Nie tylko Tworki. Szokujący raport o stanie polskiej psychiatrii
Co piąty rezydent psychiatrii odpowiada na dyżurze za więcej niż trzystu pacjentów jednocześnie. Tak wynika z raportu Porozumienia Rezydentów OZZL o realiach pracy rezydentów na dyżurach w całej Polsce. - Wyniki są przerażające - mówi Sebastian Goncerz, jeden z autorów badania.
29 września Wirtualna Polska opublikowała reportaż "Granica została przekroczona. Lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach przerywają milczenie". Lekarze rezydenci ujawnili w nim nieprawidłowości, do jakich według nich od lat dochodzi w szpitalu. Opowiedzieli m.in. o brakach kadrowych na dyżurach, brakach tlenu w szpitalu na przełomie roku czy sytuacji, w której z powodu dwóch reanimacji jednocześnie ponad 700 pacjentów pozostało bez realnego dostępu do lekarza dyżurnego.
"Życie i zdrowie naszych pacjentów jest zagrożone. Gdyby nie rażące zaniedbania organizacyjne, być może niektórych zdołalibyśmy uratować" - mówili nam medycy.
- Długo nie było nawet analizatora parametrów krytycznych, który jest absolutną podstawą. Raz zmarł jeden z pacjentów. Dwa dni po zgonie przyszły wyniki z laboratorium: ciężkie zaburzenia elektrolitowe. Gdybyśmy dysponowali wówczas analizatorem, ten człowiek być może miałby szansę przeżyć - opowiadał jeden z lekarzy.
Dyrekcja odpierała zarzuty lekarzy. - Dobry szpital z dobrą historią i dobrymi pracownikami - odpowiedziała placówka, pytana o funkcjonowanie i organizację pracy.
Alarmujące dane. "Ponad 20 dzieci na dobę"
Reportaż odbił się szerokim echem.
Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia poinformował, że 30 września rozpoczął kontrolę w szpitalu, a Rzecznik Praw Pacjenta zapowiedział, że "niezwłocznie" rozpocznie postępowanie ws. placówki w Tworkach. Jak poinformowało Biuro RPP, przedmiotem sprawdzania mają być "bardzo niepokojące informacje opisane w artykule Wirtualnej Polski".
Zareagował także Rzecznik Praw Obywatelskich. - 2 października RPO zwrócił się do Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia Psychicznego w Pruszkowie z prośbą o wyjaśnienia, co dzieje się w placówce. Z artykułu w Wirtualnej Polsce wynika, że może tam dochodzić do licznych zaniedbań, które mogą bezpośrednio wpływać na bezpieczeństwo hospitalizowanych osób - poinformowano.
Zjawiska "przerażające". I powszechne
Po publikacji reportażu otrzymaliśmy wiele wiadomości od lekarzy z całej Polski. Alarmowali, że w ich szpitalach sytuacja wygląda podobnie jak w Tworkach. I że napotykają w swojej pracy na mnóstwo problemów.
Potwierdza to "Raport Porozumienia Rezydentów OZZL dot. dyżurów całodobowych w trakcie specjalizacji z psychiatrii dorosłych", który ukaże się w poniedziałek, 6 października. Jego autorami są Sebastian Goncerz, Anna Depukat i Radosław Tymiński.
Raport powstał w oparciu o ankiety wypełnione przez 825 lekarzy. Ponad 600 z nich to osoby w czasie szkolenia specjalizacyjnego z psychiatrii. Stanowi to jedną trzecią lekarzy w trakcie tej specjalizacji w Polsce.
- Raport jest odzwierciedleniem tego, co przeczytaliśmy ostatnio o szpitalu w Tworkach. Reportaż Wirtualnej Polski zszokował opinię publiczną, ale skala problemu jest zdecydowanie większa. Tworki to tylko jeden z przykładów występowania przerażających zjawisk, które, niestety, są w szpitalach psychiatrycznych powszechne - mówi Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów, lekarz rezydent psychiatrii.
Jego zdaniem wyniki badania jasno wskazują, że rezydentura nie jest formą kształcenia przyszłych specjalistów, ale sposobem na łatanie dziur kadrowych kosztem zdrowia pacjentów, a także lekarzy.
Z raportu wynika, że co piąty dyżurujący rezydent ma pod sobą jednocześnie więcej niż trzystu chorych. Tylko 16 procent rezydentów ma ten "komfort", że zajmuje się jednocześnie mniej niż 50 pacjentami.
Przepisy są jednoznaczne: rezydent może pracować jednocześnie tylko na jednym oddziale. Autorzy raportu mówią, że niektóre wyniki ich poraziły. Jak się okazuje, co dziesiąty lekarz w trakcie specjalizacji ma na dyżurze pracować jednocześnie na więcej niż 10 oddziałach. Połowa lekarzy ma ponad 5 oddziałów do zaopiekowania.
