat.

8-letni Kamil z Częstochowy nie żyje
8-letni Kamil z Częstochowy nie żyje
Źródło zdjęć: © Facebook
Karina Strzelińska

08.05.2023 | aktual.: 08.05.2023 13:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi" - przekazało w poniedziałek Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

Podczas pobytu w placówce medycznej 8-latek był "głęboko nieprzytomny". "Nie miał świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał" - zaznaczono.

"Jesteśmy zdruzgotani"

Rodzina zmarłego chłopca w rozmowie z "Faktem" wskazała, że od soboty jego serce i płuca zastępowała aparatura ECMO. - Byliśmy u Kamilka w niedzielę. Lekarze powiedzieli, że jest stan krytyczny - wskazał biologiczny ojciec dziecka.

O śmierci synka mężczyzna dowiedział się w drodze do szpitala. - Jesteśmy zdruzgotani - podkreśliła jego partnerka.

W poniedziałek ojciec miał czuwać przy chłopcu. Miał go też odwiedzić brat. - Chcieliśmy ściągnąć Fabianka, by porozmawiał z Kamilkiem i pożegnał się z nim. Liczyliśmy, że stanie się cud - mówił mężczyzna w rozmowie z "Faktem" tuż przed swoim wyjazdem do Katowic.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dramat 8-latka. Chłopiec był maltretowany przez ojczyma

Kamil trafił do szpitala w Katowicach 3 kwietnia. Kilka dni wcześniej został brutalnie pobity przez swojego ojczyma - był m.in. polewany wrzątkiem i przypalany papierosami. Matka leczyła go w domu, gdyż obawiała się reakcji byłego męża i lekarzy.

- Moja była żona zadzwoniła i prosiła, żebym go zabrał do siebie do domu, umył i do szpitala wiózł, żeby to było na nas. Wysłała zdjęcie, jak siedzi na podłodze z poparzoną twarzą i klatką piersiową - relacjonował mężczyzna dla Polsatu.

W rozmowie z "Faktem" mężczyzna ujawnił, że matka chłopca wmawiała mu, że "Kamil poparzył się herbatką, którą na niego miał wylać nasz młodszy syn Fabian".

W związku ze sprawą zarzuty usłyszały cztery osoby, w tym ojczym, matka dziecka, a także jego wujostwo.