Nie tylko tylko 500+. Przypominamy te mniej popularne obietnice PiS
Dwa lata temu PiS wygrało wybory i przystąpiło do realizacji programu. Przynajmniej jego części, bo poza sztandarowymi obietnicami, były też te dzisiaj już zapomniane. Pamiętacie, że PiS obiecało 1,2 mln miejsc pracy dla młodych poniżej 35. roku życia? Albo 1,4 bln zł na inwestycje? Albo, że Jarosław Gowin będzie szefem MON?
Na półmetku rządów Prawa i Sprawiedliwości pełno jest podsumowań. Wymienia się 500+, Mieszkanie+ (choć jego realizacja pozostawia wiele do życzenia, co podkreśla sam Jarosław Kaczyński)
czy obniżenie wieku emerytalnego (choć zaczęło obowiązywać dopiero kilka tygodni temu). Ale przecież to nie były jedyne obietnice.
Obejrzyj: Co zostało z wielkiego audytu PiS?
Praca dla młodych
- Przygotowaliśmy narodowy program zatrudnienia. Zakłada on stworzenie 1,2 mln nowych miejsc pracy dla ludzi do 35. roku życia. Program będzie realizowany w takich regionach jak Podlasie - zapowiadała Beata Szydło w Białymstoku.
PiS obiecało pracę młodym. I rzeczywiście miejsc pracy przybywa, ale trudno dostrzec w tym wkład rządu. PiS korzysta po prostu na doskonałej koniunkturze gospodarczej oraz na tym, że wielu Polaków wyjechało za granicę. Dzięki temu Beata Szydło i Elżbieta Rafalska mogą się chwalić kolejnymi spadkami bezrobocia.
Nowe województwa
To z kolei obietnica prezesa PiS. - Trzeba powołać województwo warszawskie. (...) Warszawa jest zamożna, a Mazowsze jest dziś biedne. Tam potrzebne jest wsparcie, a my damy sobie radę sami - mówił Jarosław Kaczyński w trakcie kampanii.
Prezes PiS obiecywał stworzenie trzech nowych województw. Nie tylko warszawskiego, ale też częstochowskiego i środkowopomorskiego. To pierwsze miało przede wszystkim pomóc biedniejszym częściom Mazowsza starać się o środki unijne, bo dzisiaj zawyża średni poziom rozwoju. Dwa pozostałe po prostu miały zadośćuczynić lokalnym resentymentom i przekonaniu o wyrzuceniu na peryferia przez reformę samorządową rządu Buzka. - Ocena możliwości finansowych i politycznych nie pozwala na utworzenie woj. częstochowskiego w najbliższym czasie - napisał Jarosław Kaczyński pod koniec września. - Sprawa wróci w kolejnej kadencji, jeśli PiS będzie nadal rządził - zapewnił.
1,4 bln zł na inwestycje
- Niektórzy próbowali się z nas śmiać, kiedy dawno temu powiedzieliśmy 1 bilion złotych. To ja w tej chwili mówię bilion i 400 miliardów na inwestycje na uruchomienie polskiego kapitału prywatnego i infrastrukturę, na różne dziedziny życia gospodarki, na odnowę gospodarki morskiej, na rozwój różnych regionów - zapowiadał prezes PiS.
Ta niezwykle ogólnikowa obietnica jest trudna do zweryfikowania, ale skupmy się na inwestycjach publicznych i ich udziale w tworzeniu polskiego PKB. Dzisiaj rosną one bardzo powoli, a nasz wzrost PKB jest oparty głównie na konsumpcji. Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiada, że inwestycje publiczne mają ruszyć z kopyta w ostatnim kwartale 2017 roku. W pierwszej połowie roku ich wzrost był na marnym poziomie 1-2 proc. Mało też słychać o sukcesach Polskiego Funduszu Rozwoju, który miał być ważnym elementem tworzenia nowoczesnej gospodarki najgłośniejszą transakcją Funduszu był zakup PeKaO S.A.
Likwidacja NFZ
- My proponujemy odbiurokratyzowanie służby zdrowia. Likwidację NFZ-u - zapewniała Beata Szydło latem 2015 roku. - Państwo musi wziąć odpowiedzialność za zdrowie Polaków - mówiła.
Oczywiście jedną kwestią jest rażąca sprzeczność tych słów z postawą rządu wobec protestu rezydentów, ale nawet konkretna obietnica likwidacji NFZ nie zostanie zrealizowana. - To sprawa na kolejną kadencję - ogłosił Jarosław Kaczyński podczas kongresu partii w Przysusze w lipcu tego roku. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapewniał oczywiście, że obietnica zostanie dotrzymana.
Gowin szefem MON
- Przecięłam tę dyskusję dlatego, że nikt nie będzie mi meblował rządu - mówiła twardo Beata Szydło przed wyborami.
Kiedy w mediach coraz częściej pojawiał się Antoni Macierewicz, szefostwo PiS nabrało obaw, że może odstraszyć tak potrzebnych partii centrowych wyborców. Dlatego Beata Szydło wyszła do dziennikarzy razem z Jarosławem Gowinem, którego przedstawiono jako przyszłego szefa MON. Szybko okazało się, że to był gambit. I jedno z najbardziej jaskrawych kampanijnych oszustw, jakiego dopuściło się PiS.
Podatek od marketów
- Jeżeli chodzi o hipermarkety to są tu dwie kwestie - mówiła kandydatka PiS na premiera w lipcu 2015 roku. - Oprócz wpływów budżetowych jest sprawa jeszcze ważniejsza - to, żeby dać równe szanse polskim małym firmom handlowym, które teraz w ogólnie nie mają możliwości konkurować.
PiS zrealizowało tę obietnicę. Ale tylko na chwilę, bo ustawę opodatkowującą duże sklepy zakwestionowała Unia Europejska. Najpierw zawieszono pobieranie podatku do końca 2017 roku, a teraz w Sejmie trwają prace nad przedłużeniem zawieszenia do końca 2018 roku. Rząd PiS zaskarżył decyzję KE do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Obrót ziemią
- Trzeba wprowadzić rozwiązania ustawowe, które dadzą możliwość obrony polskiej ziemi. Żeby polska ziemia przeznaczona do działalności rolniczej nie była wyprzedawana na inną działalność - mówiła Beata Szydło.
Oczywiście głównym zagrożeniem miała być wyprzedaż polskich gruntów rolnych Niemcom. I rzeczywiście ustawę przyjęto, i to bardzo szybko. W 2016 roku cudzoziemcy (połowa to obywatele Niemiec) kupili 575 ha gruntów ornych i lasów. W 2015 roku ta liczba była o niemal 30 proc. niższa (412 ha). To oficjalne dane MSWiA. Obietnica została więc zrealizowana tylko w teorii.