Tylko 3 procent ankietowanych odpowiedziało, że pracują w warunkach zgodnych z prawem i mogą się skupić wyłącznie na jednym oddziale.
Niebezpieczne dyżury
Alarmujące są dane na temat poczucia bezpieczeństwa lekarzy. 80 procent z nich nie czuje się w trakcie dyżuru bezpiecznie. Chodzi o bezpośrednie zagrożenie ze strony agresywnych pacjentów, ale nie tylko. Wskazują, że nie mają wsparcia ze strony doświadczonych lekarzy, dostępu do diagnostyki, wsparcia lekarzy innych specjalizacji. To powoduje, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa nie tylko sobie, ale też pacjentom.
"Fakt, że 70 procent lekarzy w trakcie specjalizacji uważa, że ich pacjenci nie są bezpieczni, jest poważnym sygnałem, który powinien zostać podjęty w projektowanych działaniach naprawczych" - czytamy w raporcie.
Jeden z rezydentów, którego cytują autorzy raportu, tak opisuje swoje warunki pracy: "Długi czas oczekiwania na wyniki badań. Mało pielęgniarek. Jednoczesne pełnienie dyżurów w izbie przyjęć i oddziałach. Brak kardiomonitora i swobodnego dostępu do badań laboratoryjnych, brak badań obrazowych, a w izbie przyjęć niejednokrotnie pacjenci trzeźwiejący i majaczący".
Ankieta wykazała też szereg innych problemów. Dwie trzecie ankietowanych nie ma możliwości monitorowania pacjenta za pomocą kardiomonitora. Czas oczekiwania na wyniki badań laboratoryjnych przekracza 2 godziny u ponad połowy respondentów, a tylko 18 procent ma dostęp do analizatora parametrów krytycznych. Badania obrazowe w trakcie dyżuru może wykonać jedynie 45 proc.
- Pracujemy w szpitalach psychiatrycznych, ale nasi pacjenci mają również inne schorzenia. Zdarzają się ostre stany. Musimy mieć dostęp do badań obrazowych, laboratoryjnych i kardiomonitorów. To minimum, by właściwie zabezpieczyć pacjentów - podkreśla Sebastian Goncerz.
Dzieci na oddziałach
Najbardziej zszokowało jednak autorów raportu coś innego. - Rezydenci na drugim roku specjalizacji z psychiatrii dorosłych często obsługują izby przyjęć, na które trafiają dzieci i młodzież. Nie ma tam żadnego specjalisty - mówi Sebastian Goncerz i dodaje, że psychiatria dzieci i młodzieży to zupełnie inna specjalizacja. Zaznacza, że w przypadku dzieci występują inne jednostki chorobowe i w konsekwencji zupełnie inny jest sposób przeprowadzania interwencji medycznych.
- Nie może być tak, że jeden rezydent zajmuje się jednocześnie i dziećmi, i dorosłymi, szczególnie na izbie przyjęć i bez wsparcia specjalisty - tłumaczy Goncerz.
Tak sytuację w swoim szpitalu relacjonuje inny z rezydentów cytowany w raporcie:
"Nie czuję się bezpiecznie, ponieważ jestem sam(a), nie ma specjalisty, jest grafik specjalistów pod telefonem, ale niektórzy nie odbierają. Na swoim dyżurze oprócz oddziałów obstawiam izbę przyjęć (również konsultacje i przyjęcia dzieci) oraz zajmuję się oddziałem dziecięco-młodzieżowym".
Porozumienie Rezydentów proponuje wprowadzić regulacje, które ograniczą liczbę pacjentów znajdujących się na dyżurze pod opieką specjalizującego się lekarza maksymalnie do 100.
Chce też, by szpital miał obowiązek zapewnić w trakcie dyżuru specjalistę na terenie placówki lub specjalistę dostępnego telefonicznie. Innym ważnym punktem rekomendacji jest dostęp do niezbędnych badań diagnostycznych: możliwość kontrolowania pacjenta za pomocą kardiomonitora, wykonania badań laboratoryjnych i obrazowych.
Odpowiednie rekomendacje mają trafić do Ministerstwa Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta, Rzecznika Praw Obywatelskich, dyrektorów szpitali i konsultanta krajowego.
- Mam nadzieję, że sprawa Tworek oraz nasz raport zapoczątkują w Polsce dyskusję o psychiatrii dorosłych. Nie potrzebujemy kolejnych tragedii, by decydenci w końcu zrozumieli, że sytuacja jest nieakceptowalna. I że wymagane są realne i konkretne zmiany - kończy Goncerz.
Dariusz Faron i Michał Janczura, dziennikarze Wirtualnej Polski